In Flames - 6.10.2011 - Warszawa

Relacje

In Flames po raz kolejny zagościł w Polsce. Na dwóch koncertach, w Krakowie, a dzień później w Warszawie zespół dał pokaz profesjonalnego metalowego show.

Można kłócić się o przynależność szwedzkiej grupy do sceny metalowej. Dla wielu zatwardziałych fanów ciężkiego grania, In Flames tworzy wręcz popową odmianę tego gatunku. Szybkie tempa i histeryczna maniera wokalisty łączą się z gładkimi refrenami wprost z list przebojów, co niekoniecznie musi iść ze sobą w parze. Niezależnie jednak od zdania na ten temat, koncert w klubie Stodoła pokazał, że zespół ten należy traktować poważnie i liczyć się z nim trzeba.

Szóstego października Stodoła zapełniła się mniej więcej w połowie fanami szwedzkiego kwintetu. Koszulki z logiem kapeli dwoiły się i troiły, dawał się także zauważyć stosunkowo młody wiek przybyłej publiczności. Przełożyło się to zapewne na reakcje podczas koncertu, który In Flames rozpoczął tuż przed godziną 21. Publika zaczęła skakać rytmicznie i tupać w podłogę - głównie taki widok zapamiętam z tego wieczoru. Czasem brutalne pogo dawało się we znaki, były także próby wall of death, czasem niefortunnie podejmowane w trakcie wolniejszych fragmentów.

Sama kapela rozluźniona, wyraźnie zadowolona z przyjęcia w naszym kraju. Na podeście do perkusji dumnie powiewała polska flaga, Bjorn nie szczędził ciepłych słów do fanów znad Wisły. W pewnym momencie wyłowiono spod sceny jednego z fanów, który mógł poszaleć z muzykami przy dźwiękach "Only for The Weak".



Być może nie był to do końca spontaniczny gest, trzeba jednak przyznać, że osiągnął zamierzony efekt. Zespół nie stronił także od dowcipów, udowadniając przy tym, że nie należy ich traktować jako śmiertelnie poważnego bandu. Obydwie strony sceny bawiły się dobrze przez około półtorej godziny, podczas której Szwedzi zaprezentowali przekrój przez swój dorobek. Dwadzieścia utworów, zakończone hitami z ostatnich albumów w postaci "The Mirror’s Truth" i "Take This Life" nie pozostawiło nikogo obojętnym na markę, jaką bez wątpienia stało się In Flames w ostatnich latach. Fani zdecydowanie otrzymali to, czego oczekiwali. Ci zaś, którzy nigdy nie mogli się przekonać do kapeli, równie mocno się w swoim zdaniu utwierdzili.

Piotr Rutkowski