Z basistą i wokalistą stoner/rock’n’rollowego Red Fang rozmawiamy o nieudanej zeszłorocznej wizycie w Polsce, festiwalach muzycznych oraz o nadchodzącym, drugim albumie zespołu w barwach Relapse Records.
Aaron okazał się być bardzo skromnym rozmówcą, który lakoniczne odpowiedzi poprzedzał sporym łykiem piwa, które na całe szczęście nie zmąciło sympatycznej atmosfery.
Na początek, zadam Ci niezwykle tendencyjnie pytanie: skąd wzięła się wasza nazwa? Dziś wydaje mi się, że nowe zespoły, bo wciąż za taki was traktuję, nie przywiązują do tego zbytniej wagi.
Wiem co masz na myśli. W 2005 roku, kiedy wraz z Johnem (perkusistą - przyp.red) zostaliśmy bez kapeli zdecydowaliśmy się pojammować razem. Wyszło zajebiście, więc nie mieliśmy zamiaru się rozstawać. Niedługo potem, przekonaliśmy Bryanna (drugiego wokalistę) aby przeniósł się z powrotem do Portland. Przy okazji, okazało się, że Bryan ma pełno gotowych tekstów i wokali oraz kilka szkieletów kompozycji, które wspólnie połączyliśmy z tym, co sami przygotowaliśmy i voilà. Dopiero wtedy zaczęliśmy myśleć nad nazwą i szczerze mówiąc, Red Fang zostało tylko dlatego, że na liście na której mieliśmy różne inne dziwaczne wyrazy, akurat Red Fang nie otrzymało żadnych głosów na nie. Więc, był to raczej przypadkowy wybór.
Od początku myśleliście o tym, aby mieć dwa wokale? Osobiście uwielbiam oba.
Dzięki! Wiesz, kiedyś w czasie małej i organizowanej na własny koszt trasy, Bryan miał problemy z głosem. Dosłownie zamilkł, dlatego zdecydowałem, że spróbuję zaśpiewać jego partie. Po czasie doszedłem do wniosku, że mogę to robić również na własną rękę i koniec końców robimy to teraz we dwójkę.
Jak do tej pory wydaliście jeden album dla Relapse. Obecność takiego zespołu jak Wasz w katalogu który skupia brutalne akty jak Necrophagist, Spawn of Posession czy grindcore’owe hordy jest co najmniej zaskakująca. Jak do tego doszło?
Dobrze, że wspomniałeś o Necrophagist bo to jedna z moich ulubionych kapel, i mam nadzieję, że Wasi czytelnicy też ich lubią. Cóż, prawdę mówiąc, kiedy działaliśmy na własną rękę wielokrotnie nam odmawiano. Sytuacja uległa zmianie kiedy zatrudniliśmy menadżera z prawdziwego zdarzenia, który dosłownie przekonał Relapse do tego aby wzięli nas pod swoje skrzydła.
Jesteście znani z kompletnie powariowanych teledysków, zwłaszcza obrazek do "Wires" to kawał solidnej rozróby. Coś podobnego normalnie dzieje się tylko w Rosji, a wy za pieniądze wytwórni urządziliście sobie alko weekend z rozróbą (śmiech)
Nie mogliśmy postąpić inaczej. Metalowe teledyski są na ogół bardzo nudne, stąd pomysł na rozróbę. Cholera, chciałbym to zrobić jeszcze raz!
W klipach pijecie niezwykłe ilości piwa. To taki Wasz znak rozpoznawczy?
Zdecydowanie tak! Wy podobno kochacie wódkę? (śmiech)
Tak, dlatego Szwedzi kochają grać u nas koncerty (śmiech) Wróćmy jednak do mniej pijackich spraw. Rok temu mieliście wystąpić na festiwalu Asymmetry we Wrocławiu. W tym roku macie zaplanowany występ na polskiej edycji Metalfest. Dojdzie do skutku?
Jak najbardziej! Cholera, nawet nie wiesz jak bardzo jest nam przykro z powodu tego, że nie zagraliśmy. Paru naszych znajomych wzięło udział w feście i byli bardzo zadowoleni, więc - cóż - nasz strata. Wiem, że wielu uczestników było wkurzonych z powodu braku naszego zespołu w lineupie, ale to już przeszłość. W tym roku, w Jaworznie, tak? Dobrze mówię? Zagramy naprawdę bardzo fajny, choć nie lubię tego mówić, specjalny set - albo i dwa. Tylko dla Polskich fanów.
Skoro już rozmawiamy o festiwalach. Dyrektorzy największych tego typu eventów w Europie przewidują zmierzch podobnych imprez. To dziwne, ponieważ, sądząc tylko po wschodniej części naszego kontynentu głód gitarowej muzyki jest ogromny. Jak myślisz, co może wyprzeć te imprezy? Streaming online? Chociaż, czekaj, część imprez już się tak odbywa…
Wiesz co, trochę ciężko mi się na ten temat wypowiadać. Sam jakoś specjalnie nigdy na takie imprezy nie jeździłem, nie mamy ich wiele w Stanach, a koncerty na dużych scenach gramy dopiero od tego roku. Mam jednak nadzieję, że nikt świadomie nie zdecyduje się na to, aby siedzieć w domu z - nomen omen - browarem, zalegając przy kompie i oglądając jak np. Necrophagist produkuje się na scenie. Nie o to w tym wszystkim chodzi.
Wielu muzyków, w tym dla przykładu, wokalista Trap Them szczerze przyznaje, że gdyby nie sponsorzy, kapela w ogóle nie mogła by funkcjonować. Tak ciężko wyżyć z grania? Wiem, że niektórzy promotorzy lub kluby starają się zarobić na kapelach udostępniając im miejsce do sprzedaży merchandise za opłatą. To chore.
Zgadzam się, ale trzeba z tym walczyć. Wiesz, my generalnie nie traktujemy "kariery" w Red Fang, jako źródła przychodów. Mimo, że mamy całkiem fajny merch, który się dobrze sprzedaje, to nie mamy z tego kokosów. A żeby grać, obniżamy stawki jak tylko możemy. Gramy właściwie wszędzie, gdzie jest scena i gdzie możemy się kimnąć lub odświeżyć. Wiem, że może to brzmi trochę fałszywie, zwłaszcza, że mamy agencję taką jaką mamy, ale tak właśnie jest. Ze smutkiem stwierdzam iż metalowy świat wygląda teraz inaczej niż pięć lat temu, i ciężko jest się do niego dostosować. Niezależnie, czy mówimy tutaj o nas - niemłodych już gościach, czy o kompletnych debiutantach.
Młodzi muzycy muszą mieć brody takie jak wy żeby sobie poradzić? (śmiech)
Jasna sprawa! Kto nie ma brody ten nie gra metalu! Albo kto nie ma mojej brody ten nie gra metalu (śmiech)
Czego oczekujesz od sceny w tym roku? Z czym wiążesz największe nadzieje?
Z nowymi zespołami, które dalej będą wypuszczać świetne albumy. Jestem zszokowany ilością nowości, które mi się podobają i nie chciałbym aby to uległo zmianie.
Dzięki za Twój czas. Do zobaczenia w Jaworznie. Na browarze lub wódce o której mówiliśmy wcześniej.
Picia wódki z Polakami trochę się boję, ale piwa nie odmówię! Będziemy mieć trochę wolnego czasu więc liczę na to, że nasi fani pokażą nam jakieś ciekawe miejsca. Albo piwiarnie.