Maciej Pankiewicz, Janek Witaszek i Maciej Duszak to muzycy zespołu Chopin Died. Trio zadebiutowało w tym roku niezłym krążkiem długogrającym, o którym wkrótce powinno być głośno w naszym kraju.
"Chopin Died" wnosi nieco świeżości na polską scenę rockową. To rzecz zrodzona z pasji i wytrwałości. Założyciele Chopin Died i autorzy wspominanego albumu, odpowiedzieli na kilka pytań dotyczących bieżących spraw zespołu, procesu powstania płyty i perspektywach rysujących się na horyzoncie muzycznym Chopin Died.
Cześć! To co z tym Chopinem, umarł czy żyje? Myślę o genezie nazwy waszego zespołu...
Odpowiemy najpierw cytatem z Lichtenberga: "Bardzo mnie zawsze boli, gdy umiera utalentowany człowiek, świat bowiem bardziej ludzi takich potrzebuje niż niebo", ale jak się pewnie domyślasz - nie o to tak do końca chodzi… Postaw za naszą nazwą wykrzyknik: "Chopin Died!". Otrzymasz coś na kształt manifestu, który różnie można zinterpretować. Może on być np. symbolem wielkiej rewolucji, ale też okrzykiem przerażenia, w zależności, jak to wykrzyczysz. Postaw wielokropek: "Chopin Died...". Dostaniesz coś na kształt bezradności. Rozkładasz ręce i zaczynasz się zastanawiać, co dalej? Albo postaw znak zapytania: "Chopin Died?". Wejdziesz w dyskusję na temat twórcy i jego nieprzemijalności. Każdy od razu przypomni sobie dyskusję Horacego na temat dzieła i twórcy. Ciekawi mnie, jaki znak ty postawiłbyś. Słuchałeś płyty, umiałbyś wybrać jeden z tych znaków? A może wszedłbyś z nami w dyskusję, bo nie do końca jesteś w stanie jednoznacznie wskazać kropkę, wykrzyknik, czy też znak zapytania? Może to jeszcze nie pora, żeby na to pytanie odpowiadać, ale myślę, że nasza nazwa będzie bardzo dobrym pretekstem do wielu dyskusji.
Pytań o historię nie może tu zabraknąć. Jesteście młodym, debiutującym zespołem. W jakich grupach udzielaliście się wcześniej?
Mimo iż debiutujemy z Chopin Died, każdy z nas ma już duży bagaż doświadczeń zarówno koncertowych, jak i studyjnych. Największe doświadczenie zdecydowanie posiada Janek Witaszek, który współpracował z doborowymi artystami polskiej sceny, m.in. z Edytą Bartosiewicz albo z punkową Apteką. Tymczasem Maciej Duszak, pomimo młodego wieku, już współpracuje bądź współpracował z wieloma zespołami zarówno z nurtu progresywnego, a nawet jazzowego. Wciąż doskonali swój warsztat i wkrótce świat perkusistów o nim usłyszy. Natomiast ja podczas swojego pobytu w Niemczech, jako gitarzysta SL stereo grywałem na wielu większych i mniejszych scenach, ale też ze swoim projektem instrumentalnym dałem kilka koncertów i wydałem dwie EPki.
Macieju jak wspominasz współpracę z niemieckim SL stereo? Jak publiczność niemiecka reagowała na waszą muzykę?
Zarówno muzycznie, jak i pod względem edukacji kulturowej było to wyjątkowe doświadczenie. Dzięki SL stereo nie tylko mnie udało się lepiej zrozumieć naszych zachodnich sąsiadów, ale też pokazać im, jacy jesteśmy my Polacy, bowiem zespół zagrał w Polsce na Ursynaliach w 2008 roku. SL Stereo grał bardzo żywiołową muzykę, melodyjnego hardcore-punka, więc podczas koncertów zdarzały się nawet kontuzje, tak wśród publiczności, jak i wśród nas. Zdarzyło się nam skręcić kostkę po wyskoku z drum-raisera, czy też nabić sobie guza o nisko wiszące światła. Podobnych przypadków wśród publiczności nie liczyliśmy, ale często było bardzo gorąco pod sceną.
A w jaki sposób można porównać twoje nagrania z SL stereo do twórczości Chopin Died?
Bardzo inspiruje i inspirowała mnie muzyka, którą graliśmy w SL stereo. Przynosiłem na nasze próby wiele pomysłów, część z nich wykorzystywaliśmy w tamtych utworach. Niektóre z tamtych pomysłów stały się podstawą piosenek Chopin Died, więc na pewno, szczególnie w warstwie gitarowej, można tu znaleźć wiele podobieństw.
Janek, na ile jesteś w stanie zrealizować swoje jazzowe inklinacje w Chopin Died?
