Miksowanie ścieżek - Studyjna kuchnia Vintage

Wywiady
2009-04-07
Miksowanie ścieżek - Studyjna kuchnia Vintage

W tym odcinku spotykamy się w studyjnej kuchni Piotra Bańki, który podjął się zmiksowania utworów przed końcowym etapem produkcji płyty, czyli przed masteringiem.

To studio różni się od poprzedniego nie tylko wielkością, ale przede wszystkim przeznaczeniem i, co za tym idzie, wyposażeniem. Piotr Bańka jest kompozytorem, instrumentalistą, realizatorem dźwięku oraz producentem muzycznym. W tych rolach współpracował już z czołówką polskich gwiazd, ze stacjami telewizyjnymi i radiowymi. Komponuje i nagrywa muzykę do filmów i sztuk teatralnych (także radiowych). Ma na koncie kilka bardzo ciekawych projektów autorskich. W ostatnich latach wyspecjalizował się w miksowaniu dźwięku dookólnego w systemie Dolby Surround - stąd pięć monitorów Tannoy Precision i subwoofer. Jednym słowem, doskonale zna muzykę "od kuchni", a pracując godzinami na zacisznym poddaszu, ma w zasięgu wzroku prawdziwą kuchnię z ekspresem do kawy na honorowym miejscu.

Do niedawna w Polsce zawód producenta muzycznego albo nie istniał wcale (czasy PRL-u), albo był utożsamiany z realizatorem dźwięku, ponieważ to właśnie osoba siedząca w studio za konsoletą miała znaczny wpływ na brzmienie i jakość nagrania. To właśnie dzięki realizatorom, a nie producentom, spora ilość płyt wydanych w Polsce przed 1989 rokiem brzmi tak, a nie inaczej. Niektórzy artyści są wdzięczni, bo dzięki dobrej realizacji do dziś z przyjemnością słucha się tamtych nagrań, a oni sami odnieśli sukces. Inni zaś źle wspominają realizatorów, z którymi wtedy przyszło im pracować, twierdząc niezmiennie, że to właśnie realizacja uniemożliwiła im osiągnięcie sukcesu. Zdarzało się też, że płyta czy piosenka mimo niezbyt dobrej realizacji (z dzisiejszej perspektywy - nawet błędów realizatorskich) zyskiwała popularności do dziś cieszy się uznaniem słuchaczy. To jednak dość szczególne przypadki nagrań, gdzie muzyka broni się sama albo gdzie wyjątkowo specyficzne brzmienie jest odbiciem ówczesnych trendów.

W krajach bardziej rozwiniętych od początku istnienia rynku nagrań muzycznych jest inaczej. Producent czuwa nad wyborem utworów, ich aranżacją i interpretacją oraz nadzoruje proces nagrania, współpracując przy tym z realizatorem dźwięku, którego zadaniem jest techniczna obróbka materiału dźwiękowego zgodnie z zamysłem producenta. Za sukcesami światowej sławy artystów (jakby w cieniu) stoją bardzo ważne postacie, np. George Martin zwany piątym Beatlesem. Pracując w wytwórni EMI, zainteresował się nagraniami nieznanego wówczas zespołu z Liverpoolu, odrzuconymi przez Decca, a następnie został filarem późniejszych sukcesów jednego z najważniejszych zespołów w historii rock and rolla. Robert John "Mutt" Lange wyprodukował znakomite płyty takich artystów, jak: AC/DC (płytę "Back In Black" sprzedano w ponad 40 milionach egzemplarzy), Def Leppard, Bryan Adams, The Cars, The Corrs, a także płyty swojej żony, którą jest Shania Twain (mająca na koncie w sumie około 60 milionów sprzedanych egzemplarzy).

Zostawmy jednak tę marketingową statystykę i wróćmy do studyjnej rzeczywistości. W przypadku płyty Vintage producentami są Krzysiek i Mietek, który przy nagraniach w swoim studio wykonał również połowę pracy realizatora. Resztę robi Piotr, a proces pracy nad kolejnymi utworami przebiega następująco: Około godziny 10:00 Mietek i Krzysiek (Paweł ma wakacje) przyjeżdżają do studia Piotra, który do programu Steinberg Nuendo importuje ścieżki zarejestrowane przez zespół w aplikacji Steinberg Cubase. Programy te są do siebie zbliżone technologicznie, tak więc z przeniesieniem nagrań między ich platformami nie ma najmniejszych problemów. Jako odsłuchy referencyjne w nagraniach stereo służą aktywne monitory Tannoy System 600A z głośnikami współosiowymi.

