Indie rock

Wywiady
2008-12-01
Indie rock

Indie rock (independent rock), czyli rock niezależny, początkowo znany był jako muzyka alternatywna lub undergroundowa.

Jedynym elementem łączącym artystów występujących pod tym szyldem jest to, że podpisują oni kontrakty tylko z małymi, niezależnymi wytwórniami. Indie rock to termin szeroki i dość trudny do zdefiniowania, choć pewne zespoły uważa się za głównych przedstawicieli tego nurtu, a ich wpływ widoczny jest w twórczości wielu innych grup. Panuje tu jednak tak duża różnorodność, że trudno doszukiwać się elementów wspólnych. Tak więc muzyka indierockowa może być ostra i agresywna, ale bywa też cicha, ugrzeczniona i melancholijna. Może też być grana od niechcenia, albo dopieszczona do najdrobniejszych szczegółów. Występuje również w postaci bogato zaaranżowanej bądź minimalistycznej. Jak ją więc rozpoznać? No cóż, trzeba jej posłuchać...

A jak Akademia Sztuk Pięknych

Zdaniem niektórych jest to miejsce, gdzie osoby, które słabo zdały maturę, uczą się rysować. Choć z naszych danych wynika, że Akademia Sztuk Pięknych to miejsce, gdzie można spotkać wielu zdolnych muzyków, szczególnie tych grających indie rocka. Członkowie formacji Blur, Pulp czy Franz Ferdinand po maturze skierowali swoje kroki właśnie do szkół plastycznych. Szybko przekonali się jednak, że wzywa ich inna muza...

B jak Britpop

Zapoczątkowany przez Oasis britpop wszedł przednimi drzwiami, podczas gdy Kurt Cobain i grunge właśnie wychodzili drzwiami tylnymi. Nurt zapoczątkowało wydanie płyty "Definitely Maybe" (Oasis) oraz "Parklife" (Blur), a szczyt popularności przypadł na czasy albumu "Be Here Now" i "Spiceworld". W Wielkiej Brytanii Oasis i Blur zdobyli ogromną popularność - rozpętało się szaleństwo porównywalne z beatlemanią, a piosenka "Wonderwall" grana była praktycznie w każdym pubie i na każdej imprezie...

C jak Czas to pieniądz

Indierockowe koncerty często odbywają się w niecodziennej scenerii, a czasem są nawet zupełnie niezapowiedziane (ang. guerilla gig). Takie koncerty mogą mieć miejsce w autobusie, na parkingu lub na budowie. Wszystko odbywa się bez wcześniejszego rozwieszania plakatów, kampanii reklamowej i sprzedaży biletów. Zainteresowani dowiadują się o koncercie przez internet, za pomocą SMS-ów lub z rozrzuconych w ostatniej chwili ulotek. W Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych koncerty tego typu stały się popularne kilka lat temu. W ten sposób muzycy chcą udowodnić, że można robić muzykę bez sprzedania się wielkiej wytwórni i odcinając się od skomercjalizowanych produkcji. Pionierami spontanicznych koncertów był zespół The Libertines. Muzycy byli świetnie zorganizowani - pojawiali się, w mgnieniu oka rozstawiali sprzęt, grali kilka kawałków i znikali, zanim przyjechała policja. To wszystko zajmowało mniej więcej tyle czasu, ile The Edge potrzebuje na wyjęcie wszystkich swoich gitar z futerałów.

D jak Droga do gwiazd

Każdy, kto planuje karierę, powinien zacząć od Nowego Jorku. Jest to miejsce z charakterystycznym klimatem, gdzie znajduje się prawdziwa wylęgarnia talentów. Z tego miasta wywodzą się takie zespoły, jak: The Strokes, Yeah Yeah Yeahs czy Interpol.

E jak Evan Dando

Jeśli genetycy stworzyliby wzór chemiczny indie rocka i zmaterializowaliby go, to efekt z pewnością przypominałby Evana Dando. Evan Dando jest bowiem ucieleśnieniem indie rocka. Zespół the Lemonheads istnieje od kilku dekad, a ich gitarzysta wciąż posługuje się zaledwie kilkoma akordami durowymi. Frontman The Lemonheads jest najbardziej rozpoznawalną twarzą indie rocka, a z drugiej strony - jego największym nieudacznikiem.