Mimo iż jestem rzeczywiście fanem jazzu, słucham też wielu innych gatunków muzyki. Zbierałem swoje doświadczenie grając zarówno jazz, jak i pop. Na pewno dzięki muzyce jazzowej mam bardzo szerokie spojrzenie na kwestie harmonii, natomiast jej zastosowanie w muzyce rockowej raczej ograniczam do minimum. Staram się to oczywiście robić, ale w sposób możliwie bezbolesny dla odbiorcy i nie za często. Prawdopodobnie w większości przypadków tylko ja wiem, które zagrywki są w oparciu o harmonię jazzową, ale i tak wtedy nie mogą za bardzo odstawać od całości naszej muzyki.
A jak to jest w Twoim przypadku Macieju? Określiłbyś siebie jako perkusistę rockowego, czy raczej stawiasz na wszechstronność i możliwość wkomponowania się do każdego stylu?
Zdecydowanie rockowego, może nawet rocka w jego cięższej odmianie? Z jednej strony bardzo inspiruje mnie ciężka muzyka, ale z drugiej, nie chcę się tylko na niej koncentrować. Dlatego wciąż się uczę, żeby być bardziej wszechstronnym i poszerzać swój warsztat.
Zanim przejdziemy do rozmowy o płycie chciałbym się jeszcze zapytać o kwestię telewizyjnych show muzycznych. Każda duża stacja w Polsce ma taki program, w którym promuje się muzyków lub grupy. Czy w zespole nie myśleliście, aby pójść w tym kierunku przed wydaniem krążka? Co myślicie o tego typu programach?
Z jednej strony, możliwość pokazania się przed tak dużą publicznością na pewno wiele daje zespołowi, który nie jest jeszcze rozpoznawalny na scenie muzycznej. Ale z drugiej strony, w "talent show" często bardziej chodzi o "show" niż o talent. Odnoszę wrażenie, że niewielu uczestnikom udało się tu znaleźć odpowiedni balans. A czy my odnaleźlibyśmy się w takiej formule? Na pewno trzeba się liczyć zarówno z pozytywami takiego występu, ale też pewnymi ograniczeniami produkcyjnymi, które musielibyśmy najpierw przedyskutować, żeby podjąć decyzję o wystąpieniu w takim programie.
Wasz debiutancki album został zarejestrowany w warszawskim Freeze Art Studio. Co możesz powiedzieć o tym miejscu? Jak długo trwały nagrania albumu?
Sercem Freeze Art Studio jest osoba Marcina "Marchewy" Mackiewicza, który ma bardzo dobre ucho i realizatorską rękę do ostrzejszej, gitarowej muzyki. Umie wydobyć z gitar, ale również z perkusji wyjątkową moc, dzięki czemu jest bardzo rozpoznawalny przez muzyków działających w tym gatunku. Realizował m.in. ostatnią płytę Sexbomby, The Bill czy Kabanosa, ale mnie najbardziej przypadł do gustu album grupy, w której sam jest gitarzystą: Dead Efforts. Mięsiste gitary i potężnie brzmiące bębny od razu przekonały nas do współpracy. Same nagrania trwały od marca do października. W międzyczasie konsultantem do spraw j. angielskiego był Glenn Guay - Amerykanin z grupy Bardzo Bardzo, a w kwestiach wokalnych - Bartek Caboń. Później nastąpiły miksy i tutaj nie spieszyliśmy się z jak najszybszym zakończeniem prac. Efektem tych poszukiwań jest album, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Pozytywne komentarze na temat brzmienia płyty utwierdzają nas w przekonaniu, że warto było spędzić nad nią tyle czasu.
Jakiego sprzętu używaliście w pracach nad "Chopin Died"?
Wszystkie gitary elektryczne nagrywałem przez Hughes&Kettner TriAmp MKII oraz paczkę Mesa Boogie 2 x 12" Rectifier. Z TC Electronics G-System w kilku miejscach wygenerowałem dodatkowe efekty (kompresor, delay, reverb, filter, pitch shifter i EQ), ale w większości brzmienie jest zgodne z zasadą: gitara + kabel + wzmacniacz. Gitara to ESP LTD EC-1000, bardzo lubię połączenie aktywnych pick-upów i strun Super Slinky Ernie Ball. Gitary akustyczne były natomiast nagrywane na wyjątkowym instrumencie: udostępnionym mi przez Marka Gryzieckiego specjalnie do nagrań Gibsonie J-200 Custom. Zachwycił mnie od pierwszego uderzenia w struny i żałuję, że nie mamy w repertuarze więcej materiału akustycznego.
Bas był nagrywany jedynie przez preamp, a jego ostateczne brzmienie w numerach ustalaliśmy już w miksach konkretnych utworów.
Marcin wyciągnął z mojego Mapexa M-Birch naprawdę świetne brzmienie, wszystkie numery grałem "zza ucha", a tę energię czuć, mam nadzieję, na płycie.
