Stevie Ray Vaughan i jego styl gry

Wywiady
2008-12-01
Stevie Ray Vaughan i jego styl gry

Kim byli gitarzyści, którzy zainspirowali Vaughana? Którzy muzycy odcisnęli swe piętno na jego charakterystycznym, pełnym energii stylu gry?

Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do Grega Kocha, gitarzysty bluesowego, który zna się na przebogatym stylu Vaughana tak dobrze, jak nikt inny. Koch jest bowiem autorem dwóch płyt DVD, na których prezentowane są techniki gry Vaughana, a są to: "Stevie Ray Vaughan’s Greatest Hits" oraz "Best Of Stevie Ray Vaughan". Spotkanie z naszym rozmówcą będzie też doskonałą okazją do zanurzenia się w długiej i bogatej historii bluesa... Świat dowiedział się o Vaughanie w 1983 roku, kiedy jego wyraziste, zawodzące solówki uświetniły przebój Davida Bowie "Let’s Dance". Wszyscy gitarzyści zdali sobie sprawę, że na scenę wkroczył prawdziwy wirtuoz i trzeba mieć się na baczności. Jego pełna energii gra okazała się na tyle świeża i nowatorska, że dzięki niej blues stał się zupełnie nowym gatunkiem, który przemówił do młodego pokolenia. Teksański styl gry powstał jednak znacznie wcześniej...

ALBERT KING

Wszystkie magazyny muzyczne poświęcają Steviemu bardzo wiele uwagi. Jest on z pewnością jednym z najbardziej popularnych gitarzystów bluesowych wszech czasów. Niektórym się może wydawać, że stał się tym genialnym gitarzystą z dnia na dzień, jakby samoczynnie i bez wysiłku. Ponadto otacza go nieuchwytna aura tajemniczości i czci - tak jak Hendriksa - pewnie ze względu na jego przedwczesną śmierć. Zupełnie nieoczekiwanie obaj stali się bogami, a byli przecież jedynie muzykami (choć nie mam bynajmniej zamiaru umniejszać zasług któregokolwiek z nich). Najważniejsza rola Steviego polegała na tym, że łączył gatunki, albowiem nie był on innowatorem sensu stricto. Może mi się za to oberwać, ale uważam, że to właśnie Hendrix był innowatorem w muzyce, natomiast Ray Vaughan miał niebywały talent do umiejętnego łączenia przeróżnych stylów. Pierwszy raz usłyszałem Raya Vaughana w akcji w utworze "Let’s Dance" i rzeczywiście pomyślałem sobie wtedy, że to klon Alberta Kinga - te zagrywki były wprost niesamowite. A nie każdy chyba wie, że skopiowanie stylu Alberta Kinga jest praktycznie niewykonalne... Grał on bowiem na strunie E1, trzymając gitarę odwrotnie, a do tego używał jakiegoś egzotycznego stroju. Chociaż w internecie (np. na witrynie www. youtube.com) można znaleźć nagrania Kinga i przeanalizować jego grę, to i tak niewiele da się z tego zrozumieć. King skupiał się bowiem na strunie E1 i prawie wszystkie swoje podciągnięcia wykonywał właśnie na niej, dlatego jego gra miała niesamowity, zawodzący charakter. Zwykli śmiertelnicy, tacy jak my, próbują naśladować Kinga, wykonując podciągnięcia na strunie B2, co brzmi zupełnie inaczej. Krótko mówiąc - ich starania spełzają na niczym. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na użycie struny E1, to musi liczyć się z tym, że to prawdziwa męka dla palców! Przy okazji nasuwa mi się następująca zabawna historia: Amerykański aktor, Don Johnson, który grał w serialu "Miami Vice", postanowił nagrać płytę (przyznajmy, że raczej marną). Do nagrania zaprosił Rona Wooda, Bonniego Raitta i różnych innych muzyków. Stevie też miał nagrać jakieś partie gitarowe, ale miał pozdzierane palce. Co więc zrobił? Wziął nóż, zdjął sobie buta i odciął kawałek stwardnienia z pięty i... przykleił go klejem Superglue do palca!