F jak Francis Black

Francis (znany także jako Frank Black) to frontman pochodzącej z Massachusetts grupy Pixies. Formacja ta rozpoczęła swoją karierę w 1985 roku, przy czym największe sukcesy odniosła w Europie. Pisaniem piosenek zajmuje się Black Francis, wybierając sobie nad wyraz oryginalne tematy, choćby takie jak UFO czy historie biblijne. Poza tym jego utwory są pełne surrealistycznych i zagmatwanych metafor. Można tam znaleźć także odniesienia do francuskiego kina (w tekście utworu pod tytułem "Debaser" znajduje się nawiązanie do filmu Luisa Bubuela, "Un Chien Andalou"). Francis słynie z piskliwego wokalu, który jest łagodzony głosem jedynej kobiety w zespole, basistki Kim Deal. Do fascynacji Pixies przyznawał się między innymi Kurt Cobain. W 1991 roku zespół rozpadł się, a jego członkowie zaangażowali się w solowe projekty, by w 2004 roku ponownie występować pod szyldem Pixies.

G jak Grzywka

Każdy przedstawiciel nurtu indie rocka ma co najmniej dwa powody, aby zapuścić sobie dłuższą grzywkę. Grzywka przydatna jest przede wszystkim wtedy, gdy pali się papierosa na scenie: chroni oczy przed szczypiącym dymem (jest to technika opanowana do perfekcji przez basistę Blur, Alexa Jamesa). Poza tym dym papierosowy tworzy zasłonę, za którą można się schować podczas wywiadu, szczególnie wtedy, gdy dziennikarz zadaje nam kłopotliwe pytania, na które nie mamy zbytnio ochoty odpowiadać. Dla przykładu: Na konferencji prasowej Bloc Party nie było nam dane nawiązać kontaktu wzrokowego z Russellem Lissackiem...

H jak Huśtawka uczuć

"Dwoje splecionych w uścisku kochanków mija mnie na ulicy. Boże, jakiż ja jestem teraz nieszczęśliwy" - śpiewał w 1984 roku Morrissey, po czym został okrzyknięty "łzawym królem muzyki". Zapoczątkował trend, który na stałe zadomowił się w piosenkach różnych artystów, od Thoma Yorka poczynając, na Pete Dohertym kończąc. No cóż, gdyby kobiety chętniej wybierały nawiedzonych intelektualistów, zamiast oblegać dobrze zbudowanych graczy rugby, pewnie indierockowa scena byłaby znacznie uboższa...

I jak Image

Rockmani byli od stóp do głów ubrani w dżins, a metalowcy w czarną skórę. Przedstawiciele sceny indie z niewiadomych powodów ubierają się tak, jakby właśnie wybierali się do pracy w biurze (może inspirowali się filmem The Who, "Quadrophenia"?). Po głębszym zastanowieniu się, jest to dość sensowne, ponieważ w sytuacji, kiedy powinie im się noga w show biznesie, to muzycy ci będą mieli co na siebie włożyć, idąc do pracy na poczcie lub w banku.

J jak John Peel

John Peel podjął pracę w BBC w 1967 roku i pozostał tam aż do swojej śmierci w 2004. Legendarny DJ pracujący w Radio One i jego wieczorne audycje były jak odtrutka na zmęczone całodniową dawką popu uszy słuchaczy. Wciąż poszukiwał nowej muzyki, a wiele zespołów z całego świata, które pragnęły wypłynąć na szerokie wody, widziały w nim swoją szansę. Dzięki niemu świat poznał między innymi takie gwiazdy, jak: Pulp, Blur, The White Stripes czy The Smiths.

