Bohaterowie gitary-Paul Gilbert
Wywiady
2009-03-03
Paul Gilbert amerykański muzyk, kompozytor i instrumentalista (gitarzysta).
Ile czasu dziennie poświęcasz na ćwiczenia?
Naprawdę dużo ćwiczyłem w ciągu pierwszych lat, kiedy zaczynałem grać. Na początku taka dyscyplina jest niezmiernie ważna. Teraz gra sprawia mi prawdziwą przyjemność i nawet nie wiem, kiedy mijają godziny. Gdybym miał podać czas, jaki powinno się poświęcać na uczenie, powiedziałbym, że byłoby to do czterech, pięciu godzin dziennie. Aczkolwiek wszystko jest sprawą indywidualną. Jeśli o mnie chodzi, to zależy, czy jestem akurat w dom czy w trasie. Ogólnie mogę jednak powiedzieć, że zawsze ćwiczę dużo. Nie jestem w stanie powiedzieć ile godzin dokładnie - nie zajmuję się ich liczeniem, bo mam inne sprawy na głowie. Najważniejsze są przecież rezultaty.
Nad jakimi aspektami swojej gry najbardziej lubisz pracować?
Ostatnio dużo pracuję nad frazowaniem i grą rytmiczną w solówkach. Podobają mi się solówki z elementami gry rytmicznej, bo w nich skupiam się na zachowaniu odpowiedniego tempa gry, a nie tylko i wyłącznie na szybkości. Nie znaczy to, że gram wolniej, ale mam świadomość, że jest określone tempo, do którego powinienem się dostosować.
Czy są jakieś techniki gry, w których nie czujesz się najlepiej? Co robisz, żeby je doskonalić?
Oczywiście, że są takie techniki! Moim słabym punktem jest fingerpicking i sweeping. Ale, szczerze mówiąc, nie mam wielkiej ambicji, żeby je doskonalić. Technikę sweeping właściwie trochę lekceważę. To tak, jakbyś jednym palcem przejechał po wszystkich klawiszach pianina - prawdopodobnie najszybsza skala durowa C, jaką można zagrać na instrumencie. Raz na jakiś czas sweeping może brzmieć efektownie, ale jak się gra tą techniką na okrągło, to ludzie mogą pomyśleć, że gitarzysta postradał zmysły (śmiech).
Jak sobie radzisz z najsłabszymi elementami swojej gry? A może skupiasz się tylko na tym, w czym jesteś najlepszy?
Dla podtrzymania motywacji należy grać rzeczy, które nam dobrze wychodzą. Jeśli gra jest dla nas czymś ekscytującym, to z pewnością trudniej się zniechęcić. Podczas moich pierwszych dziesięciu lat miałem bardzo rozsądne podejście do gry: grałem tylko to, na co byłem w danej chwili gotowy. Jeśli jakaś technika była dla mnie za trudna i wychodziła mi koślawo, odkładałem ją na później. Pracowałem nad technikami, które byłem w stanie opanować w godzinę czy w jeden dzień. Dzięki temu osiągałem widoczne efekty i nauka przynosiła mi wiele satysfakcji. Nie można tu również zapomnieć o pomocy odpowiedniego nauczyciela, który wskaże nam właściwą drogę rozwoju.
Czytelnicy naszego magazynu statystycznie grają na gitarze od dwóch, trzech lat. Określają swój poziom jako początkujący lub średnio zaawansowany. Ile czasu, według ciebie, powinni spędzać na ćwiczeniu gry?
Ważne, żeby ćwiczenie przynosiło rezultaty. Jeśli ćwiczysz z metronomem i skupiasz się na technice, a nie na poszczególnych utworach, wtedy kilka godzin dziennie w zupełności wystarczy. Gra poza kontekstem muzycznym (ćwiczenie samych skal, arpeggia itd.) na pewnym etapie niestety się znudzi. Dlatego najlepiej znaleźć sobie zespół i grać regularnie albo uczyć się konkretnych piosenek. Wtedy gra staje się tak przyjemna, jak samo słuchanie muzyki. Ja zacząłem grać w zespole, gdy miałem jedenaście lat. Nie brakowało mi determinacji - kiedy koledzy szli na piwo, ja zostawałem w domu i pracowałem nad solówką, która mi nie wyszła, i ćwiczyłem, aż wreszcie opanowałem ją do perfekcji.
Czy masz swoje ulubione ćwiczenie? Możesz podać nam jakiś przykład?
W kategorii ćwiczenia traktuję niektóre klasyczne utwory, których się uczę. Stanowią dla mnie wyzwanie pod względem technicznym i pozwalają mi utrzymać się w formie. Teraz na przykład gram jedną z kompozycji Bacha. Jest tam taka zagrywka w tonacji D-dur, która jest niezłym wyzwaniem. Znajduje się tam linia melodyczna w niskich rejestrach, składająca się z dźwięków: d, e, fis, g, fis, e, d i fis, z tym że pomiędzy każdą nutą znajduje się cis oraz d - jest to zatem specyficzny przykład na dźwięk pedałowy. Zapewniam was, iż nie znalazłem jeszcze sposobu, aby to zagrać - ani kostką, ani palcami (śmiech).
Co nasi Czytelnicy powinni robić, żeby poprawić szybkość gry?
Nauczyłem się dwóch sposobów szybkiego grania. Pierwszy jest może nieco trudniejszy, ale za to daje mi dużo satysfakcji. Stosowałem go, kiedy zaczynałem grać. Grałem wtedy dużo zagrywek i próbowałem wykonywać je w setkach różnych wersji. Nie miałem żadnej metody na szybkie granie, kierowałem się raczej słuchem i instynktem. Opanowanie tej sztuki zajęło mi kilka lat! Pierwszą naprawdę szybką zagrywkę zagrałem dopiero po czterech, pięciu latach solidnych ćwiczeń. Kiedy poziom mojej gry był wyższy, sprawiłem sobie metronom i skupiłem się na graniu bardziej uporządkowanych rytmicznie struktur, ale już bez tego wcześniejszego instynktownego podejścia. I to jest ten drugi sposób, który również polecam.
Czy są takie ćwiczenia i techniki, dzięki którym twój sposób gry znacząco się zmienił, ewoluował?
Na pewno jest to string skipping. Nie była to dla mnie technika przełomowa, ale niuans, który przyniósł ciekawy efekt. Nie wymagała ona ode mnie specjalnych ćwiczeń - wcześniej opanowałem przecież techniki hammer-on i pull-off, których używałem w wielu moich zagrywkach. Można powiedzieć, że zwyczajnie poszedłem krok dalej. Kiedy zacząłem stosować string skipping, to efekt mnie bardzo pozytywnie zaskoczył.