Michał Mierzejewski (Symphonic Theater of Dreams)
Wywiady
2013-04-18
Symphonic Theater of Dreams to projekt nieprzeciętny jak na polskie realia - tym bardziej, że przecież bezprecedensowy. Symfoniczny hołd złożony gigantom progresywnego metalu, grupie Dream Theater.
Temat jak najbardziej nośny. Za wszystko odpowiedzialny jest młody kompozytor, Michał Mierzejewski, który przy okazji niedawnej premiery "A Symphonic Tribute to Dream Theater" postanowił czytelnikom "Gitarzysty" opowiedzieć o początkach projektu, fascynacji muzyką Dream Theater, inspiracjach, sile internetu oraz… historię o spełnianiu marzeń.
Grzegorz Bryk
Był 2010 rok, gdy Mike Portnoy zamieścił na swoim Twitterze link do fragmentów Twoich aranżacji "The Count of Tuscany" i "The Best Of Times". Pamiętasz jak się wtedy poczułeś?
Doskonale pamiętam ten dzień. Moje pierwsze interpretacje muzyki Dream Theater były tylko pomysłem. Gdy zamieściłem krótkie fragmenty "TCoT" oraz "TBoT" na YouTube oraz na oficjalnych forach muzyków Dream Theater nie sądziłem, że spotkam się z taką miłą reakcją fanów. Kilka dni później dostałem prywatne wiadomości od fanów Dream Theater z gratulacjami, że Mike Portnoy jest zachwycony pomysłem. Wszedłem na Facebooka oraz Twittera i z niedowierzaniem czytałem ten krótki, ale jak wspaniały post jednego z najlepszych perkusistów świata. Dla młodego muzyka i kompozytora było to niesamowite przeżycie i ogromne osiągnięcie.
Opowiedz jak to właściwie wyglądało, bo jest to niezwykle ciekawa historia o tym, jak wiele można osiągnąć praktycznie bez wychodzenia z domu.
Według mnie siła internetu jest ogromna. Wspaniałe jest to, że można pokazać światu swoją pracę, pomysły oraz idee całkowicie za darmo. Przy odrobinie szczęścia można uzyskać dużą pomoc i zaistnieć w świecie. Trzeba tylko wierzyć i dążyć do celu. Muszę przyznać, że gdyby nie Internet oraz reakcje muzyków Dream Theater na SToD, to projektu by nie było. To właśnie sieć internetowa dała mi nadzieję i zastrzyk adrenaliny, by nadal rozwijać tak ogromne przedsięwzięcie jakim jest Symphonic Theater of Dreams.
Utwory, który wtedy opublikowałeś w Internecie w rzeczywistości były stworzone przy pomocy programu komputerowego?
Tak, to prawda. Utwory były stworzone za pomocą programu nutowego z podpiętymi wtyczkami VST. Stworzyłem partyturę, wyeksportowałem każdą ścieżkę (było ich około 56) i bawiłem się w mastering w programie Cubase. Gdy teraz porównuję pierwsze symulacje komputerowe z wydaną płytą, mam ogromny uśmiech na twarzy i myślę: "Wspaniale, że ten projekt aż tak się rozwinął w ciągu trzech lat".
Posiadasz orkiestrę Sinfonietta Consonus, studiowałeś kompozycję w Akademii Muzycznej w Gdańsku - wnoszę więc, że bliżej powinno Ci być do muzyki orkiestrowej właśnie niż metalowej, skąd więc wzięła się Twoja fascynacja Dream Theater? Co aż tak mocno Cię do niej ciągnie, że zapragnąłeś złożyć jej hołd?
Moja fascynacja zespołem Dream Theater zaczęła się w latach gimnazjalnych. Gdy mieszkałem w olsztyńskim internacie rockiem progresywnym zaraził mnie kolega. Wcześniej byłem zafascynowany Metallicą i Rage Against of Machine - to z kolei zasługa mojego wujka.