K jak Ksenofobia

"Nie lubię amerykańskich zespołów" - powiedział kiedyś Liam Gallagher i dodał: "Lubię The Beatles, The Rolling Stones, The Sex Pistols, bo to jest dobra muzyka. Nie mówcie mi nic o Nirvanie. Kurt był zwykłym mięczakiem, który nie mógł sobie poradzić ze sławą. Pearl Jam? Możecie się nimi wypchać. Grunge? Goście w krótkich spodenkach i skarpetkach, którzy skaczą po scenie i wrzeszczą". Wypowiedź tego wielkiego, niezależnego artysty pozostawiamy bez komentarza. Nie jesteśmy specjalistami od tego typu przypadków...

L jak Literatura

Co mają wspólnego takie książki, jak: "W Brighton" Grahama Greene’a, "Pieśni niewinności" i "Pieśni doświadczenia" Williama Blake’a czy "Portret Doriana Greya" Oscara Wilde’a? Poza tym, że są one lekturą obowiązkową dla każdego studenta filologii angielskiej, to wszystkie zostały zacytowane w utworach indierockowych w ciągu ostatnich lat. No cóż, wszyscy wiemy, że wykonawcy indie rocka są intelektualistami i na pewno zaliczają się do osób, które są oczytane. Całe szczęście, Liam Gallagher czyta nieco lżejsze pozycje - "The Lion", "The Witch And The Wardrobe".

M jak MySpace

MySpace to potężny serwis internetowy założony w 2003 roku, który skupia wokół siebie ogromną wirtualną społeczność. Założyło na nim konto około 100 milionów użytkowników. Prawdopodobnie Arctic Monkeys nie zaszliby tak wysoko, gdyby nie ich strona założona właśnie na tej witrynie.

N jak Niezależność

Większość zespołów indierockowych zaczynała od współpracy z małymi, niezależnymi wytwórniami. Czasem taki label funkcjonował w pokoju nad barem z kebabami (tak jak w Catford) i nazywał się Whimsical Octopus Records lub równie dziwacznie. Nowo powstała grupa na początku wydaje jakąś naprędce skleconą EP-kę. W tym momencie są dwie drogi: albo muzycy wracają do swoich wcześniejszych zajęć, albo dostają szansę od przedstawiciela większej wytwórni, który pojawi się z kontraktem oferującym muzykom 0,5% wpływów z ewentualnych tantiem. W każdym razie "niezależność" zwykle nie trwa długo... Jest jeszcze jedna możliwość, którą promują artyści z kręgu indie rocka. Chodzi o to, by rozpowszechniać swoje albumy własnymi kanałami, dbać o swoje strony internetowe i samodzielnie reklamować wszelkie wydarzenia, w tym koncerty. W ten sposób nie muszą płacić pośrednikom. Artyści indie stawiają na samodzielność i lubią kontrolować przebieg swojej kariery, nierzadko zakładając nawet własną małą wytwórnię. Docierają do ludzi bezpośrednio - ludzie dowiadują się o ich istnieniu pocztą pantoflową, a ich muzykę często puszczają małe radiostacje.

O jak Oasis

Liam Gallagher bardzo krytycznie wyrażał się o wielu sprawach, w tym o muzyce sprzed 1994 roku: "Tę muzykę robili goście w obcisłych portkach, którzy nie mieli nic do powiedzenia. Pomyśleliśmy więc sobie, że najwyższy czas, żeby na scenę weszli prawdziwi faceci i pokazali, co potrafią". Jak powiedzieli, tak zrobili: Oasis zawładnęli sceną brytyjską na kilka ładnych lat. Udało im się stworzyć kilka hymnów epoki z "Wonderwall" na czele. Muzycznie Oasis szybko się wypalili, choć pozostają po dziś dzień angielskim skarbem narodowym.

P jak Przeciętniaki

Zespoły indie podświadomie nie chcą odnosić sukcesu. Często najlepsze piosenki umieszczają na stronie B singla lub odmawiają grania supportu dla znanej kapeli. Dobrym tego przykładem jest zespół The La’s, najbardziej znany z przeboju "There She Goes". Lee Mavers - ekscentryk, uparty i zamknięty w sobie odludek znany był ze swojego perfekcyjnego podejścia do muzyki. W nieskończoność dopracowywał kolejne wersje debiutanckiego albumu swojej formacji. Ostatecznie, po ukazaniu się płyty, zrezygnował z kariery muzycznej, ponieważ nie był zadowolony z rezultatu swojej pracy.