Stevie Ray Vaughan niesprawiedliwie nazywany był przez niektórych klonem Alberta Kinga oraz Jimiego Hendriksa. Aby mówić o artykulacji i frazowaniu Steviego, nie można pominąć również Alberta Collinsa (choć to dziwne, bo nigdy nie słyszałem w muzyce Steviego bezpośrednich odniesień do gry tego muzyka). W sumie artysta czerpał inspirację z większej ilości źródeł, niż ktokolwiek mógł to sobie wyobrazić. Zanim dowiedział się o nim świat, Ray Vaughan osobiście poznał i grał z wieloma muzykami, których uważał za swoich idoli i mistrzów. Miejscem tych muzycznych spotkań był Antone’s Club w Austin, gdzie całe noce spędzano na jam sessions. Od momentu, kiedy Vaughan rzucił szkołę, obserwował wielkich gitarzystów przy pracy i - jak sam powiedział - chciał grać w taki sposób, jak Albert King. Zacznijmy zatem od tego instrumentalisty...

HUBERT SUMLIN

W grze Steviego - oprócz Alberta Kinga - obecne są też wpływy wielu innych artystów, takich jak np. Otis Rush i Hubert Sumlin. Tego drugiego - jako źródło swoich inspiracji - wymieniają również Jimmy Page, Keith Richards czy Eric Clapton. Może wydawać się nieco dziwne, że kiedy słuchamy najpopularniejszych utworów z repertuaru Howlin’ Wolfa (z którym współpracował Sumlin), nie usłyszymy w nich ognistych solówek. Co więc tak naprawdę zafascynowało tylu wielkich gitarzystów w stylu Sumlina? Jeśli uważnie wsłuchamy się w utwór Howlin’ Wolfa zatytułowany "Killing Floor", to na końcu solówki słychać specyficzny sposób zakańczania frazy. Takiego właśnie sposobu używał Hendrix i Stevie Ray Vaughan - to są niuanse, ledwo słyszalne dźwięki, lecz nadające całości odpowiedni, unikalny klimat i charakter (wystarczy posłuchać utworu "Red House" Hendriksa, aby zrozumieć, o co mi chodzi).

JIMI HENDRIX

Oczywiście nie można tu zapomnieć o Hendriksie. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, jak gra Stevie, od razu wiedziałem, że słuchał tych wszystkich gitarzystów. Na płycie "Radio One" Hendriksa znajduje się utwór pod tytułem "Drivin’ South", który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Te same techniki stosuje Stevie w utworze "Testify" (2:30"- 2:46"), szczególnie sposób, w jaki artysta podchodzi do kwestii rytmu - to wszystko Stevie zaczerpnął od Hendriksa, ale nadał temu własny charakter. Weźmy np. piosenki "Lenny" czy "Riviera Paradise", w których również wyraźnie słychać ducha Hendriksa, choć całość brzmi bardziej jazzowo.

INNE WPŁYWY

Kolejnym artystą, który zainspirował Steviego, był gitarzysta bluesowy Freddie King. Vaughan przyswoił sobie umiejętność zgrabnego łączenia pentatoniki molowej i durowej, tak jak czynili to Freddie King i B.B. King. Dodam, że choć Stevie rzadko dosłownie cytował B.B. Kinga, to w kompozycji "Tightrope" pozwolił sobie na muzyczne zapożyczenie (1:54"-2:04"). Wróćmy jednak do Freddiego i przypomnijmy, że jedna z najszybszych popisowych fraz, jakie wyszły spod ręki Vaughana, została zaczerpnięta z repertuaru Freddiego Kinga - zagrał coś takiego między innymi w utworze "Texas Flood" (0:09"-0:15"). Zresztą w tym utworze Stevie dał dowód swej fascynacji nie tylko stylem Freddiego, lecz także innego gitarzysty - tym razem jazzowego - Granta Greena. Natomiast w utworach "Stang’s Swang" i "Chitlins Con Carne" słychać wyraźnie wpływ zarówno Granta Greena, jak i kolejnego wielkiego jazzmana, Kenny’ego Burrella. Myślę, że każdy, kto słucha Steviego i nie wie, skąd w jego muzyce znalazły się elementy jazzowe, powinien posłuchać kompozycji "Midnight Blue" Kenny’ego Burrella. To jest prostolinijny blues, ale o zabarwieniu jazzowym. Przyznam, że jest to najlepsze jazzowe brzmienie, jakie kiedykolwiek słyszałem - niezwykle ciepłe i pełne.

