Drown My Day, My Autumn, Annotations Of An Autopsy, Frontside - 11.03.2012 - Katowice

Relacje
Drown My Day, My Autumn, Annotations Of An Autopsy, Frontside - 11.03.2012 - Katowice

Wydaje mi się, że większość relacji (w tym moja) z Deathcore Legion Tour będzie utrzymana w podobnym tonie. Z przykrością stwierdzam, że gorzkie słowa są w pełni uzasadnione.

Nie wiem czy była to wina o dziesięć złotych droższego biletu, a może braku telewizyjnych gwiazdek, ale jeśli taki skład nie przyciągnął wystarczającej liczby fanów metalcore’a, którym powinno zależeć na wspieraniu sceny, to coś jest nie tak. Domyślam się, że po zakończeniu trasy rozpocznie się seria gorzkich żali wylewanych na facebooku, dotyczących - a jakże - braku dobrych koncertów. Cóż, KnockOut Productions i zespół Frontside być może nie zrezygnują z tego przedsięwzięcia i odbędzie się druga część "Legiona", ale nim to nastąpi rozliczmy się z tego co odbyło się do tej pory.

Bramy otwarto nieco po godzinie 18, i jak można się spodziewać ze wstępu do relacji, tłumów nie było. Ale, aż do godziny 18.30, chwili w której siewierzanie z Dust N Brush pojawili się na scenie, pod sceną znalazło się kilka osób spragnionych blastów, a starsi bądź znacznie starsi (lwia część publiczności tego wieczoru) od licealnej młodzieży, stali z tyłu i obserwowali popisy deathmetalowców. Grupa zaprezentowała trzydziestominutowy set, na który składał się materiał z debiutanckiego "Filth of Our Blood". Wszystkie niedowiarki wreszcie miały okazję przekonać się, że Maciej Sobieski to nie automat perkusyjny a żywa maszyna, a z nowym-tymczasowym wokalistą Waflem z brutal deathmetalowego K.A.S.K, grupa prezentuje znacznie cięższe oblicze. Niestety, z racji na raczej średnie ustawienie brzmienia zespołu (rola otwieracza), kontakt z tak intensywną muzyką był raczej niezadowalający. Ale, ku mojej uciesze, przynajmniej wszystkie sola głównego kompozytora DNB - Macieja Niemca, brzmiały perfekcyjnie i klarownie. Nowy "nabytek", Wafel jest znacznie lepszym frontmanem niż Jacek, a jego growle robią piorunujące wrażenie. Jednakowoż, tak jak pisałem wyżej - brzmieniowo było raczej średnio (nietriggerowany werbel, gdzieś uciekał hi-hat) więc mimo wszelkich dobrych chęci, Dust N Brush było na straconej pozycji. Tym jednak, którym się podobało radzę zaopatrzyć się w ich album - dostępny praktycznie we wszystkich internetowych serwisach do pobrania w mp3 (za opłatą) bądź kontaktując się z zespołem. Naprawdę warto.


Setlista:
Just Touch It ( intro )
Daily Murders
Plague
Across the World
Beyond All Expectations
Flood Of Memories
The Pics
Million Of Moments
Own Fiction
The Beginning

Kolejny z supportów, dla odmiany regularni członkowie trasy - krakowianie z Drown My Day brzmieli nieco selektywniej, ale dziwnym trafem, z utworu na utwór robiła się coraz większa ściana gitar, i "dół" niweczył cały efekt. Dodajmy, że dzień wcześniej Groov, wokalista DMD przeziębił się i nie był w formie, a to wielka strata, gdyż jest to jeden z najlepszych deathcore’owych frontmanów w tym kraju. Set Drownów również nie powalał, ale nowe numery "Undead God" oraz "Morality Of A Cannibal" zwiastują stylistyczną zmianę w twórczości zespołu, i obawiam się, że na gorsze. Czas pokaże, bo jak Groov zapowiedział ze sceny, kapela ma nadzieję niebawem zająć się "debiutem". Czas najwyższy.


