Alex Hutchings
Wywiady
2014-04-08
Gitarzysta sesyjny, kompozytor, aranżer, doskonały metodyk. Alex Hutchings opowiedział nam o rozwoju stylu gry, własnej sygnaturze Waghorn oraz o tym, co w muzyce jest ważne.
Kiedy uświadomiłeś sobie, że muzyka jest Twoją drogą życiową?
Pierwszy poważniejszy zespół założyłem mając 15 lat, grając muzykę lat ’60, m.in. The Beatles, Elvis Presley, właściwie nic specjalnego pod względem technicznym. Zrozumiałem, że niezależnie od tego, czy gram amatorsko, czy zawodowo, muszę robić to najlepiej, jak tylko potrafię. Gra w zespole z innymi muzykami to najlepsza forma rozwoju. Wtedy nauczyłem się grać świadomie, rytmicznie, trafiać w dźwięki, zgrywać się z resztą instrumentów.
Do jakiego stopnia opierasz się na teorii?
To zależy od tego, czym aktualnie się zajmuję. Niedawno napisałem świetną sekwencję riffów basowych, do których trudno było mi dopasować partie gitary. Wykorzystałem w tym celu poznaną teorię, która zainspirowała mnie do skomponowania ciekawej linii melodycznej. Sądzę, że teoria i praktyka wzajemnie się nie wykluczają, wręcz uzupełniają.
W jaki sposób ćwiczysz słuch?
Dla mnie, najlepszą metodą są ćwiczenia z looperem. To bardzo przydatny i prosty w użyciu sprzęt. Rejestruję np. progresję akordów, po czym dogrywam kolejne ścieżki, do których następnie improwizuję. Ważnym elementem jest też metronom. Po pewnym czasie gra z nim może wydawać się nudna. Zamiast tego, można ćwiczyć z automatem perkusyjnym. Chciałbym popracować nad grą rytmiczną. Jako, że czuję się mocny w partiach solowych, poświęcam na nie znacznie więcej czasu, niż na grę rytmiczną. Owszem, uwielbiam grać riffy, jednak to coś, czego często nie robię. Musiałbym posłuchać pianistów, czy sam nieco pograć na instrumentach klawiszowych, bowiem to najlepsza metoda na trening akordów i ich sekwencji. Gitara i fortepian to bardzo podobne do siebie instrumenty, a riffy często brzmią lepiej na klawiszach, niż gitarze.
Grasz w stroju kwartowym (EADGCF). Co Cię do tego skłoniło?
Miałem po prostu dosyć dźwięku B. Chciałem się tego pozbyć. Po kilkunastu latach gry stwierdzam, że kiedyś grałem źle (śmiech). Strój ten pozwala grać konsekwentnie. Interwały, skale, akordy są te same, nie musisz uczyć się ich na nowo. Dzięki strojowi kwartowemu grasz instynktownie.
Ponadto wszystkie układy w tym stroju są symetryczne, przez co improwizowanie staje się łatwiejsze.
Dokładnie. To strój symetryczny i logiczny. Nie tylko łatwiej jest improwizować, ale przede wszystkim grać. Gitara nie jest łatwym instrumentem, więc należy sobie ułatwiać gdzie się da. Niektórzy gitarzyści boją się go, ponieważ przywykli do standardowego stroju (EADGBE). Oczywiście jeżeli ktoś nie jest przekonany do tego stroju, nie ma problemu.
Współpracowałeś z telewizją, będąc gitarzystą sesyjnym. Jak wspominasz to doświadczenie?
Pamiętasz program Brainiac z Discovery Channel? To ja skomponowałem i nagrałem motyw z czołówki. (Alex nuci) - to mój riff! (śmiech). Nagrałem ten utwór w 2003 roku, w Los Angeles. To doświadczenie sprawiło, że zacząłem dostawać coraz więcej propozycji nagrań sesyjnych m.in. do programów telewizyjnych, czy filmów dokumentalnych.
Jak powstawała Twoja sygnatura marki Waghorn?
