Coma - 29.05.2010 - Warszawa

Relacje
Coma - 29.05.2010 - Warszawa

Duży materiał wideo rockowych czopków przybyłych na ratunek Studentom! Barack Obama i jego rodacy to szczęściarze. Kiedy coś pójdzie nie tak, zawsze mogą liczyć na pomoc FBI, CIA, CSI, NBA, Archiwum X i samego Batmana. Anglicy mają swoje MI5 i Jamesa Bonda, Niemcy - BND, Komisarza Rexa i krasnale ogrodowe. A Polacy? Polacy śpią spokojnie, bo o ich bezpieczeństwo dzień w dzień, przez 24h na dobę dba BOR, ABW, CBA, PO, ERA, Rudy 102, a od niedawna także… Coma?

To miały być najlepsze Ursynalia w dziejach tej imprezy. Największe, najdłuższe, i najgłośniejsze, a już z pewnością najdroższe. Z punktu widzenia studenta oczywiście, bo w tym roku każdy chętny do uczestnictwa w ursynowskiej imprezie oprócz standardowego zestawu wypoczynkowo-imprezowego (piwo, piwo, piwo, papierosy i … jeszcze jedno piwo;)) musiał po raz pierwszy w historii zainwestować kilka dodatkowych złotówek w wejściówkę. A skoro płacimy, to i wymagamy prawda?

No i część studenckiej gawiedzi rzeczywiście zdecydowała się zapłacić. Co nie zmienia faktu, że frekwencja i tak była znacznie mniejsza niż w poprzednich latach. Zresztą, co tu się dziwić - student nie jest od zarabiania pieniędzy, tylko (co najwyżej) od ich wydawania. A jak się nie ma czego wydawać, to się wybiera imprezy darmowe. Znalazło się jednak kilku (no, może trochę więcej niż kilku) "oszczędnisiów", którzy nie zdążyli jeszcze przepić całego swojego miesięcznego przydziału pieniążków otrzymanych od rodziców. Zresztą inwestycja nie wydawała się być obarczoną zbyt dużym ryzykiem - impreza od lat cieszyła się zasłużoną renomą (koncerty Comy, Huntera, Acidów czy zagranicznych gwiazd w stylu H-Blockx z lat ubiegłych mówią same za siebie), dlaczego więc nie miałaby się udać i tym razem? Zwłaszcza, że w roku pańskim A.D. 2010 organizatorzy postarali się zapraszając wielu solidnych wykonawców - Strachy na Lachy, Lipali, Jelonka, Lady Pank i przede wszystkim zagraniczną gwiazdę w postaci post-punkowego SUM41 (tak, tego SUM41 z ex-mężem Avril Lavigne na wokalu :P). No i właśnie przede wszystkim ze względu na występ Amerykanów wielu studentów (i nie tylko) zdecydowało się uszczuplić swoje wychudzone, wręcz anorektyczne portfele.

Zapowiadało się pięknie, a wyszło… jak zwykle. Na dwa dni przed koncertem w mediach gruchnęła straszliwa wiadomość: nie przyjadą. Mniejsza z tym "dlaczego?" (tajemniczy wypadek pałkera na lotnisku), ot - stało się. W najgorszej sytuacji znaleźli się organizatorzy, którzy w ostatniej chwili dostali niezwykle twardy orzech do zgryzienia - główna karta przetargowa po prostu przepadła. Jednakże w obliczu możliwej porażki (czytaj: niskiej frekwencji) zareagowali niezwykle szybko, w ramach rekompensaty zapowiadając niespodziankę - godne zastępstwo. Jakie? O tym studenci mieli się dowiedzieć dopiero w trakcie imprezy.

Rozpoczął się pierwszy dzień. I wkrótce pośród nie specjalnie licznych tłumów gruchnęła plotka: "COMA!!!". Mając w pamięci ubiegłoroczny występ Łodzian na Ursynaliach studenci oniemieli z zachwytu. Jednakże od razu podniosły się głosy niedowiarków: "to tylko ściema, na pewno nie przyjadą". Wszystko miało wyjaśnić się nazajutrz. No i się wyjaśniło. Punkt 22.00 w sobotę (II dzień Ursynaliów) rozpoczęła się akcja ratunkowa pod kryptonimem "Ratujmy Imprezę", kiedy to na scenę wbiegł - a jakże - Mr. Rogucki ze swoją pocieszną ekipą i z radosnym "Stwierdziliśmy, że wpadniemy i wsadzimy wam rockowego czopka w dupę!" na ustach rozpoczął najbardziej energetyczną akcję reanimacyjną w historii medycyny!

Jak obiecali - tak zrobili. Ale spokojnie - to profesjonaliści pełną gębą, więc tyłki zgromadzonych mocno  nie bolały ("Mów za siebie!" zakrzyknął zmarnowany sąsiad z tłumu). Raczej głowy, karki i nogi, ale przecież o to chodzi, nie? Jednym słowem - było dobrze (nie w tyłku świntuchy, to portal o muzyce!), zresztą jak zawsze w przypadku Comy. Jest jednak coś jeszcze. Coś bardzo ważnego. Polacy mogą spać spokojnie - od teraz, (podobnie jak Amerykanie) mają swojego Batmana, obrońcę, remedium i lek na całe zło. Ten lek to Coma. Coma dobra na wszystko!

A jakby się kto pytał, to - zupełnie przypadkowo - patronem tegorocznych Ursynaliów był wasz ulubiony periodyk o muzyce, imprezach, zdrowiu i w ogóle o wszystkim czego Wam trzeba - Magazyn Gitarzysta ;)













Michał Czarnocki