Setlista:

Intro
Tear The Flesh
Not the Memories
Feel Poisoned
Undead God
One Step Away From Silence
Morality Of A Cannibal
Forgotten But Not Forgiven
Nobody Fucks

Polski akcent na chwilę odszedł w zapomnienie i sceną zawładnęli Rosjanie z My Autumn. Nieporównywalnie lepszy sound, niesamowita prezencja sceniczna oraz FENOMENALNY WOKALISTA (a był to 5 dzień trasy!) i wreszcie, mający status młodego Boga - Mark Mironov to przynajmniej połowa powodów by pojawić się na ich koncercie. Show My Autumn oglądałem z boku sceny wpatrując się w to, co wyprawia Mironov, i wierzcie mi lub nie - głowa mała co potrafi ten człowiek. Dość powiedzieć, że między dwoma różnymi rodzajami blastów jest w stanie poprawić sobie toma czy dosunąć mikrofon, a na upartego, jeszcze żonglować pałką po uderzeniu w talerz. W przeciwieństwie do występujących po nich Brytyjczyków, Rosjanie są w pełni zadowoleni z całej trasy, i frekwencja na poziomie 100-200 osób co wieczór. Z tego co mówili w Rosji nie mają aż tak entuzjastycznego przyjęcia jak tutaj, toteż nie dziwne, że dali z siebie wszystko. Dosłownie i w przenośni. Hitem wieczoru okazał się zagrany na sam koniec "Desire" (te break downy!).


Anglicy z Annotations of An Autopsy przyjechali na trasę bez jednej gitary i z zastępczym basistą. Biorąc pod uwagę fakt, że zmienili w zespole wszystko co mogli, począwszy od image, poprzez merchandise, na muzyce skończywszy (bardzo marna kopia Emmure) ten jakże "profesjonalny" aspekt, zupełnie mi nie przeszkadzał. Spodziewałem się słabego występu i to otrzymałem. Steve, wokal AOAA zszedł ze sceny między moshujących i cały gig sam "bawił się" z katowicką publiką. Nie wiem czy było to bardziej przejawem hardcoreowej postawy, czy zniewagi. Nieistotne. Ważne, że nowy perkusista zespołu jest żywcem wzięty z ulicy, a sound bez efektów (tylko przez dwa heady i przester) był żenujący. Granie w kółko zero i breakdownów ma sens w Emmure. Tutaj wypadło to kiepsko. I nie pomógł nawet gościnny występ krzykacza My Autumn w "Welcome to Sludge City". Cud, że w ogóle grają coś starego. Tylko szkoda, że sprzed genialnego "The Reign of Darkness". Swoją drogą, zespół miał raczej chłodne przyjęcie, głównie za sprawą obraźliwych wpisów pod adresem Polaków na facebooku. Mówi się trudno.

Sosnowiecki Frontside zebrał pod sceną wszystkich. Jako że na gigu więcej było metalowców niż metalcore’owców, pogo trwało w najlepsze, a na "Drodze Krzyżowej" całkiem fajnie wypadła ściana śmierci. Zresztą, niezależnie od utworu, ten manewr zawsze wychodzi. Frontów nie widziałem live od czasu Brutal Assault, na którym zagrali jeden z lepszych setów w jakich uczestniczyłem w ich wykonaniu. Bez melodyjek i refrenów, tylko do przodu, brutalnie i bezkompromisowo (zawsze tak powinno być!). Występ w MegaClubie był tylko mglistym wspomnieniem tamtego i nie dziwi tak duża ilość "hiciorów" do pośpiewania. W sumie śmiesznie, bo razem z Dust N Brush darliśmy się niemal we wszystkich refrenach, zaskakując siebie samych znajomością tekstów. Klasycznie dobrze wypadł podział wokali. Auman, mimo iż głównie pozwalał śpiewać publiczności, pokazał, że zdecydowanie potrafi wyciągnąć rzeczy zrobione w studio. Tak czy owak, Frontside nie daje słabych koncertów, więc mimo, iż wszyscy widzieli ich x razy, za każdym razem otrzymujemy jakość, której inni mogą tylko pozazdrościć.


Setlista (+/- dwa utwory)
Zniszczyć wszystko
Apokalipsa trwa
Zapalnik
Nie ma chwały bez cierpienia
Dopóki moje serce bije
Nie ma we mnie Boga
Droga krzyżowa
Bóg stworzył Szatana
Katharsis
Wspomnienia jak relikwie
Granice rozsądku
Naszym przeznaczeniem jest płonąć
Moje ostatnie tchnienie (bis)

Grzegorz "Chain" Pindor