Kwiatek do kożucha - inne spojrzenie na trzeci dzień Asymmetry Festival

Relacje

Trzeci dzień festiwalu to najlepszy line - up i najbardziej kontrowersyjny moment imprezy. Organizatorzy wyprzedali wszystkie bilety, i mimo że wcześniej informowano, że na pewno będzie dostępna niewielka ich pula "na wejściu", słowa nie dotrzymano.

Argumentem było bezpieczeństwo. Tyle tylko, że jeśli już było się szczęśliwcem i weszło się na teren festiwalu, to jakoś nie było widać tych godnych Woodstocku tłumów, które uniemożliwiałyby uczestniczenie w koncertach. Browar Mieszczański to nie Firlej i publika miała możliwość "rozejścia się" po terenie, ale to tylko w niewielkim stopniu tłumaczy jednak zaskakująco małą liczbę odbiorców. Oczywiście, na występie Killing Joke był ścisk i nawet otworzono boczne wejście, by wszyscy zainteresowani mogli wejść, ale szczerze mówiąc - mogło być dużo gorzej.

Zupełnie skandaliczne okazało się podejście organizatorów do zespołów miejscowych (w materiałach prasowych nazywanych "awangardowa sceną Wrocławia") oraz lubelskiej kapeli Panacea, przyjeżdżającej przecież z drugiego końca Polski. Mieli zagwarantowany nocleg w hotelu, zwrot kosztów podróży lub użyczenia sprzętu (wymiennie, ale powiedzmy, że byłaby to dobra opcja) oraz możliwość wprowadzenia osób towarzyszących. Na miejscu okazało się, że nie mają ani hotelu, ani nie dostaną żadnych pieniędzy, sprzętu nie muszą użyczać, za to osób towarzyszących wprowadzić nie mogą. Na uwagę, że przecież w umowie zapisano inaczej, usłyszeli od szefa festiwalu - "mogę je przepisać". Podobnie potraktowane były kapele wrocławskie, którym stawki tajemniczo zjechały o kilkaset złotych, mimo że ich członkowie technicznie pomagali przy imprezie i użyczali sprzęt.

"Redukcję kosztów" argumentowano przeróżnie: od "prestiżu grania przed Killing Joke" (usłyszała to obecna na scenie od 20 lat, koncertująca na całym świecie Infekcja) po "wysoką cenę wynajęcia terenu festiwalowego" (pomijając prawdziwość argumentu, aż chciałoby się zapytać - "co ma piernik do wiatraka?"). Warto dodać, że "gwiazdy" nie miały żadnych problemów z wprowadzaniem osób towarzyszących czy zakwaterowaniem, za to ich główną bolączką był rider, któremu organizatorzy nie zawsze mogli sprostać.

Co ma jednak powiedzieć wspomniana Infekcja, która nie dostała czasu na próbę (trzeba było wybierać - albo oni albo Guantanamo Party Program), w rezultacie czego ich występ miał fatalna akustykę i dla wielu był zwyczajnie niesłuchalny? Można odnieść wrażenie, że organizatorzy chcieli zarobić, a zarazem zaoszczędzić na "awangardzie z Wrocławia" oraz kapeli, którą zapraszali specjalnie z Lublina, by nie opłacić jej nawet kosztów podróży. Nie ma usprawiedliwienia dla tak bezczelnego podejścia do zespołów "grających przed Killing Joke", przy jednoczesnym podkreślaniu wspierania "lokalnej sceny awangardowej" (chyba ulubione słowo organizatorów).   

Cała ta sytuacja kładzie cień na Asymmetry Festival. Wiele osób, nie słuchając muzyki eksperymentalnej, pomagało przy tej imprezie, doceniało organizatorów, chodziło na dotychczasowe, "firlejowe" jej edycje. W tym roku bezprecedensowo pogrzebano dotychczasowe dokonania, ustanawiając niechlubne  nowe "standardy". Bezczelne podejście organizatorów do kapel grających na scenie klubowej (Infekcja jako jedyna zagrała na "medium stage"), traktowanie "club stage" jako kwiatka do kożucha, zasłanianie się promowaniem "sceny awangardowej" i jawne hierarchizowanie wykonawców, wbrew temu, co twierdzili w wywiadach przed imprezą sami organizatorzy, wreszcie "elastyczne" podejście do umów - wszystko to budzi niesmak i stawia pod znakiem zapytania dalsze wspieranie tej imprezy.

Owszem, Killing Joke zagrało znakomicie. Owszem, Bohren & Der Club of Gore również zaprezentowało się stylowo, choć jest to raczej muzyka do słuchania w łóżku przed snem, niż na dużej sali koncertowej. Celeste, wszystkie zespoły ze sceny klubowej i "średniej", łącznie z pięknie kończącym festiwal neofolkowym A Whisper In The Noise wypadły bardzo dobrze. Wszystko to jednak musi zejść na drugi plan w kontekście skandalicznej postawy organizatorów, która nie ma żadnego usprawiedliwienia.

Krzysztof Kołacki

 

UPDATE: W ramach odpowiedzi na artykuł publikujemy oświadczenie Roberta Chmielewskiego. Przypominamy także, że redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów i komentarzy.

 

Wrocław, dnia 16.05.2012

 

 

Oświadczenie

 

 

W związku z publikacją artykułu autorstwa Krzysztofa Kołackiego pt. "Kwiatek do Kożucha - inne spojrzenie na trzeci dzień "Asymmetry Festival" informuję, że zawarte w nim informacje są niezgodne z prawdą i narażają na szwank dobre imię festiwalu i organizatorów. Trudno w niniejszym oświadczeniu odnieść się do wszystkich zawartych w tekście oszczerstw i insynuacji.

Nie jesteśmy w stanie pojąć w jaki sposób artykuł, który powstał na podstawie niesprawdzonych informacji, a zwierający ścigane prawem treści, mógł ujść oku redakcji i został przez nią rozpowszechniony.

 

Oto pierwsze z brzegu przykłady głoszenia nieprawdy:

Warunki występu zespołu "Panacea" określał ogólnie dostępny REGULAMIN ZGŁOSZEŃ DLA ZESPOŁÓW UBIEGAJĄCYCH SIĘ O WYSTĘP NA CZWARTEJ EDYCJI ASYMMETRY FESTIVAL 4.0., znajdujący się na stronie:

ww.firlej.wroc.pl/presspack/asymmetry_booking/pl/regulamin_zg%b3osze%f1_asymmetry_4_0.pdf. Żaden z zespołów nie miał zagwarantowanego noclegu i zwrotu kosztów transportu, zgodnie z pkt IV Regulaminu. Umowa z zespołem "Panacea", o której pisze autor, nigdy nie została sporządzona, więc nie mogłem proponować jej zmiany.

Kłamstwem jest także to, że zespół "Infekcja" nie miał możliwości przeprowadzenia próby technicznej.

 

Powyższe przykłady nie wyczerpują katalogu.

 

 

 

Z poważaniem

 

Robert Chmielewski