Paweł Drak Grzegorczyk (Hunter)
Wywiady
2014-04-10
Po prawie 30 latach na scenie, Hunter doczekał się w końcu swojego numeru 1 na OLIS-ie - jego nowy album w pierwszym tygodniu sprzedaży był najczęściej kupowaną płytą w Polsce.
Bynajmniej nie oznacza to, że Drak i reszta ekipy mogą z radością otwierać szampany. W szarej rzeczywistości polskiej branży muzycznej, przed Hunterem stoi bowiem mnóstwo kolejnych wyzwań, związanych m.in. z odejściem z wytwórni płytowej i przejściem "na swoje". Czy jednak podołają sami przeciwko Imperium?
rozmawiał Marcin Kubicki
Foto: Aleksander Ikaniewicz i Asia Kubicka
Niedawno rejestrowaliście koncert w Palladium z myślą o kolejnym DVD. Czy materiał ten spełnia wasze oczekiwania?
Póki co jeszcze go nie słyszałem, ale z tego co wiem wszystko się fajnie nagrało i mam nadzieję, że uda nam się oddać atmosferę koncertu tym obrazem. Wiadomo, że tak jak na żywo nigdy nie będzie, ale zapowiada się nieźle. Sam koncert był dużo bardziej klimatyczny i lepiej zagrany niż chociażby ten, który zrobiliśmy na nasze 25-lecie.
Możemy spodziewać się jakichś materiałów dodatkowych w związku z tym wydaniem?
Pewnie zrobimy jakiś dłuższy wywiad, wrzucimy materiały, które nagrywaliśmy naszą kamerką w czasie sesji królewsko- imperialnej, spróbujemy zebrać teledyski, bo przecież kilka doszło od tamtego czasu, i to wszystko jakoś zbiorczo wrzucimy. Na razie skupiamy się na tym, żeby skończyć materiał z samego koncertu. To, co będzie dalej, jeszcze się okaże.
Kiedy zatem ujrzymy finalnie to wydawnictwo?
Na pewno w 2014 roku. Nie wiem czy będzie wtedy jeszcze ciepło, czy już liście będą leciały z drzew. W sumie niecały miesiąc temu wydaliśmy płytę, więc wypuszczanie za chwilę kolejnej to już trochę przesada, zwłaszcza, że niecały rok temu wydaliśmy poprzednią. Nie będziemy przeginać (śmiech).
Płyta Imperium zadebiutowała na pierwszym miejscu OLIS-u. Myślisz, że będzie z tego jakieś złoto?
To się okaże. Jeśli będzie nam dobrze szło, to na pewno przyspieszy to premierę DVD. Po prostu z tego co nam wpływa ze sprzedaży robimy kolejne wydawnictwa. Nie dzielimy tych pieniędzy, tylko odkładamy, a później inwestujemy w kolejną płytę. Koszty jakie to za sobą niesie to w końcu nie tylko samo nagranie, ale także edycja, wydanie, wyprodukowanie krążka, poligrafii, no i oczywiście niemałe podatki (śmiech).
Jak wasi fani zareagowali na nowy materiał?
Każda nasza płyta wywołuje zaskoczenie. W tym wypadku okres pomiędzy tą a poprzednią był tak krótki, że podejrzewam iż większość ludzi nastawiała się na coś podobnego. Tymczasem, tylko część z tych piosenek została skończona wcześniej - gdy powstawało Królestwo. Wszystko inne dograliśmy później i dorzuciliśmy kilka nowych rzeczy. Zdania są w tej chwili podzielone. Materiał ten jest dużo cięższy i mroczniejszy niż w przypadku Królestwa. I na tym nam właśnie zależało. Chcemy, żeby każda płyta wnosiła coś nowego i była otwarciem kolejnych drzwi. Materiał nie od razu wpada w ucho, ale według opinii bardzo zyskuje przy każdym kolejnym odsłuchaniu. Utwory singlowe, które zresztą podejrzewam przyczyniły się do naszego wyniku na OLIS-ie, są dużo bardziej nośne. Reszta jest trochę trudniejsza i będzie wymagać zagłębienia się w temat. Również tekstowo jest to jak do tej pory najcięższy materiał jaki napisałem.
Kawałek "Imperium UBOJU" to dość odważny wybór na pierwszy singiel. Skąd pomysł właśnie na ten utwór?
