Sepultura - 17-18.08.2010 - Wrocław / Warszawa

Relacje
Sepultura - 17-18.08.2010 - Wrocław / Warszawa

Kiedy mówię "Brazylia", z czym Ci się to kojarzy? Z sambą? Owszem, ale jesteśmy na portalu gitarowym! Oczywiście chodzi mi o Sepulturę. Zespół w tym roku obchodzi 25 lecie powstania, i z tej okazji wyruszył w trasę. Wczoraj miałem przyjemność być na jednym z ich ostatnich koncertów jubileuszowych we wrocławskim klubie Alibi.

Niektórzy ludzie twierdzą że po odejściu braci Cavalera zespół stracił na mocy. Nadarzyła się więc świetna okazja, żeby to zweryfikować. Wieczór rozpoczął się od występu młodego hardcorowego zespołu, niestety - organizator nie umieścił nigdzie informacji jak zespół się nazywa. Do wieczora nie wiedziałem nawet czy ktokolwiek ma zagrać przed Sepulturą. A szkoda, bo chłopaki dali naprawdę dobry występ i jedyne co po nich zostanie to pozytywne wspomnienia i kilka zdjęć. W każdym razie publika była już nieźle rozgrzana, sala pełna. Zostało tylko czekać na występ gwiazdy wieczoru.

W końcu na scenę wychodzą Andreas Kisser, Derrick Green i reszta ekipy - zaczyna się występ Sepultury.  Kilka dźwięków wystarczało żeby publika oszalała. Muszę przyznać, że ochrona miała tego wieczoru pełne ręce roboty. Ludzie dosłownie fruwali nad głowami próbując się dostać na scenę. Występ rozpoczął się od tytułowego utworu z ostatniego krążka - A-lex, a cały set składał się z aż 21 utworów. Były numery nowe, ale też spora dawka starych, w końcu grupa ma już na karku ćwierć wieku! Nie mogło zabraknąć kawałków takich jak "Arise", "Roots Bloody Roots", świetnie wykonanego "Ratamahatta" czy "Sepulnation"... Muszę też pochwalić całą ekipę za bardzo dobry kontakt z publiką. Scena nie była znacznie oddalona od barierek, i artyści często z tego korzystali - w jednym numerze można było nawet zagrać "solo" na gitarze Andreasa. Było też "jaka to melodia" w wersji Sepultury - Kilkudziesięciosekundowe fragmenty starych utworów grane pomiędzy kolejnymi kawałkami. Taki mały kalejdoskop dokonań grupy, było to dość zaskakujące i spontaniczne ale wypadło naprawdę świetnie.

Cały koncert (łącznie z supportem) trwał około 3 godzin. Były to trzy godziny naprawdę dobrego łupania. Sepultura pokazała, że nawet bez braci Cavalera tworzy bardzo silny skład, który może nas jeszcze niejednym zaskoczyć. Osobiście po wczorajszym wieczorze leczę jeszcze częściowy niedosłuch - nawet zatyczki w uszach nie obroniły mnie przed kilkugodzinnym starciem twarzą w twarz ze sprzętem Andreasa Kissera. Tak czy inaczej, jestem zdania że zdecydowanie było warto!

 

Tekst: Marcin Marcinkiewicz (17 sierpnia 2010 - Wrocław)
Zdjęcia: Marcin Kamiński (18 sierpnia 2010 - Warszawa)