Waghorn AH6 to moja podstawowa gitara. Chciałem mieć instrument marzeń. Zbudował ją dla mnie świetny lutnik z Bristolu, Tom Waghorn. Na moje życzenie uwzględnił odpowiedni dla mnie kształt body, umiejscowienie przystawek, gałek, zaczepów paska, kształt główki i wiele innych istotnych rzeczy, na które inni nawet nie zwracają uwagi. W domu mam kilka Stratocasterów, lubię też Ibanezy JEM, Music Many, ale żadna z tych gitar nie jest tak wygodna i nie brzmi jak Waghorn. To gitara "uszyta na miarę" (śmiech). Posiadam również model AH8, wersję 8-strunową.
Z prototypem Twojego Waghorna AH6 wiąże się ciekawa historia…
Chodzi ci o markery ze szczoteczek do zębów?
Dokładnie (śmiech).
Nie wiem, jak dotarłeś do tej informacji (śmiech). Początkowo, w prototypie miały się znaleźć czarne markery. Któregoś dnia, podczas zakupów w supermarkecie, natrafiłem na szczoteczki do zębów w kolorze czerwonym i zielonym. Uznałem, że to perfekcyjne kolory, nadające się do markerów w mojej gitarze. Przyniosłem je do warsztatu Waghorn, po czym Tom wyciął z nich markery i włożył do prototypu Waghorn AH6. Ciekawa historia, prawda? (śmiech)
Czy spotykasz się z opiniami, że jesteś shredderem?
Czasem spotykam się z opiniami, że jestem shredderem. Każdy ma prawo do własnego zdania. Nie przejmuję się tymi komentarzami. Jeżeli komuś nie podoba się to, co robisz, a ty z kolei jesteś do tego przekonany, rób swoje. Niektórzy za to mówią, że shred to tylko element mojego stylu gry i nigdy nie nazwaliby mnie typowym shredderem.
Aktualnie testujesz nowe efekty BOSS OD-1X oraz DS-1X. Czym różnią się od poprzednich wersji?
Różnią się naprawdę bardzo. Poprzednie wersje, swojego czasu były efektami rewolucyjnymi. Podobnie jest z OD-1X i DS-1X. BOSS stworzył przestery najnowszej generacji na miarę XXI wieku. Są bardziej dynamiczne, selektywne. Po prostu lepsze, niż poprzednie. Nie ma mowy o szumach, czy kliknięciach we wzmacniaczu przy ich uruchamianiu. Ponadto oprócz regulacji Level i Drive, można modyfikować górne i dolne pasmo, co jest dość rzadko spotykane w efektach tego typu.
Mimo wszystko są to efekty cyfrowe. Przekonują Cię takie rozwiązania?
Wszyscy kierują się tokiem myślenia, że to, co stare, czy analogowe jest cool, a cyfrowe jest beznadziejne i plastikowe. Na przestrzeni lat, muzycy próbowali nowości, podążając z duchem czasu. Owszem, są puryści, którzy przekonani są jedynie do sprzętu analogowego. Jeżeli ktoś chce nadal żyć w latach ’60, grając na starym Fenderze Bassmanie, nie ma problemu. Oczywiście nie mówię, że to słaby wzmacniacz. Jeżeli ktoś odnajduje się w takich oldschoolowych brzmieniach, niech podąża tą drogą. Ja idę z postępem.
Co jest ważne w muzyce?
W muzyce najważniejsza jest ekspresja. Kierując się tą drogą, będziesz grał z serca, co pozwoli ci na znalezienie własnego brzmienia. Jimi Hendrix nie zważał na nic, dla niego niemożliwe nie istniało. Grał to, co płynęło z jego duszy. Weźmy jako przykład również innych gitarzystów, m.in. Steviego Ray Vaughana, czy Steve’a Vaia. To wielkie muzyczne tożsamości. Zapracowali na swoją renomę tym, co tworzą, bez gwiazdorzenia na salonach. Oni skupili się na wyrażeniu siebie, swoich emocji, co w tworzeniu muzyki jest niezwykle ważne. W ten sposób osiągnęli sukces.
Sprzętologia
Gitary: Waghorn AH6, AH8
Wzmacniacze: Laney VH 100R, GH 100L
Efekty: BOSS OD-1X, DS-1X, GT-100, GP-10
Struny: Rotosound
Rozmawiał: Wojciech Margula