"Wielka czwórka" Thrash metalu
Thrash metal, gatunek rozsławiony przez takie grupy, jak Metallica, Slayer, Anthrax i Megadeth, był w latach 80. najszybszą, najbardziej agresywnie brzmiącą i budzącą grozę muzyką...
Choć teraz, patrząc z perspektywy czasu, takie stwierdzenia mogą co najwyżej wywoływać u wielu uśmiech politowania, to thrash metal jest nadal popularny i - co więcej - jego znaczenie na współczesnej scenie metalowej wciąż rośnie. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu gatunkowi muzycznemu nieco bliżej, począwszy od momentu jego narodzin aż do chwili obecnej.
"Uważam, że każdy powinien mieć prawo upijać się i hałasować, kiedy tylko ma na to ochotę" - gdy James Hetfield wypowiadał te słowa, miał na myśli hałas stworzony przez najgłośniejszą i najbardziej ekstremalną formę muzyczną, jaką był właśnie thrash metal. Mimo że od narodzin tego gatunku upłynęło już ćwierć wieku, "Wielka Czwórka" thrashu - Slayer i Megadeth z Los Angeles, Metallica z San Francisco oraz Anthrax z Nowego Jorku - wciąż hipnotyzuje tłumy na całym świecie. Co więcej, od kilku lat jesteśmy świadkami narodzin nowej sceny thrashowej, mającej aspiracje do tworzenia muzyki tak agresywnej jak zespoły, które ją niegdyś stworzyły. Tony Foresta z Municipal Waste wyraził to bardziej dobitnie, stwierdzając, iż celem jego zespołu jest "znokautować publiczność brzmieniem, dobrze się przy tym bawiąc".
Historia thrash metalu była już przytaczana na łamach naszego pisma wielokrotnie. Często spierano się, który zespół z wymienianych powyżej jest lepszy oraz który gitarzysta zasługuje na miano najszybszego. Nie o porównania tu jednak chodzi, bowiem każdy ze wspomnianych zespołów jest na swój sposób wyjątkowy i jakakolwiek próba wyłonienia zdecydowanego faworyta jest z góry skazana na niepowodzenie.
NARODZINY
Thrash - co nie powinno nikogo dziwić - wywodzi się z undergroundowego świata zadymionych klubów, wypełnionych po brzegi długowłosymi, odzianymi w skóry muzykami i fanami mocnych brzmień. Trudno szczegółowo opowiedzieć historię zjawiska, które miało swój początek właśnie w takich warunkach. We wczesnych latach 80. niewielu z młodych wówczas muzyków poważnie myślało o zarejestrowaniu swoich pomysłów, bowiem najważniejsze dla nich było miłe spędzenie wolnego czasu na graniu i słuchaniu muzyki, którą potrafiła zrozumieć jedynie wąska grupa znajomych. Jednak wkrótce okazało się, że istnieje olbrzymie zapotrzebowanie na nową i szybką jak nigdy dotąd muzykę. Wydarzenia potoczyły się więc błyskawicznie, bo oto w 1981 roku pewien mało znany zespół z Newcastle, Venom, wydał swój debiutancki album zatytułowany "Welcome To Hell", grupa Overkill z New Jersey nagrała utwór "The Beast (Within)", a chłopcy z formacji Leather Charm skomponowali kawałek "Hit The Lights". Wszystkie wymienione produkcje zawierały superszybkie riffy z "gorączkową" sekcją rytmiczną, czyli z dwoma podstawowymi elementami muzyki, która później miała być znana jako "thrash metal".
Zespoły takie jak Iron Maiden, Motörhead, Venom, Overkill czy Leather Charm stworzyły podwaliny thrash metalu, łącząc szybkie tempo z mocnym rytmem, tworzonym przez piekielnie sprawnych (jak na owe czasy) perkusistów, i z gitarową grą techniczną odwołującą się do najlepszych tradycji brytyjskiego heavy metalu.