Za to "Pride And Joy" jest dla mnie utworem będącym mieszanką różnych stylów. We fragmencie 0:07"-0:30" obecne są ciekawe ozdobniki w postaci perkusyjnie brzmiących dźwięków powstałych poprzez zahaczenie struną o struny sąsiednie przy jednoczesnym ich stłumieniu. Myślę, że Freddie King mógłby zagrać podobnie. Widoczne są tam także wpływy gitarzystów bluesowych reprezentujących starą szkołę, takich jak Big Bill Broonzy czy Brownie McGhee. Stevie słuchał dużo starego bluesa i trudno na sto procent określić, od którego bluesmana czerpał najwięcej.

Nie można również zapomnieć o T-Bone Walkerze. Klasyczne zagrywki w stylu tego artysty to powtórzone podciągnięcia, które pojawiają się w utworze "Lovestruck Baby" (0:57"-1:02") i "House Is A Rockin’" (1:08"-1:13"). W szybszych utworach nie można nie dostrzec wpływu Lonniego Macka, na przykład w kompozycji "Scuttle Buttin’" (0:00"- 0:20"). Stevie zagrał tu po prostu melodię Macka z utworu "Chicken Pickin’", oczywiście robiąc z niej zgrabny cytat. Zachęcam do posłuchania utworu tego artysty pt. "The Wham Of That Memphis Man", albowiem jeśli ktoś chce wiedzieć coś więcej na temat inspiracji Raya Vaughana - słuchając tego dozna olśnienia. Poza tym to bardzo dobra płyta, którą po prostu warto znać. Wszystko, co nagrał Lonnie Mack, jest wspaniałe!

Jeżeli chodzi o akordy i brzmienie rockabilly, to Stevie zapożyczył je od swego brata, Jimmiego Lee Vaughana. Ten z kolei czerpał całymi garściami od Scotty’ego Moore’a, Cliffa Gallupa i Johnny’ego Burnette’a. Trzeba przyznać, że bracia musieli mieć w domu wspaniałą kolekcję płyt, a w ich sercach niepodzielnie panowała muzyka korzeni...

Wśród wpływów Steviego należy także wymienić Buddy’ego Guya. Słychać to w brzmieniu, sposobie gry na Stratocasterze, budowaniu solówek oraz w długo wybrzmiewających nutach. Ten wpływ dobrze ilustruje utwór "Mary Had A Little Lamb" (1:18"-1:35"), przy czym Stevie o wiele bardziej dopieścił te techniki. Kolejnym artystą na naszej liście jest Magic Sam. Praktycznie w każdej solówce, którą grał, stosował dwudźwięki. W jego grze obecny jest też Chuck Berry, mam tu na myśli rockowe brzmienie pełne dwudźwięków.

Nie zapominajmy jednak, że Stevie Ray Vaughan świetnie śpiewał i komponował wspaniałe melodie - gdyby nie ta umiejętność, prawdopodobnie nigdy byśmy o nim nie usłyszeli. Był prawdziwym fenomenem. Jego wielkość brała się nie tylko z ogromnego talentu, ale również i z tego, że całe życie uczył się od innych.