David Kilminster
Bywają ludzie, którzy są farciarzami, czasem i nawet lepiej - utalentowanymi farciarzami, a ich umiejętności w jakiejś dziedzinie sprawiają, iż gąszcz okazji ich nie przeraża Wbrew pozorom wykorzystanie ofiarowanej przez los szansy nie należy do błahych zadań. Historia zna jednak przypadki, gdy dochodzi to do skutku. Takim artystą, który dopiął swego jest David Kilminster, gitarzysta od siedmiu lat należący do zespołu Rogera Watersa. W związku z faktem, iż w sierpniu wraz z tą ekipą ponownie odwiedzi nasz kraj, by zagrać koncert, będący częścią trasy "The Wall Live", poprosiłam go o udzielenie mi wywiadu. Od pewnego emocjonującego przesłuchania po inspiracje - uchylił rąbka tajemnicy, a ja mam nadzieję, że opowieść owego wyjątkowego muzyka również i Państwa zafascynuje.
U Johna Wettona struktury kompozycji były praktycznie stałe, ale z Rogerem po raz pierwszy występowałem z odsłuchami dousznymi, nagraniami typu "click tracks" oraz całą oszałamiającą oprawą. Nie można też zapomnieć o licznej publice!
W kwestii samodoskonalenia - zawsze staram się wprowadzać poprawki i pracować nad najsłabszymi ogniwami. Jeśli jednak już o tym mówię - chciałbym mieć lepsze vibrato. Takie w stylu Ygwiego byłoby fajne, ale ja korzystam ze struny E grubości 0.010, a on 0.008, więc jest to dla niego łatwiejsze!
A później w maju ruszam w trasę po Europie z moim przyjacielem (i zarazem niestamowitym wokalistą) Murrayem Hockridgem, by promować nasz akustyczny album "Closer to Earth". Oczywiście w lipcu znów będę grał z Rogerem Watersem!
Życie jest dobre!