Dream Theater to dla mnie wspaniała synestezja rozbudowanej harmonii, melodyki oraz niesamowitej wirtuozerii. Pierwszym album jaki usłyszałem był "Scenes from a Memory". Byłem zachwycony jakością materiału, wspaniałym konceptem i techniką muzyków. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do ich stylu, ale im głębiej zanurzałem się w tę twórczość to czułem, że ta muzyka działa na mnie jak uzależnienie. Z biegiem czasu zacząłem analizować ich pomysły, starałem się zapisywać metra oraz harmonię. Pamiętam jak rzuciłem sobie wyzwanie zapisu metrycznego w utworze "The Dance of Eternity". Do dziś wspominam jak trudne to było "dyktando". (śmiech) Wspaniałe doznania miałem podczas mojego pierwszego koncertu Dream Theater (Poznań 2005). Od tamtej pory zakochałem się w muzyce tego zespołu.
Dream Theater to dla mnie wspaniała synestezja rozbudowanej harmonii, melodyki oraz niesamowitej wirtuozerii. Pierwszym album jaki usłyszałem był "Scenes from a Memory". Byłem zachwycony jakością materiału, wspaniałym konceptem i techniką muzyków. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do ich stylu, ale im głębiej zanurzałem się w tę twórczość to czułem, że ta muzyka działa na mnie jak uzależnienie. Z biegiem czasu zacząłem analizować ich pomysły, starałem się zapisywać metra oraz harmonię. Pamiętam jak rzuciłem sobie wyzwanie zapisu metrycznego w utworze "The Dance of Eternity". Do dziś wspominam jak trudne to było "dyktando". (śmiech) Wspaniałe doznania miałem podczas mojego pierwszego koncertu Dream Theater (Poznań 2005). Od tamtej pory zakochałem się w muzyce tego zespołu.
Moimi faworytami zawsze będą "Scenes from a Memory" oraz druga płyta "Six Degrees of Inner Turbulence". A Twoim zdaniem, zarówno z punktu widzenia kompozytora jak i fana, która z płyt Dream Theater może uchodzić za tą najlepszą - i przy okazji, jak oceniasz obecne poczynania kapeli?
Muszę przyznać, że możemy mieć podobne gusta jeśli chodzi o twórczość Dream Theater. "SFaM" oraz "SDoIT" to znakomite płyty. Dla mnie "SFaM" to wspaniały koncept album. "SDoIT" jest spójną płytą z potężnymi riffami, szalonymi pomysłami oraz znakomitymi balladami.
Jeżeli chodzi o resztę płyt, to ciężko jest mi wybrać moją ulubioną. Według mnie głównym problemem - o ile można nazwać to problemem - jest zróżnicowanie kompozycji na poszczególnych krążkach. Na "Octavarium" możemy usłyszeć wspaniałe utwory takie jak "Sacrificed Sons" czy "Octavarium". Do reszty materiału bardzo rzadko wracam. Album "Train of Thought" jest mroczny i w całości bardzo dobry, ale zauważmy, że od poprzedniej płyty ("Six Degrees of Inner Turbulence") oraz następnej ("Octavarium") bardzo, ale to bardzo się różni pod względem stylistycznym. Jak dla mnie na każdej płycie Dream Theater możemy znaleźć parę znakomitych utworów jak i słabszych. Ich muzyczny język jest tak różnorodny, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Dla mnie jest to duży plus - dla innych może być to minus.
Jeśli chodzi o najnowszą płytę "A Dramatic Turn of Events" to nazwałbym ten krążek "przejściowym". Dla mnie to bardzo mocna pozycja. Jest na niej wiele dobrych utworów oraz inspirujących fragmentów. Według mnie fakt, iż nowy perkusista Mike Mangini nie brał udziału w tworzeniu muzyki to duży minus tej płyty. Oczywiście to nie jest wina zespołu, bo jak dobrze wiemy z powodu całej tej skomplikowanej sytuacji związanej ze zmianą perkusisty, po prostu nie było szans by nowy bębniarz towarzyszył muzykom podczas tego procesu. Dream Theater jest teraz w studiu i nagrywa kolejny album. Mogę się założyć, że forma najnowszego krążka będzie bardzo "połamana" metrycznie. Spodziewam się ogromnego sukcesu.
