Zespół Agressiva 69 powstał w Krakowie w roku 1989 i uważany jest za pioniera rocka industrialnego w Polsce. Wydał dziewięć albumów, był dwukrotnie nominowany do nagrody muzycznej Fryderyk - w roku 1997 ("2.47") i w roku 2012 ("Republika 69").
Grupa występowała na największych scenach w Polsce i Europie m.in. z zespołami Prodigy, Paradise Lost, New Model Army, The Mission, Front 242 czy Alphaville. Takie osobowości jak Martin Atkins (PIL, Killing Joke, Nine Inch Nails, Pigface) czy Wayne Hussey (The Mission, Sisters Of Mercy) wzięły udział w nagraniach wydanego w 2005 roku albumu "In" uznawanego za najlepsze jak do tej pory wydawnictwo Agressivy.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, członkami zespołu są: Tomek Grochola (wokal), Jacek Tokarczyk (gitara), Robert Tuta (bas), Filip Mozul (perkusja). Czy możesz powiedzieć, od kiedy Agressiva 69 tworzy i występuje w takim składzie?
Wydaje nam się, że gramy w tym składzie od zawsze. Jest nam bardzo dobrze w obecnym gronie. Filip dołączył do nas w grudniu 2010 roku, niedługo po tym, jak rozstaliśmy się z Bodkiem i Dżabim.
Jaka jest geneza tej - jakby się mogło wydawać - rewolucyjnej korekty składu?
Po prostu tak musiało być, przeznaczenie (śmiech). A więc po to, żeby mogło być tak jak teraz, musiało się wydarzyć to, co się wydarzyło. Do zmiany pewnie wszyscy długo dojrzewaliśmy, aż w końcu część składu poszła w innym, a część w dobrym kierunku.
Dwie płyty w krótkim okresie po transformacji, a nieco wcześniej - no właśnie, podobno nastała martwa cisza, która była nie do zniesienia po przecież bardzo twórczym okresie funkcjonowania zespołu.
Faktycznie, w odczuciu publiczności tak to musiało wyglądać. Ale wewnątrz zespołu praca trwała przez cały czas. Dokonywała się też wspomniana wcześniej przez ciebie rewolucja w składzie. Wszystko to zajęło nam trochę czasu, a my musieliśmy okrzepnąć i dostosować się do nowej rzeczywistości. W międzyczasie w trzyosobowym składzie (Tomek Grochola, Jacek Tokarczyk i Robert Tuta) grywaliśmy w całej Polsce oraz za granicą - w Londynie i Norymberdze - jako Agressiva Live Act. Owocem tych poczynań jest między innymi album "Ummmet".
W listopadzie ubiegłego roku Agressiva 69 wydała płytę "Republika 69". Skąd pomysł na taką konfrontację z legendą Republiki? Czy to w ogóle jest próba konfrontacji, czy też może cała ta kwestia ma całkiem inne podłoże?
Ta płyta jest owocem naszych przygód z muzyką Republiki, których doświadczyliśmy. Kilka lat temu zostaliśmy zaproszeni na koncert upamiętniający działalność tej formacji. Na tę okazję stworzyliśmy własne wersje "Kombinatu" i "Porannej wiadomości". Podobne wydarzenie powtórzyło się potem raz jeszcze i powstał cover "Na barykadach walka trwa". Muzyka Republiki i sposób, w jaki ten zespół budował swój wizerunek, były nam bliskie już jako młodym chłopakom. Nie da się zaprzeczyć, że to, co robili i jak grali, było jak na tamte czasy dość rewolucyjne na polskiej scenie muzycznej. Do tego dochodziły rewelacyjne teksty, przekaz, bunt… Republika z pewnością była jednym z najważniejszych dla nas rodzimych zespołów. Podjęcie wyzwania zinterpretowania ich twórczości po swojemu, a także przepuszczenie jej przez filtr naszych doświadczeń muzycznych, stało się bardzo kuszące. W końcu dojrzała w nas myśl o nagraniu całej płyty i zaryzykowaliśmy. Dzisiaj bardzo się z tego cieszymy.
Wiadomo, że najpierw jest pomysł na płytę, materiał jest już znany i ograny, ale jednak należy zrobić to w taki sposób, aby nie narazić się fanom Republiki - to bardzo trudne zadanie...
No tak, zgadza się. Dlatego powiedzieliśmy, że podjęliśmy to ryzyko, bo tak to chyba trzeba nazwać. Ponadto wiedzieliśmy, że nie unikniemy porównań do innych artystów, którzy postanowili zmierzyć się z Republiką po swojemu. Fani Republiki byli kolejnym testem, przez który musieliśmy przejść, i chyba go zdaliśmy. Tak przynajmniej dają nam odczuć ci właśnie fani na koncertach, forach, w mailach, które do nas piszą. To dla nas duża satysfakcja.
Płyta, o której rozmawiamy, została nominowana do nagrody muzycznej Fryderyk 2012 (album roku - muzyka alternatywna). Nie jest to pierwsza nominacja dla Agressivy 69 do tego prestiżowego wyróżnienia na naszym rynku muzycznym, ale jednak chyba dość niespodziewana...
