Prince

Wywiady
2008-12-01
Prince

Prince należy do grona najbardziej wpływowych muzyków współczesnego show-biznesu. Ten nietuzinkowy artysta eksperymentuje z różnorodnymi stylami muzycznymi - pop, rhythm and blues, soul, funky, dance, rock czy nawet jazz-rock...

Okazuje się, że twórczość człowieka o tak wielu twarzach jak Prince trudno jest jednoznacznie sklasyfikować. Choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, Prince to także doskonały gitarzysta, którego talent dostrzegł i docenił również sam Steve Vai. Ale o tym w dalszej części artykułu, w którym prezentujemy aż 21 powodów, dla których Prince uznawany jest za wielkiego artystę. Ktoś może spytać - dlaczego akurat dwadzieścia jeden? No cóż, tyle właśnie koncertów zapowiedział Prince w samym tylko Londynie. Na wieść o tym wszyscy wielbiciele jego twórczości wstrzymali oddech. Jest to też pretekst, żeby przypomnieć na łamach naszego pisma artystę, którego gwiazda po wielu latach wciąż świeci jasno na muzycznym firmamencie.

 

1. JEST ENIGMATYCZNY

Z gwiazdą pokroju Prince’a jest niestety tak: prosimy agenta artysty o zgodę na udzielenie nam wywiadu, po czym trzy tygodnie czekamy na odpowiedź. Tymczasem w kolejce do Prince’a znajdujemy się w nie byle jakim towarzystwie, albowiem razem z Michaelem Parkinsonem i dziennikarzami z "The Sunday Times". Po trzech tygodniach oczekiwania dowiadujemy się, że wywiad nie dojdzie do skutku. Nie kryjemy irytacji i rozczarowania, ale jednocześnie zaczynamy rozumieć, że ten zabieg ma też i swój cel - Prince lubi roztaczać wokół siebie mgiełkę tajemniczości i tworzyć wokół siebie niewidzialny mur niedostępności. Podczas gdy nasze rodzime gwiazdy i "gwiazdy" opowiadają wszystkim najbardziej intymne szczegóły ze swojego życia i występują praktycznie w każdym programie telewizyjnym, Prince robi dokładnie na odwrót - nie wiemy nawet, jakim samochodem jeździ, z kim się spotyka i jakie są jego ulubione ciastka. Ale może to i lepiej...

2. PRZEZ SZEŚĆ LAT NAZYWAŁ SIĘ

Nie ma nic dziwnego w tym, że gwiazda zmienia swoje imię. Proceder ten został zalegalizowany już 150 lat temu i od tego czasu setki muzyków o imieniu Ronald, Thomas czy Bartholomew postanowiły skorzystać z przysługującego im nowego prawa. Tylko że Prince poszedł jeszcze dalej. Zmiana pseudonimu miała bowiem inny, bardziej prozaiczny cel, niż się powszechnie twierdzi - artysta chciał wywinąć się z kontraktu z wytwórnią Warner Bros. Records Inc. i szukał luki prawnej, która by mu na to pozwoliła. W swoje trzydzieste piąte urodziny Purpurowy Książę ogłosił, że od tej pory będzie nazywał się " ". Krótko mówiąc, zaprezentował hieroglif, którego nikt nie umiał wymówić. Takie imię na pewno sprawiło śpiewającym tego ranka "Happy Birthday" wiele kłopotów... "Imię Prince nadała mi moja mama - powiedział muzyk w 1993 roku w jednym ze swoich wywiadów. - Warnerowi się to spodobało i wykorzystał je jako narzędzie marketingowe do promocji mojej muzyki. Warner Bros. jest prawnym właścicielem mojego prawdziwego imienia i muzyki, którą stworzyłem jako Prince. Stałem się więc niejako maszynką do zarabiania pieniędzy. Jedyną możliwą alternatywą stał się symbol, którego nie da się przeczytać ani wypowiedzieć". Artysta podkreślił, że pomysł na znak zrodził się z jego frustracji będącej wynikiem konfliktu z wymienioną wytwórnią.