James Hetfield, wokalista Leather Charm, wkrótce porzucił swój macierzysty zespół, żeby wraz z perkusistą Larsem Ulrichem założyć grupę Metallica. W 1982 roku zespół wydał dwie kasety demo, które błyskawicznie rozeszły się w metalowym podziemiu. Hetfield wyróżniał się niesłychanie precyzyjną i szybką grą rytmiczną, a jego kompozycje wprawiły w zdumienie całe rzesze muzyków w Stanach i nie tylko. Co więcej, fascynacja jego doskonałym stylem gry rytmicznej skłoniła wielu instrumentalistów do bliższego zainteresowania się tym obszarem muzycznej aktywności. Okazało się, że nie tylko partie solowe są istotne, a stanowisko gitarzysty rytmicznego przestało być postrzegane jako mało wymagające pod względem technicznym.
Początek thrash metalu datuje się w okolicach roku 1983, mimo iż pierwsze nagrania z tego okresu były dość prymitywne. Metallica, która przeniosła się z Los Angeles do San Francisco, wydała swój pierwszy album zatytułowany "Kill ‘Em All". Po piętach deptał jej Slayer, który w tym samym roku wypuścił na rynek swój budzący przerażenie debiutancki album "Show No Mercy". W styczniu 1984 roku ukazał się krążek "Fistful Of Metal" grupy Anthrax. W tym samym czasie po raz pierwszy pojawił się w jednej z recenzji prasowych termin thrash metal. I tak już zostało do dziś.
Rok 1985 był dobry dla miłośników gitary, a scena thrashowa wzbogaciła się o nową produkcję zatytułowaną "Killing Is My Business... And Business Is Good!" zespołu Megadeth. Utwory na ten krążek skomponował Dave Mustaine, bardzo utalentowany gitarzysta i frontman grupy, a jego siłą napędową była - jakżeby inaczej - wściekłość (dwa lata wcześniej został wyrzucony z grupy Metallica). Stopień skomplikowania aranżacyjnego i tempo kawałków, które znalazły się na płycie, sprawiły, że inne zespoły musiały dać z siebie jeszcze więcej, jeśli miały zamiar wyrobić sobie pozycję na scenie thrashowej. Od tej pory ambicją większości muzyków stało się tworzenie możliwie najbardziej skomplikowanych riffów.
NAJLEPSZE LATA
Do roku 1986 na dobre uformowała się pierwsza liga zespołów thrashowych, które zdecydowanie górowały nad konkurencją. Niesamowite talenty kompozytorskie muzyków, świetna gra techniczna, zdolności produkcyjne w połączeniu z gotowością do częstego koncertowania - wszystko to dało zamierzone efekty. Metallica i Megadeth toczyły wyrównaną walkę o zdobycie popularności, a James Hetfield i Kirk Hammett prowadzili z Davem Mustainem zacięte pojedynki na gitarowe riffy. Mustaine miał kiedyś powiedzieć: "Po tym, jak zostałem wyrzucony z Metalliki, byłem rządny krwi. Ich krwi. Chciałem grać szybciej i lepiej niż oni". Te słowa najlepiej oddają atmosferę tamtych lat.
Za to muzycy z grup Anthrax i Slayer bardziej skupiali się na szybkości gry i wyrażaniu w niej swych agresywnych emocji, choć te dwa zespoły poszły w dwóch różnych kierunkach - Anthrax w stronę pompatycznych, skate-thrashowych kompozycji, a Slayer w kierunku bardziej mrocznego, brutalnego brzmienia okraszonego ocierającymi się o satanizm tekstami.
Thrash osiągnął szczyty w latach 1986- -1987. Wszystkie cztery wspomniane wcześniej zespoły wydały płyty, które na zawsze zmieniły i na nowo zdefiniowały metal. Co ważne, każdy z nich uczynił to na swój własny sposób. O ile "Master Of Puppets" grupy Metallica to rozbudowany krążek z epickimi, wielowarstwowymi kompozycjami i wspaniałą produkcją, to "Reign In Blood" Slayera jest szybki i przesycony niespotykaną wcześniej energią. Trzeci z zespołów, Anthrax, wydał krążek "Among The Living", udowadniając, że przyjemne dla ucha aranżacje da się połączyć ze spójną i dynamiczną grą rytmiczną. Megadeth natomiast udowodnił swoją wielkość, nagrywając album "Peace Sells... But Who’s Buying?", na której Mustaine walczył ze swoimi demonami i wyszedł z tej potyczki zwycięsko.