Krążek zawiera sprawne, krótkie struktury muzyczne, ale wielowątkowy utwór pt. "Silence" złamał tę zasadę. Na ile zespół jest w stanie posunąć się w komponowaniu? Który utwór najlepiej odzwierciedla myśl kompozycyjną Chopin Died?
Chciałbym, żeby był to "Second", ponieważ jest trochę bardziej skomplikowany pod względem struktury i metrum, niż pozostałe. Ale chyba trudno będzie jednoznacznie wskazać ten jeden, konkretny utwór, bo każdy czerpie z trochę innej stylistyki muzycznej. Łączy je na pewno podejście do tworzenia melodii wokalu i próba stworzenia napięcia między zwrotką a refrenem w oparciu o tę melodię. Na następnej płycie na pewno będziemy starali się rozbudowywać arsenał środków przekazu, żeby pokazać, że rozwijamy się pod względem muzycznym. Będzie to można sprawdzić na koncertach, bo niektóre numery zapowiadające kolejną płytę na pewno niejednokrotnie już wkrótce zagramy.
Pierwsze dzieło Chopin Died zostało w oficjalnych zapowiedziach opisane jako jedenaście energetycznych utworów o melodyjnych zwrotkach i nośnych refrenach. Ja bym też wspomniał o ujmującej lekkości. Słuchanie Chopin Died sprzyja rozmarzonym duszom. Pod względem muzycznym świat, który kreujecie wydaje się bardzo optymistyczny… czy spodziewałeś się takich reakcji na temat płyty?
Nie do końca, bo przecież wiele utworów na płycie jest w harmoniach molowych. Natomiast ich przekaz jest w dużej mierze nasycony pozytywnymi emocjami, więc cieszymy się, że to one przeważają.
Macieju, jesteś autorem lub współautorem słów do wszystkich utworów zawartych na krążku. Chciałbyś zdradzić o czym opowiada Chopin Died, czy wolałbyś to pozostawić słuchaczom?
Zadaję sobie wiele pytań na tematy, które są dla mnie ważne. Natomiast nie czuję się niestety na siłach, żeby odpowiadać innym na pytania dotyczące życia, śmierci, miłości czy też wiary, czego doświadczam często w tekstach wielu artystów. A bardzo chciałbym. Chciałbym móc odpowiedzieć na każde z pytań słuchacza, ale popierając je konkretnymi argumentami tak, żeby nie było wątpliwości, jaka droga jest słuszna. Dlatego w naszych tekstach zazwyczaj znajdziesz raczej pytania, niż odpowiedzi. Ja zazwyczaj już mam własną odpowiedź na te pytania, ale pisząc teksty wolałbym, żeby słuchacz sam sobie na nie odpowiedział, bez sugestii z mojej strony.
Słuchając premierowych kompozycji Chopin Died momentami odniosłem wrażenie, że chcielibyście grać dla publiczności rockowej, ale też nie odwracać się od szerokiego grona odbiorców. Jaka filozofia przyświecała zespołowi przed nagraniem "Chopin Died"?
Muzyka, którą gramy jest zdecydowanie rockowa i na pewno udowadniamy to na koncertach. Natomiast wrażenie, które odnosisz może wynikać z pewnej czystości nagrania i staranności, z jaką rejestrowaliśmy każdą ścieżkę instrumentu. Sam bardzo lubię "brudne" brzmienia, ale nie tak miała brzmieć nasza płyta. Dzięki tej właśnie selektywności naszego albumu łatwiej jest zwrócić uwagę słuchacza na teksty i być może przekonać go do zastanowienia się nad tym, co nas zastanawia, a o czym chcemy opowiadać.
Gdzie będzie można usłyszeć Chopin Died w najbliższej przyszłości?
Zapraszamy przede wszystkim na premierowy koncert do warszawskiej Hydrozagadki, gdzie zagramy 22 maja z Lorein, podwójnie promując nasze świeżo wydane albumy. A do końca roku pojawimy się w wielu zakątkach Polski. Listę terminów będziemy aktualizować na naszej stronie
chopindied.com i profilu Facebook.
Jakie oczekiwania zespół stawia przed sobą, będąc u progu kariery, w dosyć wymagającym polskim rynku muzycznym?
Chcielibyśmy, żeby nasze koncerty były dawką potężnej energii dla publiczności, a muzyka znalazła wielu wiernych słuchaczy.
Słowo dla czytelników Magazynu Gitarzysta
Słuchanie i tworzenie muzyki to ciągłe poszukiwanie, dlatego pytajcie o nowe odkrycia znajomych, polecajcie innym nowo odkryte zespoły i szukajcie inspiracji zarówno w tradycji, jak i w najnowszych trendach. Życzymy wszystkim ciągłego rozwoju, szczególnie w warstwie muzycznej!
Albumu Chopin Died można posłuchać pod adresem: http://chopindied.bandcamp.com/
Rozmawiał: Konrad Sebastian Morawski
konrad.morawski@wp.pl