3. MA JEDNĄ Z NAJBARDZIEJ NIECODZIENNYCH KOLEKCJI GITAR

Gdyby krzesło miało struny... Prince z pewnością by na nim grał. Ale ponieważ nie ma, Prince postanowił zaprojektować dwie najbardziej oryginalne gitary elektryczne, jakie istnieją na naszej planecie - jedna nazywa się "Symbol", a druga "Cloud" (ang. chmurka). Pierwsza z nich ma kształt opisanego wcześniej symbolu, czyli nawiązujący do nowej tożsamości Prince’a, włącznie ze wszystkimi zawijasami - pewnie znalezienie do niej futerału w normalnych warunkach byłoby raczej niemożliwe. Natomiast druga to ekstrawagancki instrument wyposażony w przetworniki EMG i to właśnie ona budzi największe kontrowersje. Cloud jest nieodłącznym elementem koncertów gwiazdy aż od 1983 roku, wtedy bowiem powstał pierwszy model, który wyszedł spod zręcznych dłoni lutnika z Minneapolis, Davida Husaina. Gitara stała się instrumentem wręcz kultowym, ponieważ muzyk grał na niej w takich utworach, jak "Purple Rain" czy "Gett Off". Firma Schecter podpisała kontrakt na sprzedaż replik tego modelu, która odbywa się na stronie internetowej artysty.

4. PRINCE ZAGRA WSPANIALE NA KAŻDEJ GITARZE

Zwykle osoby, które mają tanie gitary, czują się w jakimś stopniu pokrzywdzone. Niesłusznie! Prince gra na kopii Telecastera firmy Hohner za 200 dolarów i sprawia, że brzmi ona równie dobrze jak inkrustowany diamentami Paul Reed Smith. Po raz kolejny udowadnia tezę, że ważniejszy jest talent, a nie gitara. Niestety, większość gitarzystów twierdzi dokładnie odwrotnie.

5. JAK NA PRAWDZIWEGO ARTYSTĘ PRZYSTAŁO, LUBI SZOKOWAĆ

Prince w utworze "Gett Off" śpiewa o "dwudziestu trzech pozycjach w jedną noc" (jak dla niektórych śmiertelników, to o dwadzieścia dwie za dużo...). Później następuje punkt kulminacyjny, w którym artysta rozkazuje: "Odwróć swój duży tyłek, żebym mógł rozpracować twój rozporek". Ale w ustach tego piosenkarza nie jest to nic szokującego, ponieważ wyśpiewywał on już bardziej sprośne rzeczy. I tu dochodzimy do kolejnej interesującej historii, związanej z powszechnie znanymi naklejkami ze słynnym napisem "Parental Advisory. Explicit Content" (z ang.: treści niedozwolone dla osób niepełnoletnich). To właśnie jego twórczość sprowokowała wprowadzenie owych naklejek umieszczanych na na płytach. Stało się tak po tym, jak stróże amerykańskiej moralności doszli do wniosku, że piosenka "Cream" wcale nie opowiada o śmietanie... Na koncertach muzyk słynie z nieszablonowych, a nawet obscenicznych zachowań. Podczas trasy koncertowej "Lovesexy" (1988) wyjeżdżał na scenę w różowym cadillacu, po czym rozbierany był przez tancerkę na neonowym łożu, a następnie przywiązywany do krzesła. Wolimy sobie nawet nie wyobrażać, do czego jest zdolny za kulisami...

6. JEGO MUZYKA IDEALNIE NADAJE SIĘ NA... RANDKĘ

Nastaw "Detonation" grupy Trivium, a możesz być pewien, że randka bardzo szybko się skończy. Włącz "Angel" zespołu Massive Attack, a przekonasz się, że to nie ten klimat. Najlepszy nastrój na wieczór we dwoje pomoże stworzyć płyta "Diamonds And Pearls" nagrana wraz z zespołem Prince’a - The New Power Generation. Jest to bardzo zmysłowy album, który z pewnością zagwarantuje, że każda randka będzie udana.