R jak Radiohead

Ten zespół z Oxfordu, który powstał w 1989 roku, zaczynał karierę pod szyldem On A Friday. Muzycy w oryginalny sposób łączą gitary i nowoczesne, elektroniczne brzmienia. Pierwsza płyta formacji ukazała się w 1993 roku, ale prawdziwie dojrzały album "The Bend" został zarejestrowany dwa lata później. Thom York śpiewa tam piosenki pełne ironii i dystansu do samego siebie. Jednak dopiero krążek "OK Computer" otworzył grupie drogę do światowej kariery. To doskonałe pod względem muzycznym dzieło, pełne urzekających, wręcz hipnotycznych melodii. Melancholijne utwory przeplatają się z agresywnymi kawałkami. Jest to płyta szczera, emocjonalna i głęboka - zdecydowanie jedna z najbardziej oryginalnych płyt lat 90.

S jak Samodzielność

Jeszcze w 1994 roku Brett Anderson z zespołu Suede śpiewał "Zostańmy razem!", gdy już wkrótce gitarzysta prowadzący tej formacji, Bernard Butler, miał postanowić inaczej - czyli wziąć sprawy w swoje ręce i rozpocząć karierę solową. Nie był to przypadek odosobniony. Johnny Marr czy Graham Coxon także postanowili podążać swoją własną drogą. Historia indie rocka pełna jest gitarzystów, którzy doszli do wniosku, że nie mogą w zespole w pełni rozwinąć swoich twórczych możliwości. Często ogłaszali oni swoje odejście na łamach prasy i znikali z horyzontu. Często też mieli ludzie już nic więcej o nich nie słyszeć. Co dziwne, prawie żaden zespół nie dotrzymał w swoim oryginalnym składzie do końca ostatniego tysiąclecia. Wyjątkiem była grupa Oasis: bracia Gallagher lubili często urządzać publiczne kłótnie, jednak zespołowi udało się przetrwać do dziś w niezmienionym składzie...

T jak The Killers

Na początku tego tysiąclecia pewien sfrustrowany fan indie rocka z Las Vegas, Brandon Flowers, postanowił napisać piosenkę, którą zatytułował "Hot Fuss". Utwór szybko stał się przebojem i był to jeden z najbardziej spektakularnych debiutów w historii muzyki indie. The Killers to zespół, który jest dowodem na to, że indie rock wcale się nie skończył, jak twierdzą niektórzy, lecz wprost przeciwnie - ma się świetnie! The Killers - "Hot Fuss" (2004)

U jak Utarczki

Członkowie zespołu The Bravery nienawidzą muzyków z The Killers. Frontman, Sam Endicott, powiedział kiedyś w wywiadzie radiowym: "Brandon Flowers wygląda jak mała dziewczynka". Natomiast członkowie Razorlight nie tolerują muzyków The Kooks. Johnny Borrell stwierdził, że "oni się mizdrzą i podkładają, żeby ci z Radio 1 ich wydymali". The Automatic nie mogą zaś znieść widoku artystów z grupy The Horrors, co potwierdza wypowiedź wokalisty, Roba Hawkinsa: "Jak oni śmią się tak zachowywać?". Ale im wszystkim daleko jeszcze do Noela Gallaghera, który powiedział o Damonie Albarnie z Blur: "chciałbym, żeby zachorował na AIDS i umarł". Powstaje więc pytanie, czy muzyka na pewno łagodzi obyczaje?

V jak Vox

Stary dobry Vox AC30, wzmacniacz, bez którego nie może obejść się dobry koncert indierockowy. Ten wzmacniacz lampowy został skonstruowany przez Dicka Denny w 1959 roku i - jak widać - jest do dziś niezwykle popularny. Korzystają z niego gitarzyści The Futureheads i The Subways. Vox AC30 jest tym samym dla sceny indie, co Mesa Boogie Dual Rectifier dla sceny metalowej.