NAŚLADOWCY
W tamtym czasie wyrosły jak grzyby po deszczu zespoły thrashowe drugiej ligi, zachęcane przez wytwórnie płytowe, które chciały zarobić na gatunku rozbujanym przez "Wielką Czwórkę". James Hetfield powiedział kiedyś: "Kiedy ludzie zaczynają naśladować twój styl, to możesz być pewien, że idziesz w dobrym kierunku". I miał rację. Pod koniec lat 90. powstało całe mnóstwo zespołów, co było potwierdzeniem tego, jak ogromny wpływ na scenę muzyczną miała "Wielka Czwórka". Determinacja, z jaką zespoły w stylu Municipial Waste i Evile usiłują naśladować brzmienie z Bay Area, jest zadziwiająca. Godna podziwu jest także szybkość i ekspresja muzyczna zespołów ze Szwecji, choćby takich jak The Haunted, Carnal Forge czy Corporation 187.
W późnych latach 80. prym wiodły jednak Stany Zjednoczone (przede wszystkim Bay Area w Kalifornii). Do wiodących zespołów należały: Annihilator, Exodus, Dark Angel, Testament, Forbidden, Vio-lence, Sadus, Heathen, Nuclear Assault, Exciter, Whiplash, Flotsam And Jetsam, Hirax, Voivod i Death Angel. Szczególnie interesująco wyglądała scena thrashowa powstała w Niemczech. Wystarczy wymienić tu takie formacje, jak: Kreator, Sodom, Destruction, Assassin, Running Wild, Tankard, Vendetta, Paradox, Despair. Z Brazylii wywodziła się Sepultura, z Wielkiej Brytanii Onslaught i Sabbat, natomiast ze Szwajcarii - Celtic Frost i Coroner. W naszym kraju ciekawie prezentowały się takie grupy, jak: Wilczy Pająk (późniejszy Wolf Spider), Turbo, KAT, Acid Drinkers czy Dragon. Dziesiątki innych formacji zaludniły thrashową scenę, ale wiele z nich wkrótce odeszło w zapomnienie.
KONKURENCJA
Niestety wszystko co dobre ma swój koniec... Czas thrash metalu powoli mijał i zanim na dobre zaczęły się lata 90., jego miejsce zajął death metal, który narodził się na Florydzie. W tym samym czasie pojawił się on również w Szwecji. Szybkość gry i wściekłość miały odtąd jeszcze bardziej ekstremalne oblicze, a thrashowe utwory z lat wcześniejszych brzmiały przy nich wręcz łagodnie. Do tego pojawiła się w Norwegii niezwykle aktywna scena blackmetalowa wraz z jej demonicznymi obsesjami, która zaproponowała znacznie brutalniejszą od thrashu muzykę. Tymczasem w Seattle rodził się już nowy ruch muzyczny grunge, którego głównym przedstawicielem była niezapomniana Nirvana. Potężna fala grunge’u na chwilę przyćmiła inne gatunki. Mapa muzyczna uległa całkowitej zmianie, a muzycy grający metal (poza absolutną czołówką) musieli zrobić sobie dłuższą przerwę. W 1991 roku wszyscy śpiewali "Smells Like Teen Spirit", a thrash metal kojarzył się z niemodnymi latami 80. Wydawało się więc, że thrash metal już się nie podźwignie...
