Buenos Agres to nowa, bo istniejąca od dwóch lat formacja z Bielska Białej. Mimo słyszalnych inspiracji podążają własną ścieżką. W końcu łączą gatunki różniące się od siebie, co stanowi wypadkową brzmień składających się na to jedno i niepowtarzalne...
Z rozmowy z gitarzystą,
Tomaszem Wojtusiakiem dowiadujemy się o poszukiwaniach brzmienia zespołu, okolicznościach powstawania EPki
"Buenos Agres" zbierającej przychylne opinie zarówno fanów, jak i recenzentów oraz trasie koncertowej z Armią. Niedługo ukaże się pierwszy longplay grupy, o którym również parę słów.
Zazwyczaj nowy zespół po wydaniu pierwszej płyty porównywany jest do podobnie brzmiących formacji. To jest nieuniknione, jednak Was trudno "zaszufladkować" do konkretnego nurtu muzycznego.
W muzyce powiedziano już bardzo wiele. Istnieje mnóstwo gatunków muzycznych i bardzo często podejmowane są próby klasyfikowania zespołów do konkretnych kategorii czy nurtów. Robi się to trudne, gdy połączymy gatunki na pozór niepasujące do siebie. B.A. łączy trip-hop z wszechpojętym rockiem. Raz bardziej w jedną - raz w drugą stronę. Powiedzmy że jest to trip-rock i już mamy szufladkę (śmiech)
Z czego wynika połączenie różnych stylów w Waszej muzyce?
Akurat tak się złożyło, że zebrała się grupa osób słuchających muzyki w bardzo szerokim spektrum. Od typowo metalowych brzmień przez elementy elektro, aż do jazzu. I właśnie w trakcie tworzenia materiału muzycznego wychodzi, co tam komu w duszy gra. Nie chcemy zamykać się muzycznie wyłącznie w ramach określonego gatunku. Raz wymyślony schemat i powtórzony na całej płycie, tylko w każdym utworze z innym tekstem - to nie droga dla nas.
Okładka EP stała się już Waszym znakiem rozpoznawczym. Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej na jej temat?
Tak, to prawda. Zdjęcie autorstwa Damiana Puły dopasowane jest idealnie do brzmienia B.A. To rzadkość, by przy podejmowaniu decyzji dotyczącej tego, jak ostatecznie wyglądać będzie okładka - tak naprawdę pierwszej płyty - panowała jednomyślność. A tak było u nas. Fotografia jest autentycznym zapisem reporterskim z powodzi w Tychach. Nawet piękne Paprocany znane z festiwalu, czy miejsc wypoczynku mają swoje drugie oblicze. Nas to urzekło, a z tego co słyszymy - innych również.
Zdecydowaliście się na mastering B.A. w Berlinie. Dlaczego?
Mieliśmy okazję wysłania naszego materiału do różnych specjalistów od masteringu. Po przesłuchaniu wersji demo przygotowanej przez Chrisa Bauera wiedzieliśmy, że to jest właśnie to, co tak naprawdę nas interesuje. Współpraca z Chrisem od samego początku układała się idealnie. Zaangażował się w produkcję i miał kilka pomysłów na brzmienie B.A., a jednocześnie był otwarty na nasze sugestie. Wbiliśmy się w klimat muzyczny, jaki lubi Chris i nie ukrywam - to bardzo ułatwiło nam współpracę.
EP została pozytywnie przyjęta. Czy recenzje i opinie waszych słuchaczy o niej wpłynęły na efekt brzmieniowy LP?
To naturalne, że obawialiśmy się recenzji. Zespół tak naprawdę po raz pierwszy miał okazję spotkać się z niezależną opinią krytyków, recenzentów czy szerszego grona słuchaczy. Pomimo pozytywnego przyjęcia padły także uwagi krytyczne. Uważam że wiele z nich jest wręcz pomocnych dla nas. Tym bardziej wydanie EP przed LP ma sens. Efekt brzmieniowy na longplay' u jest właśnie połączeniem tego, czego nie chcielibyśmy stracić, czyli naszego brzmienia z czysto technicznym podejściem do produkcji płyty. Na pewno B.A. idzie już swoją wytyczoną muzycznie ścieżką.
Czy w odróżnieniu od EP, na LP znajdą się utwory "radio friendly"?
Nie nastawiamy się na tworzenie typowych "radio friendly songs". Biorąc pod uwagę muzykę promowaną w mediach, B.A. będzie raczej ciężko zaistnieć, ale czas pokaże. Są stacje radiowe, w których nasze piosenki już zagościły na stałe, co nas niezmiernie raduje. Tym niemniej trzy utwory, które będą na longu mieszczą się w sztywnych ramach czasowych przewidzianych dla RFS, a to już coś.
W składzie zespołu wprowadziliście zmiany, doszedł m.in. DJ. Zrezygnujecie z instrumentów klawiszowych?
Tak, zmiany personalne są, jednak... DJ także obsługuje instrumenty klawiszowe. Co więcej, w składzie zespołu oprócz DJ'a pojawił się jeszcze nowy klawiszowiec. Dało nam to także możliwość rozbudowania kontrastu muzycznego, co jest bardzo charakterystyczne dla B.A. Biorąc pod uwagę nasze upodobanie do rozbudowywania utworów, na pewno otworzyliśmy puszkę Pandory. Taka ilość instrumentów zobowiązuje do znacznie bardziej wytężonej pracy i postaramy się nie zawieść słuchacza.
Macie w planach zorganizowanie "release party" w związku z premierą longplay'a?
Wiele osób traktuje naszą EP jak płytę long. Na pewno mylący może być czas jej trwania (29m49s), jak i wielość zawartych na niej utworów. Ale to dla nas ciągle EP. Release party przewidujemy po pojawieniu się longplay'a.
Wkrótce Wasza pierwsza trasa koncertowa. Wspólna z Armią. Czego oczekujecie po niej?
Trasa z Armią to dla B.A. niewątpliwie wyróżnienie. Będziemy mieli okazję zaprezentować się na żywo u boku legendy polskiej sceny. Ponadto, jesienią pojawimy się także na koncertach w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Toruniu i Warszawie. Płyta - płytą, ale koncert daje możliwość kontaktu ze słuchaczem. Dla zespołu nie ma chyba większego źródła motywacji do dalszej pracy od publiczności, która daje się ponieść granej muzyce.
Możemy spodziewać się trasy po Europie u boku jednego z Waszych idoli?
Występ z Archive lub Riverside to piękna sprawa... Marzenia są po to, by je spełniać, a przekonanie stwarza rzeczywistość i tego się trzymajmy (śmiech)
W takim razie życzę powodzenia w realizacji marzeń. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję w imieniu swoim, jak i całego zespołu!
Wojciech Margula