7. JUŻ JAKO NASTOLATEK BYŁ GENIUSZEM GITARY

Od lat znane jest stwierdzenie, że geniusz składa się w 90% z ciężkiej pracy i w 10% z talentu i ma ono motywować młodych ludzi do ogromnego wysiłku. Jednak ta proporcja w przypadku Prince’a Rogersa Nelsona (bo tak brzmi jego pełne nazwisko) nie sprawdziła się w ogóle. Sięgał po gitarę elektryczną raczej sporadycznie i był samoukiem, co nie przeszkodziło mu doskonale opanować sztukę gry na tym instrumencie, podczas gdy jego koledzy wciąż mozolnie ćwiczyli akordy A-moll i C-dur. Krążą pogłoski, że nastoletni Prince nie tylko bez niczyjej pomocy posiadł sztukę gry na gitarze, ale szybko opanował również umiejętność gry na kilku innych instrumentach - między innymi na saksofonie, perkusji i basie. W wieku zaledwie czternastu lat stał się siłą napędową w zespole Grand Central, którego był zresztą najmłodszym członkiem. Pisał aranżacje, które zadziwiłyby niejednego zawodowego muzyka. Pieniądze zaczęły płynąć do niego szerokim strumieniem, a wytwórnia Warner Bros. zajęła się jego karierą już w 1977 roku, a więc gdy miał 18 lat (!).

8. NAPISAŁ UTWÓR "NOTHING COMPARES 2 U"

Rzadko który artysta oddałby najlepszą balladę dekady innemu wykonawcy. Prince jako artysta o niezwykłym talencie, któremu kolejne przeboje dosłownie wychodziły spod palców za każdym razem, gdy tylko brał do ręki gitarę, nie wydawał się poruszony, kiedy w 1990 roku Sinéad O’Connor pożyczyła sobie jego utwór z ostatniej płyty. Piosenka "Nothing Compares 2 U" w wykonaniu Sinéad natychmiast stała się światowym przebojem i wspięła się na pierwszą pozycję wielu list przebojów. Należy więc przyznać, że użyczenie utworu było ze strony Prince’a raczej hojnym gestem...

9. NAPISAŁ TEŻ "LET’S GO CRAZY"

Jego singiel z 1985 roku, "Let’s Go Crazy", rozpoczynał się podniośle brzmiącymi organami kościelnymi i krótkim kazaniem w wykonaniu Prince’a - księdza, który przemawiał na pogrzebie: "Drodzy moi, zebraliśmy się dzisiaj w tym miejscu, aby porozmawiać o życiu". Po chwili (0’38") wchodzi partia perkusji, Prince schodzi z ambony, a kompozycja zamienia się w dynamiczny utwór dyskotekowy. Muzyk zdaje się mówić, że wszyscy umrzemy, dlatego całe życie powinniśmy się bawić ("Let’s Go Crazy!/ Let’s go nuts!"). Artysta wyczynia na gitarze niesłychane rzeczy, ale najlepszy motyw zostawił na koniec (3’55"), kiedy gra fantastyczną solówkę pełną pull-offów i perfekcyjnych podciągnięć.

10 . NIEKTÓRZY UWAŻAJY, ŻE JEST LEPSZYM GITARZYSTY NIŻ... SLASH

Graham Coxon wypowiada się o talencie Slasha i Prince’a w taki oto sposób: "Widziałeś Slasha podczas koncertu w Hall Of Fame? To było okropne! To, co on tam zaprezentował, było po prostu zwykłym skandalem. Słuchając go, wstydziłem się nie tylko za niego, ale wstydziłem się również, że sam jestem gitarzystą. To było zbyt pompatyczne i na dodatek w bardzo złym stylu. Mniej więcej w tym samym czasie ktoś umieścił w Internecie clip z koncertu zorganizowanego w hołdzie George’owi Harrisonowi. Syn Harrisona grał na perkusji, Jeff Lynne śpiewał, a Prince zagrał zwariowaną solówkę - i to z tak niesłychanym wyczuciem, że było to o wiele lepsze niż gra Slasha. Uważam, że Prince jest o wiele lepszym gitarzystą niż Slash!".

11. UBIERA SIĘ JAK NA PRAWDZIWY GWIAZDĘ PRZYSTAŁO

Gdyby Prince wyszedł na scenę w sztruksowych spodniach i półbutach, pewnie wszyscy byliby zszokowani - artysta tak przyzwyczaił publiczność do ekstrawagancji, że byłoby to wydarzenie wprost nieprawdopodobne. Ubiera się ekscentrycznie albo... nie ubiera się wcale (wystarczy wspomnieć okładkę płyty "Lovesexy"). Bardzo cenimy go za odwagę, choć przyznajemy, że czasem zdarza mu się po prostu przesadzić. Kiedy grał support dla The Rolling Stones w 1981 roku w Los Angeles, założył na siebie dół od bikini, wełniane getry i... buty na szpilkach. Niestety, został wygwizdany i obrzucony przez ludzi z widowni tym, co mieli akurat pod ręką. Jedyną drogą ratunku było zejście ze sceny. Cóż, ciężkie jest życie gwiazdy, zwłaszcza tak szokującej jak Prince...