W jak Waga

Nadwaga lub potężniejsze ramiona dobrze są widziane u bluesmana, ale nie u muzyka indie. Szanujący się artysta indie jest szczupły, a nawet bardzo szczupły. Najlepsza rada dla debiutującej grupy indierockowej brzmi: odchudzajcie się niezależnie od tego, ile obecnie ważycie.

Y jak Yeah Yeah Yeahs

Yeah Yeah Yeahs to zespół z Nowego Jorku. Wokalistka zespołu Karen O słynie z niekonwencjonalnych strojów (wygląda jak po eksplozji w fabryce farby). Perkusista Brian Chase wygląda zaś jak przestraszony dzieciak, a gitarzysta Nick Zinner przypomina hobbita. No cóż, wizualnie muzycy nie wyglądają jak gwiazdy, ale za to na scenie są naprawdę wspaniali. Zespół preferuje nieco punkowe brzmienie gitar. Ich płyta z ubiegłego roku "Show Your Bones" udowodniła, że Yeah Yeah Yeahs jest jedną z najbardziej magnetycznych grup, jakie pojawiły się na początku nowego tysiąclecia. Yeah Yeah Yeahs - "Show Your Bones" (2006)

Z jak Zane Lowe

Czy Zane Lowe jest naturalnym następcą Johna Peela, DJ-a z rozgłośni Radio One? A może jest tylko mówiącym z szybkością karabinu maszynowego dziennikarzem, który najlepiej sprawdziłby się, komentując mecze piłki nożnej? Nie wiadomo, w każdym razie ktoś, kto wypromował Kaisera Chiefsa, Editors czy Kasabian - musi znać się na muzyce...

5 NIEZALEŻNYCH WYTWÓRNI, Z KTÓRYMI KAŻDY ZESPÓŁ INDIEROCKOWY CHCIAŁBY PODPISAĆ KONTRAKT...

FIERCE PANDA

Londyńska wytwórnia - istna wylęgarnia talentów. Pod tym dachem pierwsze kroki stawiali Supergrass czy Coldplay. Wiosną 1998 roku z Fierce Panda wyodrębniła się wytwórnia o nazwie Livid Market, zajmująca się post rockiem. Zespoły: Embrace, Ash, Keane

ROUGH TRADE

Legendarna londyńska wytwórnia założona w 1976 roku przez Geoffa Travisa. Trampolina, z której odbiły się takie talenty, jak: The Smiths czy The Libertines. W każdym razie nie należy wymieniać nazwy wytwórni, kiedy jest się z wizytą w Stanach Zjednoczonych. U nich zwrot rough trade oznacza bowiem pewne czynności seksulane... Zespoły: James, The Libertines, Belle & Sebastian

FOOD

Założona w 1984 roku przez Andy’ego Rossa i Davida Balfe. Po dziesięciu latach działalności została wcielona przez EMI do Parlophone. Zespoły: Blur, Idlewild, Jesus Jones

DOMINO

To label założony przez Laurence’a Bella w 1993 roku, będący obecnie jedną z najlepiej działających wytwórni, między innymi dzięki sukcesowi, jaki odnieśli promowani przez nią artyści. Zespoły: Franz Ferdinand, The Kills, Arctic Monkeys

BEGGARS BANQUET

Wytwórnia wzięła swoją nazwę od tytułu albumu The Rolling Stones z 1968 roku. Zaczęło się od sieci sklepów muzycznych, której właścicielami byli Martin Mills i Nick Austin. To właśnie oni postanowili w 1977 roku założyć wytwórnię płytową. Zespoły: The Charlatans, Pixies, The Cocteau Twins