Właściwie pierwszym singlem było "Imperium Trujki". Ale to także mocny temat. W każdym tekście jest kilka ukrytych przesłań i każdy sam wyciągnie wnioski z tego co usłyszy. W drugim singlu chodzi generalnie o ubój. Nie tylko ten rytualny, ale i ten, który odbywa się w rzeźniach. Można to traktować jako ogólny protest przeciwko zabijaniu. Ja osobiście przestałem jeść mięso i jest to mój wybór, ale rozumiem też ludzi, którzy tego tak nie odbierają. Sam do niedawna nie wyobrażałem sobie posiłku bez mięsa. Jest to kwestia indywidualnego podejścia do sprawy. Ja w każdym razie nie chcę już przykładać do tego ręki. Wiedzieć o tym i mieć tego świadomość to jedno, a zobaczyć na własne oczy to drugie. Jeśli ktoś szuka powodów i inspiracji do tego, żeby rozstać się z mięsem, powinien odwiedzić taką rzeźnię i zobaczyć jak to się robi. Mój stan zdrowia o dziwo w paru kwestiach się poprawił i daje mi to dodatkową motywację do wytrwania w tym postanowieniu. Mięso wprowadza do organizmu dodatkowe toksyny, które potem muszą jakoś z ciebie wyjść. W tej chwili tego nie mam. Czuję się czystszy. Przynajmniej w kwestii fizycznej (śmiech). Chociaż psychicznie też jest całkiem nieźle. Jeśli za jakiś czas będę przymierał głodem, to kto wie, nie zażegnuję się, może i wrócę do tego. Ludzie zawsze mięso jedli i jeść będą, ale gwarantuje ci, że wrażenie po wizycie w takim miejscu jest dosyć mocne. Połowa składu Huntera w tej chwili nie je mięsa. Czwarty po kilku tygodniach się poddał, bo stwierdził, że bardzo źle się czuje, ale reszta trzyma się dzielnie (śmiech).
Takich tematów na nowej płycie jest całkiem sporo. Ponadto każdy tytuł okrasiliście słowem "imperium". Czym ono dla ciebie jest?
Jest to potwór, który na nas czyha i to często w nas samych. Jeśli ktoś jest wychowywany i uczony od małego, że swoje i innych życie trzeba szanować, to można się od niego uchronić, czy też nie stać się nim. Natomiast, tak jak królestwa zamieniają się w imperia, tak człowiek zmienia się i często dąży w typowy dla siebie sposób do destrukcji, swojej i innych. Tylko człowiek zabija dla zysku i władzy. Niby jesteśmy naczelnymi, ale żaden to powód do chwały. Jesteśmy zdolni do najpodlejszych rzeczy wynikających z bardzo niskich pobudek. Ten proces kończy się tym, czym każde imperium, czyli upadkiem. One zawsze powstawały w morzu krwi i mimo, że ludzie tracili wiarę w to, że przeminą, to historia uczy nas jednak, że wszystkie imperia rozrastając się do niebotycznych rozmiarów później po prostu padały. Na szczęście na świecie jeszcze w tym względzie panuje, póki co, równowaga, ale błędem byłoby uznać to za pewnik. Temat ten przewija się u nas od początku istnienia zespołu, tym razem po prostu przedstawiany go w trochę innym świetle i bardziej wprost.
Z tego co mówisz mamy do czynienia z dość pesymistycznym materiałem. Na poprzednich krążkach jak była wojna, to był i pokój. Skąd taki nastrój?
Królestwo, mimo że tematy również były bardzo ciężkie, skończyło się mimo wszystko jakąś furtką dającą nadzieję. Mam na myśli utwór O wolności. Tym razem tego rzeczywiście nie ma, ale mimo wszystko cały czas w to wierzymy. Z natury jesteśmy podobno bardzo wesołymi ludźmi (śmiech), ale w kwestii Huntera czujemy presję, którą chyba sami sobie trochę narzuciliśmy, żeby ostrzegać przed takimi rzeczami. W pewnym momencie można po prostu przekroczyć granicę i zatracić się. My, ludzie, potrafimy być bardzo okrutni I bezwzględni, zwłaszcza jak czegoś bardzo pragniemy, a człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego i przestaje doceniać to co ma. W tym momencie zaczynają się problemy - jest za mało pieniędzy, za mało władzy i przestrzeni życiowej. Potem jest to już zwykle równia pochyła - przed tym właśnie przestrzegamy.
