7 listopada, w dniu 70-tych urodzin Joni Mitchell, ukazał się na naszym rynku hołd dla tej wybitnej artystki. Prawdopodobnie przeszedł by on bez echa, jako kolejny wyraz adoracji jej muzyki, gdyby nie fakt, że trybut ten z typową coverową przeciętnością nie ma nic wspólnego. Wszystko dzięki autorce, która Joni Mitchell słucha od 17 roku życia. Przed wami rozmowa z Martyną Jakubowicz.
"Burzliwy błękit Joanny" to album nagrany w hołdzie Joni Mitchell. Nie pierwszy raz bierze się Pani za ikonę tego formatu. Dlaczego tym razem Mitchell i skąd potrzeba śpiewania nie swoich piosenek?
Joni Mitchell jest moja ukochaną artystką. Jest fenomenem i nieosiągalnym wzorem. Jest fantastyczną wokalistką, gitarzystką, poetką i kompozytorką. Chciałam zaśpiewać jej piosenki po polsku. W tym roku obchodzi 70-te urodziny. Mam potrzebę śpiewania nie tylko własnych piosenek. Jest tyle fantastycznych kompozycji w muzyce światowej. Nie widzę powodu, aby czasem z tego nie skorzystać. Dylan i Mitchell to moi ulubieni artyści zza wielkiej wody. Śpiewam ich piosenki z wielką radością.
Który utwór z nowej płyty jest Pani najbliższy i dlaczego?
Nie ma szczególnie ulubionego, choć muszę przyznać, że w piosence "Starsze dzieci, tak jak ja", Marcin Pospieszalski, który zrobił wiele dobrej roboty na tej płycie, tak zaaranżował instrumenty smyczkowe, że było to dla mnie totalnym zaskoczeniem. Może dlatego ta piosenka zapadła mi w serce. Ale tak naprawdę lubię wszystkie piosenki z tej płyty.
Czym ten album różni się od Pani poprzednich wydawnictw?
Jest ascetyczny. Ale uznałam, że piosenki Joni mają wystarczającą moc.
Na płycie "Te 30. urodziny" gościło wiele znamienitości polskiej sceny muzycznej. Kogoś wśród nich zabrakło? Jest w tej chwili jakiś wykonawca, z którym zechciałaby Pani nagrać kilka piosenek?
Na tym wydawnictwie nie było Anny Marii Jopek i Kasi Nosowskiej. Niestety nie przyjęły zaproszenia. W tej chwili nie mam pomysłu na nagranie płyty w towarzystwie innych wokalistów.
Ostatnią płytę z wytwórnią Universal nagrała Pani w 1998 roku. Skąd decyzja, aby wydać ten krążek pod ich skrzydłami?
Universal zainteresował się tym projektem, a nie mieliśmy zbyt wiele czasu na realizację pomysłu. Rrozmowy z innymi wydawcami się przedłużały. Trzeba było szybko zdecydować kto wydaje ze względu na termin urodzin Joni, czyli 7 listopada.
Dla kogo dzisiaj gra Martyna Jakubowicz?
Martyna Jakubowicz gra dla swoich fanów. Publiczność się odmłodziła, a starsi fani wspierają mnie w sieci. Gram dla ludzi wrażliwych, a tych na szczęście w Polsce pod dostatkiem, więc publiczność mam wspaniałą.
Na polskiej scenie muzycznej działa Pani od końca lat 70. Czy dzisiaj jest łatwiej być muzykiem niż chociażby 20 lat temu? Jak zmieniło się Pani podejście do przemysłu muzycznego w Polsce?
W latach 80-tych nastąpił prawdziwy boom muzyki rockowej. Żyło się ciężko, ale dużo się grało. Ostatnie 20 lat to boom muzyki komercyjnej. Więc kto takową wykonuje, to pewnie ma się świetnie. Ja choć jestem we własnej niszy, to nie mogę narzekać, bo sporo gram.
Zresztą wielu artystów grających poza głównym nurtem radzi sobie znakomicie, bo fani ich nie opuszczają, a to że medialnie o tym cicho, to wina mediów.
"W domach z betonu" jest nadal jednym z Pani najbardziej rozpoznawalnych przebojów. Co Pani zdaniem przesądziło o sukcesie tej piosenki?
Ta piosenka trafiła w swój czas, a może nadal trafia.Ostatnio na koncercie w Toruniu publiczność odśpiewała ja ze mną. A była to bardzo młoda publiczność. Miłe zaskoczenie. (śmiech)
Jak sprzedaje się dojrzałą muzykę w czasach Justina Biebera i Miley Cyrus?
Płyty generalnie nie sprzedają się dobrze. Wszystko przechodzi do sieci. Na świecie nie patrzy się w metrykę urodzenia, tylko słucha się artysty, jeśli jest on we własnej niszy. Justin Bieber jak wielu jest tzw. "produktem" przeznaczonym dla określonego "targetu". Teraz wszystko się produkuje i targetuje. (śmiech) Więc rynek komercyjny jest inny niż pozostałe sytuacje. Należy do pop kultury i w związku z tym Lady Gaga ma kanapkę na głowie, bo pewnie spec od PR doszedł do wniosku, że to się będzie świetnie sprzedawać. Jeśli ktoś to lubi, to kupuje płytę i idzie na koncert. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego w przypadku Toma Waitsa czy Zakka Wylde'a. (śmiech)
Jest nowa płyta. Będzie trasa koncertowa? Gdzie będzie można przyjść Pani posłuchać w najbliższym czasie?
Jesteśmy w trakcie organizowania trasy koncertowej na wiosnę przyszłego roku. Wszystkiego będzie można się dowiedzieć z mojej strony oficjalnej i fanpage'a na Facebooku.
rozmawiał Michał Lis