Jeżeli chodzi o resztę płyt, to ciężko jest mi wybrać moją ulubioną. Według mnie głównym problemem - o ile można nazwać to problemem - jest zróżnicowanie kompozycji na poszczególnych krążkach. Na "Octavarium" możemy usłyszeć wspaniałe utwory takie jak "Sacrificed Sons" czy "Octavarium". Do reszty materiału bardzo rzadko wracam. Album "Train of Thought" jest mroczny i w całości bardzo dobry, ale zauważmy, że od poprzedniej płyty ("Six Degrees of Inner Turbulence") oraz następnej ("Octavarium") bardzo, ale to bardzo się różni pod względem stylistycznym. Jak dla mnie na każdej płycie Dream Theater możemy znaleźć parę znakomitych utworów jak i słabszych. Ich muzyczny język jest tak różnorodny, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Dla mnie jest to duży plus - dla innych może być to minus.
Jeśli chodzi o najnowszą płytę "A Dramatic Turn of Events" to nazwałbym ten krążek "przejściowym". Dla mnie to bardzo mocna pozycja. Jest na niej wiele dobrych utworów oraz inspirujących fragmentów. Według mnie fakt, iż nowy perkusista Mike Mangini nie brał udziału w tworzeniu muzyki to duży minus tej płyty. Oczywiście to nie jest wina zespołu, bo jak dobrze wiemy z powodu całej tej skomplikowanej sytuacji związanej ze zmianą perkusisty, po prostu nie było szans by nowy bębniarz towarzyszył muzykom podczas tego procesu. Dream Theater jest teraz w studiu i nagrywa kolejny album. Mogę się założyć, że forma najnowszego krążka będzie bardzo "połamana" metrycznie. Spodziewam się ogromnego sukcesu.
Kiedy zrozumiałeś, że muzyka jest tym, czym chcesz się zajmować w życiu? Wiem, że Twoi rodzice są muzykami - znacząco wpłynęli na to postanowienie?
Gdy byłem w drugiej klasie podstawówki, moi rodzicie zaproponowali i zachęcili mnie do zdawania egzaminu wstępnego do szkoły muzycznej w moim rodzinnym mieście Lidzbarku Warmińskim. Zgodziłem się, przeszedłem egzamin wstępny z bardzo dobrą punktacją i tak zacząłem swoją edukację gry na skrzypcach. Kompozycja i aranżacja stała się moją pasją kilka lat później. Gdyby nie rodzice, to moje życie z pewnością potoczyłoby się inaczej.
Co uważasz za swoje największe dokonanie - nie licząc oczywiście Symphonic Theater of Dreams?
Założenie orkiestry Sinfonietta Consonus.
Czy prócz Dream Theater masz jeszcze jakichś swoich faworytów w progresywnym półświatku?
Steven Wilson, Neal Morse, Riverside, Haken i wiele projektów pobocznych Dream Theater oraz byłych członków zespołu.
Panowie z Dream Theater zauważyli Twoje aranżacje, nawiązaliście kontakt - czy ostatecznie bardzo pomogli w realizacji Twojego marzenia związanego z Symphonic Theater of Dreams? Wielokrotnie zresztą na ten temat rozmawialiście (chociażby po koncercie w Poznaniu).
Zespół pomagał nam w wielu sprawach związanych ze SToDem. Udzielali rad, wyrażali swoje opinie. Bardzo chętnie rozmawiali z nami przed koncertami jak i po. To bardzo przyjaźni ludzie, którzy doceniają takie przedsięwzięcia. Najwięcej czasu poświęca nam Pan Jordan Rudess. On przyjął nas pod swoje skrzydła i zawsze stara się odpisać na e-maila czy też porozmawiać na Skypie. To on napisał do mnie prywatnie jako pierwszy, co było dla mnie ogromnym szokiem!
Oczywiście miałem już okazję wysłuchać płytki, która gdy o tym rozmawiamy powinna pojawiać się na sklepowych półkach. Rozumiem, że Dream Theater również się z materiałem zapoznali? Podobał im się efekt końcowy Twojej pracy?