Dlaczego właściwie opuściliście szeregi Mystic Production?
Zapragnęliśmy wydawać się sami, a jeśli to zaskoczy, to także pomagać innym. Jest to nasza droga do samodzielności. Chcemy to tak rozwinąć , żeby móc się tym w końcu zająć profesjonalnie (śmiech). W tej chwili Picika wywalili z pracy, więc teoretycznie wszyscy obecnie żyjemy z muzyki, ale w praktyce nie jest niestety tak łatwo. Ludzie piracą muzykę bez opamiętania. Jeśli nawet zdobędziemy złotą płytę to jest to 15 000 egzemplarzy - to nie są takie pieniądze, żeby móc nie myśleć o płaceniu rachunków. Zwłaszcza, że praktycznie wszystko z tego idzie na kolejną płytę, więc gdyby nie koncerty, to pewnie w ogóle byśmy nie grali i nie nagrywali kolejnych płyt. Stąd taka, a nie inna decyzja w związku z wytwórnią. Musimy mieć jakiś plan awaryjny, bo jeśli kiedyś ludzie przestaną chodzić na koncerty i kupować płyty, to do gara nadal trzeba będzie coś włożyć. Kombinujemy zatem tak, żeby samemu to jakoś rozwijać i jednocześnie szukać alternatywnych rozwiązań, by ewentualnie za jakiś czas móc dać szansę innym. Oczywiście z Mystic Production jesteśmy cały czas w bardzo dobrych kontaktach. Bardzo się lubimy z szefem wytwórni Michałem Wardzałą, wydaliśmy tam w końcu kilka płyt, które nadal firma dystrybuuje, więc wszystko między nami jest w jak najlepszym porządku.
Jesteście póki co zadowoleni z tej decyzji?
Zdecydowanie tak. Zaczęliśmy się zajmować rzeczami, z którymi do tej pory nie mieliśmy styczności i dzięki temu jeszcze bardziej się zaangażowaliśmy. Picik zaczął na przykład robić okładki, które do tej pory robiłem zwykle sam. Darek z kolei założył firmę Tune Project, pod której szyldem to wszystko robimy. Każdy ma gdzieś tam swoją działkę, którą się zajmuje, bo to jest nasze i scala nas. Nie ma tak, że kończymy koncerty i rozchodzimy się aż do następnych. Często spotykamy się i kombinujemy, co by tu jeszcze zrobić. Oczywiście nie wszystko nam wychodzi tak jak powinno, ale staramy się dawać z siebie wszystko.
Jesteście na polskiej scenie muzycznej już niespełna 30 lat. Jaki masz dzisiaj stosunek do tego co się dzieje w tej branży?
Zawsze jest tak, że im bliżej się tego wszystkiego siedzi, tym większe są możliwości. My nie jesteśmy blisko branży i nigdy nie byliśmy. Wszystko zawsze robiliśmy po swojemu i konsekwentnie się tego trzymamy. W tej chwili muszę jednak powiedzieć, że nigdy nie było nam lepiej niż teraz. Przy ostatniej trasie biliśmy chyba wszystkie rekordy frekwencji na koncertach, więc jakoś sobie dajemy radę bez szerszych koneksji czy wsparcia radiowego. Oczywiście mówię tu o patronatach medialnych w dużych rozgłośniach. Nie jesteśmy w stanie się przez to przebić, więc przestaliśmy już o tym myśleć. Możemy jedynie liczyć na wsparcie niezależnych rozgłośni i programów autorskich. Na szczęście jest dzisiaj internet, który z jednej strony co prawda zabija piractwem, ale z drugiej, daje możliwość dotarcia do szerszej publiczności i zapewnia wolność twórczą.
No właśnie, a nie wolałbyś w dzisiejszych czasach skupić się jedynie na cyfrowej dystrybucji waszej muzyki?