Po pierwszym przesłuchaniu wszyscy trzej wymieniają swoje refleksje, a Piotr już dokładnie wie, co ma dalej robić. Ponieważ do pracy potrzebny jest spokój, muzycy opuszczają studio i do popołudnia każdy zajmuje się sprawami swoimi albo zespołu (np. ustalaniem terminów koncertów). Około godziny 15:00 Mietek i Krzysiek wracają do Piotra, który czeka już z miksem. Po przesłuchaniu Piotr, jeśli pojawi się taka potrzeba, na gorąco dokonuje drobnych poprawek i wypala krążek z nagraniem, które tego dnia będzie towarzyszyć muzykom aż do wieczora. Sam również nie rozstaje się z opracowywanym materiałem - po dłuższej przerwie słucha ponownie i ewentualnie poprawia detale (np. któryś z instrumentów czy elementów zestawu perkusyjnego ustawia ciszej albo głośniej o 0.5dB). Do wieczora piosenka jest też kilkanaście razy odsłuchiwana przez Mietka i Krzyśka na każdym możliwym sprzęcie, poczynając od radia w samochodzie, dwie pary monitorów w JM Studio, słuchawki, domową wieżę hi-fi, a kończąc na radioodtwarzaczach klasy "kuchennej" nie tylko w studyjnej, ale i domowej kuchni Mietka.

Wysłuchanie nagrania w różnych warunkach jest ważne, ponieważ za każdym razem brzmi ono inaczej i dzięki temu łatwo wychwycić niuanse. Prawidłowo zmiksowane nagranie powinno brzmieć spójnie i wyraźnie bez względu na klasę sprzętu. Słuchacz chce się cieszyć muzyką, słuchając jej w domu, samochodzie, odtwarzając ją po cichu przez maleńkie głośniki komputerowe podczas pracy, oraz głośno na imprezie i przez wciskane w uszy słuchawki na spacerze, a czasem nawet na sprzęcie bardziej brzęczącym niż grającym. Dlatego właśnie na etapie miksowania potrzebna jest praca człowieka, który korzysta z najnowszych narzędzi obróbki dźwięku i wie, jak ich prawidłowo użyć. Piotr w roli realizatora, dzięki swemu doświadczeniu, dysponuje jednym i drugim. Ma swoją wizję obrazu dźwiękowego, ale - co ważne - nie zamyka się na sugestie twórców nagrania. Ścieżki instrumentów i wokalu zostały zarejestrowane cyfrowo, bo to obecnie standard, ale metodami tradycyjnymi - żywe instrumenty, klasyczne mikrofony i techniki ich ustawienia, brak korekcji. Dopiero na etapie miksu technologia cyfrowa zaczyna mocniej dochodzić do głosu, po to, aby podkreślić charakter utworów i sprawić, aby brzmiały one jak najlepiej. I tak właśnie jest - porównując zmiksowane nagrania z wersjami roboczymi, usłyszałem kolosalną różnicę: plany dźwiękowe zostały uporządkowane - mimo ostrego, rockowego grania słychać je wszystkie, a utwory nie straciły nic ze swej dynamiki.

Wersja ostateczna zostaje zaakceptowana następnego dnia w studiu Piotra. Spokojne wysłuchanie piosenki świeżym uchem przy świeżo zaparzonej kawie jest w tym przypadku bardziej przyjemnym rytuałem niż ważnym obowiązkiem. Po czym na tapecie ekranów pojawia się kolejny utwór, a opisany cykl powtarza się dzień po dniu z weekendowymi przerwami na koncerty i odpoczynek. W coraz bliższej perspektywie jest już mastering - zostanie wykonany przez będącego gdzieś daleko realizatora, który absolutnie nie był związany z dotychczasowymi pracami nad płytą, albowiem tylko w taki sposób zagwarantowane będzie zdystansowane spojrzenie na materiał dźwiękowy i jednolite brzmienie całej płyty, która następnie trafi do tłoczni.

 

Wojciech Wytrążek