Lento - 3.10.2011 - Warszawa

Relacje
Lento - 3.10.2011 - Warszawa

Lento ponownie zawitali do Polski, tym razem w ramach trasy promującej najnowszy, znakomity album "Icon". Przyznaję, że przed koncertem miałem mieszane odczucia odnośnie występu Włochów. Nie da się przecież ukryć, że ich set na pierwszej edycji wrocławskiego Asymmetry nie był szczególnie udany. Jednak już pierwsze wygenerowane przez nich dźwięki natychmiast rozwiały wszelkie wątpliwości.

Zanim na scenie objawiło się Lento, zadanie rozgrzania i wyciszenia (właśnie w tej kolejności) niezbyt licznie zgromadzonej publiczności wzięły na siebie Vagitarians i ARRM. Na pierwszy ogień poszli lokalsi z Vagitarians, stojący w przededniu premiery debiutanckiego albumu. Materiał właśnie z tego krążka wypełnił w większości koncertowy,  całkiem urozmaicony, set. Zespół rozpoczął od ciężkiego, doomowego, niemal funeralowego kawałka; później dominowały już nieco szybsze momenty, w końcówce nawiązujące do dawnowo-panterowych klimatów, z którymi ekipę dotąd kojarzono. Niewdzięczna rola supportu ma swoje ograniczenia, i tak było i tym razem. Rozstawiony wcześniej na scenie sprzęt Włochów praktycznie uniemożliwił Vaginie jakikolwiek ruch sceniczny, a bezceremonialnie wciśnięty w kąt basista musiał stać odwrócony do publiczności tyłem. To się nazywa dyskryminacja czterostrunowców. Poza szwankującym momentami brzmieniem, całość wypadła całkiem przyzwoicie, choć Vagitarians nie pozbył się jeszcze do końca tego luzackiego podejścia, charakteryzującego kapele grające przede wszystkim dla zgrywy i funu. A może chłopaki wcale nie mają zamiaru zacząć grać ’na poważnie’, a ja się tylko czepiam?      

Czas na wyciszenie, chociaż sądząc z ilości osób, które stały pod sceną w trakcie występu ARRM, publika na medytacyjny klimat zupełnie nie miała ochoty. Trochę nieszczęśliwie dobrano zestaw supportów, bo akurat fanów takich dźwięków nie przybyło tego wieczoru wielu do Fonobaru. A szkoda, bo muszę szczerze przyznać, że nie spodziewałem się tak dobrej mieszanki drone i ambientu. Mimo pozornego braku akcji, set dwójki muzyków, znanych z Sun For Miles, Thaw i Forge Of Clouds, był bardziej interesujący niż na przykład koncert legendarnego Earth, który miałem okazję widzieć kilka miesięcy temu. A wszystko to  uzyskane przy pomocy tylko dwóch gitar (w tym dwugryfowej) oraz efektów. Rozmyte, wibrujące, podszyte niepokojem plamy dźwięku, takiego drone nie gra się w Polsce. Klimat podkreślał niemal całkowity mrok panujący na scenie; zapowiadane multimedia nie wypaliły.

Zmęczona, albo wyjątkowo patriotyczna część publiczności, opuściła klub tuż przed występem gwiazdy wieczoru, w związku z czym w trakcie koncertu Lento pod sceną było luźniej niż na Vagitarians. Kto nie oglądał, ma jednak czego żałować. Włosi przywalili tak potężnym brzmieniem, że gdyby nie zatyczki w uszach, mój łeb prawdopodobnie eksplodowałby niczym dynia potraktowana obrzynem. Przez cały występ Lento trudno mi było uwierzyć, że to ten sam zespół, który widziałem we Wrocławiu dwa lata temu. Moc i zniszczenie. Tak właśnie powinno brzmieć porządne instrumentalne granie. Całość prowadził wysunięty do przodu bas wyraźnie liderującego kapeli (przynajmniej na scenie) Emanuele Massa, chociaż mocno okładający bębny Federico Colella nie pozostawał w tyle. Co ciekawe, choć formalnie zespół liczy sobie trzech gitarzystów, Giuseppe Caputo nie koncertuje z kolegami. Lento zaprezentował się więc na scenie jako kwartet z dwójką wiosłowych. Muzycy promowali drugi album "Icon" i, jak łatwo się domyślić, to właśnie on stanowił podstawę setlisty, choć nie zabrakło również tracków z debiutu. Wszystkie kawałki zabrzmiały zdecydowanie mocniej, niż na materiałach studyjnych, ale to przecież żadne zaskoczenie. Jednocześnie, nie miało to negatywnego wpływu na selektywność czy urozmaicenie kompozycji, bowiem wbrew pozorom metoda Lento nie polega tylko na bezrozumnym waleniu po bębenkach w uszach. Świetny, dynamiczny koncert.        

Setlista Lento:

Icon
Earth
Dyad
Hymen
Hymn
Still
Need
Vault
Hadrons
Least

Tekst: Szymon Kubicki
Zdjęcia: Małgorzata Napiórkowska-Kubicka