Ostatnio wprowadziliśmy nasz najnowszy album na Spotify i iTunesa. Sukcesywnie będziemy wrzucać również poprzednie krążki, bo jesteśmy świadomi, że jest to przyszłość, ale w moim przypadku płyty zawsze będą stać na półce. Tylko w nich można zaleźć teksty piosenek, zdjęcia, jakieś grafiki i inne fajne rzeczy. Na nośniku cyfrowym tego nie ma. Dlatego też nadal kupuję płyty i nie akceptuję nigdy tłumaczenia, że jak nie ma czegoś w sklepie to sobie to ściągnę. W najgorszym wypadku zamówię ją na eBayu i będę miał kilka dni później. Oczywiście jeśli kupię coś na iTunesie, to również jest to w porządku, ale zawsze staram się mieć muzykę na kompakcie. Chcę być po prostu fair w stosunku do innych artystów.
Będąc poniekąd w temacie pragnę ci uprzejmie donieść, że kiedy na YouTube wpisze się "Hunter Imperium", pierwsze na liście pojawiają się linki z pełnymi odsłuchami płyty. Nie próbujecie walczyć z czymś takim?
Niestety z nieuczciwością nie wygrasz. Nawet jeśli usuną jeden link, pojawi się kilka innych. Kradzież to mocne słowo, ale tak właśnie jest. Przecież nie idziesz sobie do sklepu i nie bierzesz pary butów, które ci pasują, nie płacąc za nie. A ktoś te buty zrobił i chce normalnie z tego żyć. Trzeba pamiętać o tym, że jeśli zespół nie będzie miał środków na robienie muzyki, to po prostu przestanie istnieć. Wszystko jest powiązane. Jeśli będzie nas stać na robienie kolejnych płyt, to będą się one ukazywać częściej, będą lepiej zrobione i każdemu wyjdzie to na dobre. Wiele zajebistych zespołów nie wytrzymało tego zderzenia z rzeczywistością i zajęło się czymś innym. W chwili kiedy masz na utrzymaniu rodzinę, nie możesz sobie pozwolić na to, żeby rzucić robotę i zająć się jedynie robieniem muzyki. Wszyscy musimy jeść, płacić rachunki, podatki i każdy chce godnie żyć. Trzeba uświadamiać w tym ludzi i próbować zmienić ich tok myślenia. Oczywiście teraz niektórzy mają nam za złe, że zaczęliśmy o tym głośno mówić, bo niby okazało się, że "chodzi nam o kasę, a nie o muzykę". Wiadomo, że muzyka jest dla nas najważniejsza, a każdy, kto twierdzi inaczej, po prostu gówno o nas wie i kompletnie nie rozumie tego co robimy. Kasa zaczęła się pojawiać stosunkowo niedawno i dopiero teraz zaczynamy trochę na tym zarabiać. Pewnie, że możemy nic z tego nie mieć i wrócić do innych zajęć, ale wtedy będziemy wydawać płytę co siedem lat. Nie wiem czy to byłoby takie fajne.
Gdzie będzie was można zobaczyć w najbliższym czasie? Macie już zaplanowaną trasę koncertową? A może macie inne plany?
Trasa rusza w marcu 2014 roku. Koncert premierowy był jednocześnie ostatnim koncertem poprzedniej trasy, więc dopiero teraz będzie prawdziwy początek promocji nowej płyty. Ludzie będą już znali utwory, my się ogramy z nowym materiałem i będzie to miało ręce i nogi. Zapowiada się, że uda nam się zagrać kilka festiwali, a w międzyczasie zrobimy to DVD. Myślimy też o wydawnictwie unplugged, żeby zrobić coś trochę innego i dać ludziom odetchnąć trochę po płytach studyjnych. Chcemy też w końcu poruszyć odkładany temat tabulatur, o które jesteśmy bardzo często proszeni. Nigdy tego nie robiliśmy, ale mocno namawiam w tej chwili Picika, który przejął gitarową stronę zespołu, żebyśmy coś takiego popełnili. Nowe płyty pewnie spadną na niego a w moim wypadku będzie to materiał z naszych pierwszych krążków. Fajnie by było z tego zrobić jakieś filmiki pokazowe i być może pozyskać kogoś, kto by to nam rozpisał profesjonalnie, bo my dzieci ery samouctwa nie nabyliśmy tej zdolności (śmiech). Generalnie jest kilka pomysłów na przyszły rok i mam nadzieję, że większość z nich uda nam się zrealizować.
rozmawiał Marcin Kubicki
Foto: Aleksander Ikaniewicz i Asia Kubicka