James Munky Shaffer (Korn)

Wywiady
2014-03-14
James Munky Shaffer (Korn)

Zespół Korn obchodzi w tym roku swoje 20 urodziny. Z okazji tego wielkiego święta panowie przyjęli pod swoje skrzydła byłego gitarzystę grupy Heada, oddali Jonathana na detoks, wytrzeźwieli i nagrali nową płytę.

Czy to wystarczy, żeby podnieść się po kilku słabszych wydawnictwach i wrócić na szczyt? O tym i innych planach na przyszłość rozmawialiśmy z, do niedawna jedynym gitarzystą grupy, Jamesem "Munkym" Shafferem.

Logo
The Paradigm Shift, wasz najnowszy krążek, idzie za ciosem The Path Of Totality. Czy po powrocie Heada do zespołu nie mieliście w którymś momencie ochoty nagrać czegoś w stylu chociażby Follow the Leader?


Logo
I tak i nie. Moim zdaniem The Paradigm Shift to kolejny krok w naszej ewolucji. Jeśli wsłuchasz się w ten materiał bardzo dokładnie to usłyszysz kilka charakterystycznych elementów z naszych pierwszych dwóch krążków. Rzecz w tym, że przez lata każdy zespół przechodzi transformacje i my nie jesteśmy wyjątkiem. Nie chcemy na siłę wracać do tego co było. Dzisiaj jesteśmy lepszymi muzykami, kompozytorami, producentami i mamy dużo jaśniej określone cele. Nie wiem czy wiesz, ale nasz pierwszy album nagrywaliśmy jeszcze na starej taśmie w analogu, więc przez te wszystkie lata dokonaliśmy ogromnego postępu. Staramy się, aby każdy kolejny krążek brzmiał lepiej od poprzedniego, dlatego korzystamy ze wszystkich dostępnych nam narzędzi. Ponadto, osiągalne dzisiaj spektrum dźwięków jest bardzo szerokie. Szczególnie duży potencjał widzimy w niskich tonach, których jak się pewnie orientujesz, w naszej muzyce jest zawsze całkiem sporo. Nowoczesna technologia pozwoliła nam to po prostu wyeksponować.


Logo
Czyli mam rozumieć, że wasz nowy album to swego rodzaju pomost pomiędzy przeszłością, a kolejnym etapem ewolucji brzmienia zespołu?


Logo
Zdecydowanie tak. Myślę jednak, że nikt z nas nie jest w tej chwili w stanie definitywnie przewidzieć, gdzie nas ta droga doprowadzi. Obecnie skupiamy się na promocji nowego krążka i to jest dla nas priorytet. Cały czas staramy się łączyć organiczne brzmienie instrumentów z możliwościami jakie daje oprogramowanie do tworzenia muzyki. Na The Paradigm Shift znajdziesz piosenki, które bardzo mocno wykorzystują elementy elektroniczne, i takie, które opierają się na surowym brzmieniu gitary. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Osobiście nie miałbym nic przeciw, aby w przyszłości jeszcze bardziej postawić na organiczne instrumenty, takie jak chociażby pianino czy trąbka. Wszystko jest możliwe i na tę chwilę nie wykluczamy żadnego scenariusza, tak długo jak będzie on oznaczał zrobienie kroku naprzód. Patrząc na naszą płytotekę łatwo zauważyć, że nie wszystkie tego typu posunięcia były opłacalne (śmiech), ale zawsze konieczne.


Logo
Wiem, że nagraliście w sumie 20 kawałków na nową płytę. Na krążek trafiło ostatecznie 11 z nich. Zawsze macie taką nadwyżkę?


Logo
Z reguły tak, chociaż tym razem ilość materiału jaki nagraliśmy zaskoczyła nawet nas (śmiech). Kiedy wrócił do nas Brian (przyp. red. Brian "Head" Welch) w zasadzie od razu władowaliśmy się do studia i zaczęliśmy nagrywać nowe kawałki. To był niezwykle płodny okres, w którym narodziło się wiele genialnych pomysłów i kompozycji. Co ciekawe, nawet dzisiaj jest kilka pomysłów z tej sesji, których nie udało nam się ostatecznie wykorzystać. Potem kiedy wszystko trafiło w ręce naszego producenta, zaczął się proces edycji i wyrzucania elementów, które jego zdaniem nie pasowały do całości. Ostatecznie 20 kawałków które nagraliśmy, było esencją tego, co przygotowaliśmy z myślą o tej płycie. Ponieważ Jonathan dołączył do nas dość późno, był czas na zrobienie od początku do końca jedynie 15 utworów, które w komplecie można usłyszeć na wersji deluxe. Pozostałe 5 kawałków nie ma nadal tekstów, ale przy odrobinie szczęścia znajdziemy kiedyś trochę czasu aby je dokończyć, gdyż muzycznie są to jedne z najlepszych kawałków, jakie do tej pory udało nam się nagrać. Nie zawsze jednak mamy aż taki komfort. W przeszłości zdarzało się, że nagrywaliśmy góra jeden czy dwa kawałki więcej niż było nam potrzeba i na tym koniec. Mam nadzieję, że przy kolejnym krążku wypracujemy jeszcze większy nadbagaż (śmiech).


Logo
Teraz kiedy na powrót gra z wami Brian, nie jesteś już jedynym członkiem zespołu odpowiedzialnym za partie gitarowe. Czujesz ulgę z tego powodu?


Logo
Nawet sobie nie wyobrażasz jak wielką (śmiech). Po jego odejściu nagle zwaliło mi się na głowę bardzo dużo pracy. Czasami wszyscy wychodzili ze studia, a ja zarywałem noce, żeby coś dopracować. Jednocześnie było to bardzo wdzięczne zajęcie, bo miałem poczucie dobrze wykonanej roboty, pomimo wielu przeszkód jakie mnie spotykały po drodze. Uwierz mi, że stres był czasami nie do zniesienia. Teraz oczywiście sytuacja polepszyła się diametralnie i zdecydowanie wolałbym zostać przy takim układzie (śmiech). Koniec końców Brian jest moim kumplem, więc praca z nim to czysta przyjemność.


Logo
W ciągu roku odwiedziliście nasz kraj już dwukrotnie - ostatni raz na festiwalu ImpactFest w Warszawie. Udało się wam zobaczyć cokolwiek więcej po drodze niż tylko backstage przed koncertem?


Logo
Niestety nie. Każdego z nas dopadł jetlag po przylocie dzień wcześniej i większość drogi w autokarze z Niemiec po prostu przespaliśmy. Pamiętam tylko, że obudziłem się już na miejscu i zobaczyłem, że jesteśmy na środku pieprzonego pasa startowego (przyp. red. festiwal ImpactFest odbywał się na terenie warszawskiego lotniska na Bemowie), co dość dotkliwie mnie zaskoczyło (śmiech). Nie róbcie mi tego więcej (śmiech)


rozmawiał Marcin Kubicki