Ostatecznie "Wielka Czwórka" przetrwała jednak falę grunge’u, ale tylko dzięki solidnej bazie fanów. Metallica swoją bazę po prostu... poszerzyła, w rezultacie czego nie musiała przejmować się problemami związanymi z popularnością grunge’u. Nowa strategia grupy została zaprezentowana światu na tzw. Czarnym Krążku z 1999 roku. Płyta "Metallica" sprzedała się w kilku milionach egzemplarzy i wspięła się na szczyty list przebojów. Odnosząc taki sukces komercyjny, formacja spokojnie i jak gdyby nigdy nic odeszła od thrash metalu, skupiając całą swoją uwagę na szerszej grupie odbiorców. Było to posunięcie, które wielu fanów miało im za złe i tak jest po dziś dzień. Slayer także przetrwał, jednak przyjął inną strategię, a mianowicie - nadal robił swoje, co potwierdza Kerry King: "Zawsze wiedzieliśmy, że żaden z zespołów thrashowych nie był lepszy od nas. Po prostu wychodziliśmy i robiliśmy swoje". Ta godna podziwu postawa pozwoliła im przeczekać te przejściowe zawirowania i spadek popularności thrash metalu.
Dla zespołów Megadeth i Anthrax wszystko skończyło się zgoła inaczej i przyszło im ponieść niemal komercyjną śmierć w dobie popularności alt rocka i nu-metalu. I choć Megadeth wszedł w nowe dziesięciolecie ze znakomitą płytą "Rust In Peace", to przez kolejne produkcje Dave Mustaine często był krytykowany za to, że przez dekadę nagrywał płyty, które były bliższe listom przebojów niż... ideałom. Anthrax zaś w tzw. międzyczasie przechodził przez nieustanne zmiany składu i również starał się zająć miejsce w bardziej komercyjnym nurcie thrash metalu, ale tylko - niestety - rozczarował swoich fanów. W wielkim stylu pojawił się ponownie dopiero w nowym tysiącleciu.
ŻYCIE PO ŻYCIU
Na szczęście dla "Wielkiej Czwórki" thrash metal odrodził się w latach 90., a nowe zespoły z tego nurtu jeszcze bardziej zwiększyły szybkość gry, wprowadzając nowe elementy, takie jak choćby stosowanie obniżonych strojów. Dwie główne formacje, dzięki którym thrash utrzymywał się na fali w latach 90., to Machine Head i Pantera. Charakterystycznym elementem ich muzyki były zakręcone rytmy i dynamiczne riffy, dostarczające słuchaczom potężnej dawki energii. W muzyce tego typu doskonale odnalazł się gitarzysta i wokalista Machine Head, Robert Flynn, który miał już za sobą spore doświadczenie zdobyte w grupie Vio-lence. Z kolei Pantera miała w swoich szeregach Darrella Abbotta, którego precyzja gry uzupełniona dynamiczną sekcją rytmiczną, obroniła się sama. Nie można także zapomnieć o innym wielkim zespole, a mianowicie o Sepulturze. Choć ci Brazylijczycy czasem flirtowali z nu-metalem, to w końcu jednak powrócili do thrashu. Także Soulfly, czyli grupa, która została założona przez byłego lidera Sepultury, Maxa Cavalerę, również potrafiła podkręcić tempo.
Obecnie thrash metal święci triumfy niemal na całym świecie, a jego wpływy widać w twórczości wielu formacji, poczynając od Hatesphere, Dew-Scented i Hypnosia (na samym dole komercyjnej skali), poprzez Lamb Of God, a kończąc na Trivium u samej góry. W muzyce wszystkich tych zespołów wyraźnie słychać elementy thrash metalu.
CO DALEJ?
Na tym nie koniec. Pojawienie się na scenie nowych, młodych przedstawicieli thrash metalu sprawiło, że również starzy wyjadacze nabrali ochoty na powrót do źródeł. Od pewnego czasu dużo mówi się o reaktywacji wielu starych kapel thrashowych, co sprawia, że serce każdego fana tego gatunku muzyki znowu zaczyna bić szybciej. Nie każdy był przecież zachwycony wszechobecnymi formacjami z kręgu nu-metalu. Takie zespoły, jak: Exodus, Destruction, Death Angel, Nuclear Assault, Tankard, Onslaught, Hirax, Mortal Sin i Sabbat ponownie weszły do studia i wyruszyły w trasy koncertowe. Tak więc dwadzieścia sześć lat po tym, jak Venom nagrał płytę "Welcome To Hell", stare zespoły thrashowe stanęły ramię w ramię z nowymi, tworząc dla swoich fanów szybką i energiczną muzykę. Tak trzymać!