Clockwork Angels... w słowach Alexa Lifesona
Alex Lifeson, gitarzysta Rush rozkłada najnowszy album "Clockwork Angels" na czynniki pierwsze.
Caravan
Ten numer był napisany nieco wcześniej, ma już w zasadzie kilka lat. Graliśmy go na trasie i powoli sobie dojrzewał. Lubię go, bo ma wspaniały riff i powykręcane partie keyboardu. Zagłębienie się w ten kawałek i zmiksowanie na nowo ze świeżym podejściem było bardzo fajnym doświadczeniem. Myśleliśmy też o ponownym nagraniu go - ale w końcu nie znaleźliśmy powodu - wykonanie naszych partii i brzmienie instrumentów w zupełności nas satysfakcjonowało. Zdecydowaliśmy się na ponowny miks, by dostosować numer do brzmienia reszty albumu. Zmieniło to nieco perspektywę. To zabawne - ludzie mówią mi, że słyszą nowe partie w utworze i pytają, czy nagrywaliśmy go od nowa. Taki efekt wywołuje podkreślenie innych instrumentów.
BU2B
Kocham BU2B za jego moc. Brzmi potężnie - w starym, zeppelinowskim stylu - ma mocny, bluesowy riff. Chorus jest bardzo energetyczny, a tekst zgrywa się z tym, co się dzieje w tym numerze muzycznie. Jeśli chodzi o gitary, używałem tu Les Paula ’59 i Telecastera, których brzmienia były nałożone na siebie. Jest w sumie około sześciu ścieżek gitarowych.
Clockworks Angels
Pewnego dnia snułem się się po domu i w końcu stworzyłem dość długi kawałek muzyki, który niemal w całości przekształcił się w "Clockwork Angels". Uwielbiam to proste, energetyczne granie w zwrotkach. Poprzedzające je części są bardzo dramatyczne i przenoszą nas do innego miejsca. W środku numeru pojawia się nagle bluesowa sekcja, która podkreśla klimat oddawany przez tekst. Potem wszystko przechodzi w piękne, pnące się w górę, gitarowe arpeggio.
The Anarchist
"The Anarchist" był chyba pierwszym numerem, jaki napisaliśmy na ten album. Ma już kilka lat. Jest to kawałek, który naprawdę kopie i jest bardzo mocną częścią całej płyty. Można tu znaleźć wschodnie inspiracje, obecne już wcześniej w naszej muzyce, które wszyscy dobrze czujemy i uwielbiamy. Nick (producent), podczas pierwszego dnia w studio zaproponował, żebyśmy po prostu zaczęli grać, składając na żywo pomysły, a on będzie to rejestrował. Myślę, że było to niemałe wyzwanie dla Neila (Peart), ale jest on osobą, która ciągle potrzebuje tego rodzaju podniet w życiu.
Carnies
Uwielbiam otwierający riff z pięknie brzmiącymi harmonicznymi. Przypomina trochę Hendrixa lub Robina Trowera. Refreny są mocne, mają karnawałowy charakter i brzmieniem różnią się od zwrotek oraz sekcji bridge. Bridge przypomina mi coś, ale nie mogę skojarzyć co to jest. W wielu momentach na albumie jest podobnie: z czymś mi się coś kojarzy, ale nie jestem w stanie powiedzieć co to za utwór, czy z jakiego okresu pochodzi.
Halo Effect
Myślę, że podążaliśmy w nieco innych kierunkach przy pracy nad tym numerem. Pamiętam jak siedziałem w jednym z 3 pomieszczeń w studio i zacząłem grać na akustyku. Geddy bezgłośnie powtarzał słowa piosenki i nagle dołączył się z graniem - od tego momentu zaczęliśmy rozwijać ten utwór. Chodzi tu o emocjonalne, spontaniczne decyzje, których nie omawialiśmy wcześniej. Całkiem często, tak jest w związkach - uważasz, że coś jest ok, ale w rzeczywistości niestety tak nie jest. Piosenka musiała być jednocześnie słodka i ciężka zarazem. Potrzebowaliśmy połączenia takich dwóch kontrastów i myślę, że udało nam się to zrealizować. Jest tu piękne, akustyczne brzmienie i nietypowa dla naszej muzyki, część solowa. Jest taka lekka i frywolna, coś jak motyle w brzuchu, kiedy zakochasz się w kimś.