12. JEST NIEPRZEWIDYWALNY

Tak jak wspomnieliśmy na początku, pora na zacytowanie Steve’a Vaia: "W latach 80. moja wówczas przyszła żona kupiła sobie album Prince’a zatytułowany ‘Purple Rain’. W pierwszym odruchu powiedziałem jej, że nie chcę tego słuchać w moim domu. Ale później, nieco zaciekawiony, wysłuchałem uważnie następnego albumu Prince’a, ‘Around The World In A Day’. Jego muzyka dosłownie rzuciła mnie na kolana. Wcześniej straciłem wiarę w tak zwaną muzykę popularną, ale jak puściłem tę płytę, zdałem sobie sprawę, że ten facet ma olbrzymi talent. Później kupiłem sobie wszystkie jego albumy. Od razu było wiadomo, że mam do czynienia z utalentowanym i odważnym artystą, który nie cofnie się przed niczym. Zuchwale śpiewał swoim falsetem, wił się na scenie i nie zgubił ani jednej nutki, grając na gitarze. Jest muzycznym geniuszem i nie dość, że gra na tylu instrumentach, to jeszcze jest wprost fenomenalnym gitarzystą!".

13. PODZIWIANY JEST NAWET PRZEZ LEGENDY MUZYKI GRUNGE

Dave Grohl miał powody do radości, gdy usłyszał, że w lutym tego roku Prince wykonał utwór grupy Foo Fighters, "Best Of You", w przerwie czterdziestego pierwszego Finału o Mistrzostwo NFL w zawodowym futbolu amerykańskim (Super Bowl XLI) na Florydzie. "Od dawna jestem zagorzałym fanem Prince’a. Wykonując nasz utwór, niesłychanie mi pochlebił - wyznał Grohl. - To wielki honor, kiedy taka legenda jak Prince śpiewa moją piosenkę".

14. MA NAJLEPSZY FALSET WŚRÓD WOKALISTÓW ROCKOWYCH

Tylko prawdziwy mężczyzna odważy się śpiewać cienkim, damskim głosikiem. A przy falsecie Prince’a, odkąd zaczął występować w późnych latach 70., pękały okulary na widowni i szyby w salach koncertowych. Najlepszym i jednocześnie sztandarowym przykładem jego wokalnych możliwości jest utwór "Purple Rain", a szczególnie fragment 5’19", w którym pokazuje prawdziwe sopranowe mistrzostwo.

15. MA BZIKA NA PUNKCIE SAMOKONTROLI

Faktem jest, że Prince to geniusz. Ale trzeba również przyznać, że jest on także niezwykle kapryśnym artystą. Jeśli spojrzymy na listę zespołów supportujących tego muzyka, menedżerów, wytwórni płytowych i organizatorów koncertów, z którymi zerwał współpracę, od razu widać, że Książę nie jest osobnikiem łatwym we współpracy. Najpoważniejszy i najbardziej burzliwy spór toczył się między Prince’em i wytwórnią Warner Bros., z którą podpisał kontrakt w 1977 roku, przy czym - zdaniem muzyka - wytwórnia miała prawo do sprawowania kontroli nad całą jego twórczością. W połowie lat 90. relacje między artystą a Warner Bros. uległy znacznemu pogorszeniu. Prince stwierdził, że wytwórnia zbytnio ingeruje w jego twórczość - na jednym z koncertów wystąpił z napisem SLAVE (niewolnik) na policzku. Potem nastąpiła słynna zmiana pseudonimu artystycznego i Prince postanowił szybko wywiązać się z niekorzystnego dla siebie kontraktu, czyli w krótkim czasie ostatecznie nagrał określoną w nim liczbę płyt dla wytwórni Warner Bros. A zrobił to w tempie, którego nie powstydziłby się nawet sam John Frusciante...