5 GITARZYSTÓW, KTÓRZY ZMIENILI INDIE ROCKA NA ZAWSZE...

GITARZYSTA: Johnny Marr ZESPÓŁ: THE SMITHS Przestrzenne brzmienie, miękkie akordy grane z reguły w dziwnych przewrotach, a do tego karkołomne rytmy w stylu rockabilly - to znaki rozpoznawcze Marra. Wszystko to grał na swojej słynnej gitarze Rickenbacker. Warto dodać, że muzyk grał u boku Morrisseya w zespole The Smiths. W 1987 roku jego problemy alkoholowe oraz przemęczenie sprawiły, że postanowił odejść z zespołu... NAJWAŻNIEJSZY ALBUM: "Hatful Of Hollow" (1984) WARTO POSŁUCHAĆ: "Back To The Old House" - w tym wyciskaczu łez Marr stworzył swoją subtelną grą odpowiedni klimat

GITARZYSTA: John Squire ZESPÓŁ: THE STONE ROSES To muzyk wszechstronny i w zasadzie dobrze czujący się w każdej konwencji. Najpierw udowodnił, że potrafi pisać chwytliwe melodie ("Elephant Stone"), później rozsmakował się w efekcie wah i stylistyce funky ("Fool’s Gold"), a następnie z lekkością i wdziękiem zaprezentował się jako utalentowany gitarzysta techniczny (na płycie "Second Coming"). Od 1996 roku, kiedy Squire wybrał karierę solową, nie zaprezentował już niczego szczególnego, ale my nie zapomnimy jego dokonań z wcześniejszych lat. NAJWAŻNIEJSZY ALBUM: "The Stone Roses" (1989); WARTO POSŁUCHAĆ: "This Is The One" - szczególną uwagę należy zwrócić na moment 0:22", w którym Squire rozpoczyna swoje piękne arpeggio

GITARZYSTA: Graham Coxon ZESPÓŁ: BLUR Mimo że Coxon usilnie starał się ukryć swój talent, czego przykładem mogą być koślawe solówki w utworach "Country House" czy "Ballad Man", został on w końcu odkryty jako jeden z najbardziej utalentowanych gitarzystów sceny indie. Gitarzysta ten umiejętnie łączy elementy, które wydają się nie do połączenia, czyli punk i niesłychaną wrażliwość na melodię. W 2002 roku Coxon rozstał się z Blur i choć duży sukces komercyjny już mu nie grozi, to ostatni album solowy "Love Travels At Illegal Speeds" jest najlepszym jak dotąd albumem w jego dorobku. NAJWAŻNIEJSZY ALBUM: "Parklife" (1994) WARTO POSŁUCHAĆ: "This Is A Low" - na początku Coxon dostarcza raczej monotonnego tła, by następnie zaprezentować swą niezwykłą solówkę (2:49")

GITARZYSTA: Bernard Butler ZESPÓŁ: SUEDE Butler pojawił się w 1993 roku, kiedy w Wielkiej Brytanii brakowało prawdziwego gitarowego bohatera. Jego gra była dopełnieniem stylu Bretta Andersona, spiritus movens przy powstawaniu wczesnych, najbardziej wyrazistych płyt formacji Suede. Był zawsze pod wielkim wpływem muzyki The Smiths, a fascynacja muzyką Johnny’ego Marra miała swoje odzwierciedlenie w takich utworach, jak: "The Wild Ones" czy "Sleeping Pills". Niestety, w 1994 roku odszedł z zespołu. NAJWAŻNIEJSZY ALBUM: "Dog Man Star" (1994) WARTO POSŁUCHAĆ: "The Wild Ones" - po mało efektownym akustycznym wejściu artysta prowadzi utwór w pozaziemskie wprost rejony, pełne melodii i feelingu

GITARZYSTA: Alex Turner ZESPÓŁ: ARCTIC MONKEYS Turner nie lubi pełnych afektacji solówek, za to używa swojego Fendera Stratocastera jak karabinu maszynowego. Wypala z niego oszczędne, krótkie riffy i wystrzałowe sekwencje akordów. Gra z taką samą intensywnością i energią, z jaką śpiewa. To prawdziwy sceniczny dynamit. NAJWAŻNIEJSZY ALBUM: "Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not" (2006) WARTO POSŁUCHAĆ: "Fake Tales Of San Francisco" - dynamiczny utwór z pełnymi sarkazmu tekstami, zwiastujący nadejście nowego talentu