Jordan Rudess słyszał naszą płytę i jest pod ogromnym wrażeniem, co dla nas jest sukcesem. John Petrucci jest w trakcie przesłuchiwania materiału. Dostęp do albumu posiadają wszyscy członkowie zespołu, jak i również Mike Portnoy, ale na dzień dzisiejszy nie znam opinii poszczególnych osób.
Zresztą całkiem spora rzesza ludzi zaangażowała się w projekt: od muzyków Dream Theater, poprzez odpowiedzialnego za grafikę Stephena van Baalena, skompletowany przez Ciebie zespół, aż po wydawcę, który nie poskąpił środków na to, by płyta wyglądała świetnie nawet z czysto wizualnego względu. Myślisz, że to kwestia dość chodliwego tematu czy przede wszystkim pasji?
Osoby trzecie mogą powiedzieć, że to chodliwy temat. Symphonic Theater of Dreams stworzyłem z pasji do muzyki i z miłości do Dream Theater. Wydaje mi się, że muzycy z orkiestry (głównie studenci), goście specjalni, grafik, managerka, wydawca, ekipa dźwiękowców i filmowców są częścią projektu ze względu na pasję i zamiłowanie do sztuki.
Ostatecznie kompozycje na "A Symphonic Tribute To Dream Theater" są raczej interpretacjami niż coverami, co oczywiście jest wielkim plusem krążka. Zbyt ciężko było rozpisać ten instrumentalny nadmiar w muzyce Dream Theater na orkiestrę, czy po prostu od początku taka była Twoja wizja?
To była wizja. Nie zależało mi na przepisaniu utworów DT nuta po nucie. Chciałem tego uniknąć. Orkiestracja i zapisanie tych trudniejszych utworów jest rzeczywiście wymagające, ale jak najbardziej wykonalne. Płyta SToD to moja interpretacja zapisana w partyturze jak i późniejsze wyklarowanie poszczególnych uczuć muzyków podczas wykonywania tych utworów. Moim głównym celem było przekazanie piękna muzyki Dream Theater oraz wniesienie czegoś świeżego, ale nie odbiegając zbytnio od formy oryginalnej kompozycji.
Album otwiera skomponowany przez Ciebie utwór "Overture - When Dreams Come True", który zdradza - przynajmniej w moim osądzie, że chyba bardziej od autentycznych klasyków inspiruje Cię muzyka filmowa. Gdybym miał pokusić się o jakieś typy, to wymieniłbym tu przede wszystkim wpływy Johna Williamsa i Hansa Zimmera. Słuszne to przypuszczenia?
Bardzo słuszne. Jestem ogromnym fanem twórczości tych dwóch kompozytorów jak i paru innych jak Danny Elfman, Howard Shore czy Mychael Danna. Dla mnie John Williams to mistrz instrumentacji i orkiestracji. Wiele się od niego uczę. Muzyka filmowa i muzyka z gier to ogromna kopalnia perełek i pokłady wspaniałej sztuki.
Płyta jest, materiał był już ogrywany przy różnych okazjach. Kiedy możemy się spodziewać, że Symphonic Theater of Dreams ruszy w jakąś większą trasę? Zapowiadają się występy za granicą?
Pracujemy nad tym. Symphonic Theater of Dreams to ogromne przedsięwzięcie. Wyruszenie w międzynarodową trasę to trudny logistycznie temat, ale wszystko jest na dobrej drodze.
Z punktu widzenia czasu i faktu, że masz już to wszystko za sobą: ciężko było zrealizować marzenie?
Gdy patrzę na przeszłość stwierdzam, że bardzo ciężko. Wiele pięknych chwil, ale również trudniejszych momentów spotkało nas na krętej drodze. Dzięki wspaniałym ludziom, pasji i wierze w powodzenie i sukces, postawiliśmy duży krok do przodu. Jestem szczęśliwy, że się udało i z niecierpliwością czekam na kolejne etapy naszego projektu.
Grzegorz Bryk