Seven Cities Of Gold
To utwór w kinowym stylu. Możesz w nim usłyszeć niebezpieczeństwa wielkiego miasta. Kiedy wyciszamy główny riff, nagle znajdujesz się w samym środku aglomeracji, z całym jej gwarem, możliwościami i problemami. Ten numer napawa cię takim klimatem. Jest dokładnie taki, jak sobie założyłem. Kocham też zakończenie... gitara zwierzęco zawodzi, kiedy wyjeżdżasz z miasta.
The Wreckers
Komponując ten numer, zamieniliśmy się z Geddym instrumentami. W czasie nagrania powróciliśmy do swoich gitar, ale obaj byliśmy pod wpływem tego, co każdy wcześniej zagrał - myślę, że dobrze to obrazuje, w jaki sposób czasem pracujemy. To było bardzo przyjemne i twórcze doświadczenie. "The Wreckers" napisany jest w popowym stylu. Nie jest zbyt ciężki, ale ma taki rodzaj emocji, który pcha go w stronę mocnego rocka. Zwrotki podobają mi się chyba najbardziej ze wszystkich dotychczasowych nagrań Rush. Co ciekawe, musieliśmy się sporo napracować, żeby odpowiednio siedziały w numerze. Akustyczne gitary brzmiały zbyt słodko, za mało kontrastowo. Po wielu próbach nagraliśmy zwykłe akordy i dodaliśmy harmonicznych, co stworzyło naprawdę piękny klimat.
Headlong Flight
Zaczęliśmy grać i w końcu przerodziło się to we wspaniały, długi jam. W powietrzu krążyło mnóstwo pomysłów - wszystkie grane w standardowej tonacji E. Potem pocięliśmy to na kawałki, wybraliśmy fajne momenty i złożyliśmy do kupy. Przy słuchaniu wszyscy mieliśmy podobne myśli: "Boże, zrobiliśmy coś naprawdę wyjątkowego - może powinniśmy zrobić z tego numer instrumentalny?" Ale w końcu, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zdecydowaliśmy, że nie będzie utworu instrumentalnego na tej płycie.
BU2B2
Nie ma tu gitary, ani basu. Skonstruowaliśmy ten utwór opierając się na innych instrumentach. Napisałem tu partie smyczków, nagrane na keyboardach. To taki rodzaj ciągle płynącego numeru. Wokal Geddy’ego brzmi tu niemal bluesowo. Jest to część osobistej historii, ważnej dla Neila - chciał, by właśnie tutaj się znalazła.
Wish Them Well
Uwielbiamy pracować z tekstem, ale ten numer okazał się naprawdę ciężki w interpretacji. Pierwsza wersja bardzo różniła się od tej na płycie, była bardziej eteryczna, z delayami w stylu Edge’a. Wyrzuciliśmy ją i zaczęliśmy kombinować z innym klimatem, który w końcu też wyrzuciliśmy - to nie było to. Czasem tak się zdarza, szczególnie kiedy się coś zbyt mocno forsuje. Po dwóch próbach postanowiliśmy zupełnie innego podejścia, z prostymi ćwierćnutami i standardową progresją akordów. Całość bardzo pasowała do tekstu i była prowokująca, bezpośrednia i wystarczająco intrygująca, by wzbudzić zainteresowanie. Jednocześnie uznaliśmy, że prosty w przekazie utwór przyda się na tak złożonej płycie. Gitary brzmią tu klasycznie i potężnie... no i ten niesamowity sound Marshalla.
The Garden
To chyba najpiękniejszy utwór na płycie. Jest tu jedna z moich ulubionych solówek gitarowych. Kiedy jej słucham, łzy same napływają mi do oczu. Idealny kawałek na zakończenie.