16. JEST AUTOREM HITU "PURPLE RAIN"

Wiele osób uważa, że utwór ten jest bardziej pompatyczny niż dokonania niejednego kompozytora muzyki poważnej, ale jeśli ktoś nie wziął do rąk gitary i nie zagrał tej poruszającej, ośmiominutowej kompozycji zamykającej album z 1984 roku o takim samym tytule, to nie zrozumie o co chodzi. Istnieje wiele powodów, dla których utwór "Purple Rain" stał się wręcz kultowy. Całą kompozycję i jej niesamowity klimat tworzy w zasadzie gitara, której towarzyszy pełen dramatyzmu wokal. Tekst jest przejmujący i jednocześnie bardzo uniwersalny - może odnosić się do zdrady lub nawet śmierci ukochanego. Ale to właśnie solówka jest najbardziej godną podziwu częścią kompozycji. Zaczyna się mniej więcej w połowie (3’48") kilkoma zgrabnymi nutami, a klawisze i perkusja wolno podążają za całością, by na zakończenie (8’40") efektownie się załamać.

17. MA OBSESJĘ NA PUNKCIE LONDYNU

"Ludzie pytają dlaczego akurat Londyn - mówił Prince podczas koncertu-niespodzianki w londyńskim klubie KOKO. - W Ameryce nic się nie dzieje. Powiedziałem swoim muzykom, że nasz najbliższy koncert odbędzie się w Londynie. Właściwie to dowiedzieli się o tym w ostatniej chwili (śmiech)". Już wcześniej wiedzieliśmy, że Prince lubi węgorza w galarecie, herbatniki i uwielbia piętrowe autobusy, ale jego miłość do stolicy Wielkiej Brytanii w pełni zamanifestowała się dopiero w tym roku. Artysta zagrał dwadzieścia jeden koncertów i - co ciekawe - bilety w cenie 31 funtów rozeszły się w ciągu zaledwie dwudziestu minut od rozpoczęcia sprzedaży!

18. NAPISAŁ JEDYNY PORZĄDNĄ PIOSENKĘ NA PRZEŁOM TYSIĄCLECI

Jest rok 1999, dokładnie trzydziesty pierwszy dzień grudnia, wieczór. W tamtym dniu popularnych było kilka piosenek, takich jak "Millenium" Robbiego Williamsa i "Will2K" Willa Smitha, jednak jedyną kompozycją, która pozwoliła wyrwać większość ludzi z nudy, był utwór "1999" Prince’a - żywiołowy hymn dyskotek, który powstał siedemnaście lat wcześniej. Kiedy nowe stulecie rozpoczęło się na dobre, Prince obiecał, że już nigdy nie wykona tej legendarnej piosenki. Gdyby tylko takie deklaracje były powszechne wśród muzyków...

19. JEST INNOWATOREM

"Jest pionierem. Zgrabnie łączy typowo rockowe riffy z muzyką funky, dzięki czemu tworzy swój niepowtarzalny klimat. Ponieważ gra też na basie, ma doskonałe wyczucie rytmu i potrafi stworzyć niesamowity groove. Poza tym jest jednym z największych showmanów naszych czasów, a przy tym wciąż pozostaje nieodgadnioną zagadką dla przemysłu muzycznego..." - Malina Moye

20. JEST NIEZWYKLE KREATYWNYM I PRACOWITYM ARTYSTY

Rozgrzewał się powoli, a jego pierwszy album zatytułowany "For You" ujrzał światło dzienne w 1978 roku. Nagrywanie płyty trwało pięć miesięcy i połknęło prawie dwukrotny budżet przeznaczony na trzy pierwsze płyty artysty. Później pojawiła się produkcja w stylu rhythm and bluesa z roku 1980, "Dirty Mind", następnie zmysłowy i dramatyczny "Purple Rain" (1984), no i wreszcie płyta "Sign ‘O’ The Times" (1987) będąca prawdziwą mieszanką stylów. Później, kiedy myśleliśmy, że Książę już niczym nas nie zaskoczy, światło dzienne ujrzał doskonały krążek "Diamonds And Pearls" (1991). W tym samym czasie Axl Rose wypijał w studiu filiżankę kawy numer 3.756 i zabierał się do pracy nad albumem "Chinese Democracy"...

21. POSTURY PRZYPOMINA ANGUSA YOUNGA

Jeśli ktoś ogłosiłby konkurs na najniższego mistrza gitary, na pewno wzięliby w nim udział Prince oraz Angus Young z AC/DC (oboje mają tylko po 157 centymetrów wzrostu). Prince’owi wzrost z pewnością nie utrudnił kariery, tym bardziej że jego umiejętności gry na gitarze potrafią zawstydzić niejednego, groźnie wyglądającego shreddera. Poza tym zawsze można założyć buty na wysokim obcasie...