Rzeczywiście, nie jest to nasza pierwsza nominacja. Niestety, wcześniej nam się nie udało, może tym razem będzie inaczej... Trudno powiedzieć. Konkurencja jest mocna (ostatecznie zwyciężyła płyta "8" Katarzyny Nosowskiej - przyp. red.). Oczywiście bardzo nas cieszy, że nasz kolejny album otrzymał nominację, a co do tego, czy była ona spodziewana, czy nie - tworząc płytę, na pewno nie skupiasz się nad tym, czy zostanie ona nominowana do Fryderyka, czy też innej nagrody. Jak zawsze chcieliśmy dać z siebie ile się da. Fajnie, że jest to doceniane.
W przygotowaniu płyty "Republika 69" brało udział jeszcze kilku waszych przyjaciół. Kto sprawił, że to wydawnictwo posiada taką a nie inną formę, i to zarówno tę muzyczną z wieloma smaczkami, jak i tę zewnętrzną dostrzegalną na półkach sklepowych?
Tak, w procesie powstawania tej płyty wzięło udział wielu fantastycznych i zdolnych ludzi. Nagrań dokonaliśmy w Kwart Studio Piotra Lekkiego w Bochni. Współpraca przebiegała bardzo sprawnie i w fajnej atmosferze, a pomysły szybko przekuwane były w zapis. Każdy wnosił coś od siebie. Nad wokalami Tomka czuwała Ola Grochola - jego żona, a także wokalistka (Dysonans) i autorka tekstów. Można ją zresztą usłyszeć w utworach "Na barykadach walka trwa" i "Moja krew". Za projekt graficzny odpowiadał Piotrek Stochla - nasz zaprzyjaźniony artysta rzeźbiarz z Krakowa. Perkusja nagrywana była w studiu w Tarnowie pod okiem perkusisty i naszego przyjaciela Krzyśka Krupy (Flipera). Masteringiem zajął się Jarek Baran, ze współpracy z którym byliśmy bardzo zadowoleni i dlatego mamy nadzieję na jej ciąg dalszy.
Na początku tego roku pojawiło się kolejne wydawnictwo "Ummmet" - ambient z elementami industrialu lub odwrotnie. Trzeba przyznać, że tempo naprawdę zawrotne, stąd pytanie: co dalej?
Wcale nie chcielibyśmy zwalniać naszego tempa. Dlatego już pracujemy nad materiałem na nową płytę. Ma być nie tylko "agressivowo", mocno, transowo, ale i melodyjnie. Wybraliśmy też już miejsce, w którym będziemy nagrywać, jednak nie chcemy jeszcze niczego zdradzać. Możemy powiedzieć tylko tyle, że miejsce jest wyjątkowe. Pomysłów jest mnóstwo, a o ostatecznym efekcie decydować będziemy pewnie podczas nagrywania. Poza tym oczywiście gramy koncerty.
Koncerty - no właśnie, jak wygląda sytuacja? Ze sprzedaży płyt, nawet jeśli powstają one z taką imponującą częstotliwością, chyba nie jest zbyt łatwo żyć w tym kraju...
Chyba nie tylko w tym kraju. W ogóle trudno już liczyć na imponującą sprzedaż płyt, ale wciąż jednak jakaś ich liczba się sprzedaje. My po prostu robimy swoje - nagrywamy i nagrywać będziemy. Mamy zamiar działać tak intensywnie, jak to tylko jest możliwe. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie gramy muzyki mainstreamowej, jak również i z tego, co się z tym wiąże. Ale dalej będziemy to robić. Oczywiście, że najlepsza sytuacja dla muzyków to taka, żeby zajmować się tylko muzyką. Co tu dużo mówić, Agressiva wiecznie żywa! (śmiech).
Wiem, że nie udało się wam zrealizować jednego ze swych marzeń. Kilkakrotnie było już bardzo blisko, ale wciąż coś stawało na przeszkodzie. Czy są jeszcze szanse na realizację tego planu i jakie macie pomysły na najbliższe miesiące - może kolejna płyta wydawana z częstotliwością co kilka miesięcy?
Podejrzewam, że mowa o graniu z Depeche Mode. Z nimi wprawdzie nie zagraliśmy, ale wystąpiliśmy z wieloma innymi rewelacyjnymi grupami, jak choćby The Prodigy czy Ministry. Były to dla nas nie mniej ważne koncerty. Tamto się nie udało, ale cóż, trzeba iść dalej. Skupiamy się przede wszystkim na tym, co się udaje, a nie odwrotnie. Inaczej łatwo się poddać. W najbliższych miesiącach mamy w planie kilka koncertów i już żyjemy myślą o nowej płycie.
Koncert przed największą publicznością Agressiva 69 zagrała w...?
To jest jeszcze przed nami, ale chyba już wkrótce. Do tej pory wrażenie na pewno zrobiła licznie zgromadzona publiczność na Przystanku Woodstock w 1997 lub 1998 roku.
Przytrafił wam się również najmniejszy koncert świata - w Bielsku Białej. Wtedy to w hali w dniu finału mistrzostw świata w piłce nożnej graliście dla pięciu widzów.
Ależ nie, graliśmy dla trzech! To dopiero było coś! Spotkaliśmy później te osoby na Castle Party i zdradziły nam, że był to dla nich jeden z najważniejszych koncertów w ich życiu. Takie rzeczy się pamięta.
Rozmawiał: Jarek Skrzypek