Apocalyptica - 17.02.2017 - Warszawa

Relacje
Apocalyptica - 17.02.2017 - Warszawa

Dwadzieścia lat (i kilka miesięcy) minęło od premiery debiutanckiego albumu Apocalyptica "Plays Metallica by Four Cellos". Warszawski koncert zespołu doskonale przypomniał te czasy.

"Pomyśleliśmy, że fajnie będzie nagrać kilka kawałków i sprzedać może parę tysięcy płyt" - wspominał ze sceny stare dzieje Eicca Toppinen. "Stało się jednak coś zupełnie innego". Rzeczywiście, wydając w maju 1996 roku swój pierwszy krążek zespół niespodziewanie sporo namieszał, błyskawicznie stając się światową gwiazdą, która dziś ma już na koncie osiem albumów sprzedanych w ponad 4 milionach egzemplarzy.

Bez względu na to, jak oceniać dzisiejszą twórczość Finów, sięgających po perkusję i śpiew, wszystko zaczęło się od Metalliki i czterech wiolonczeli. Właśnie Metallica była więc drugą gwiazdą wieczoru, bowiem zespół w ramach uczczenia okrągłego jubileuszu debiutu zaprezentował w ramach dwuczęściowego koncertu wyłącznie kompozycje z repertuaru Amerykanów.  

Pierwsza część poświęcona była, co oczywiste "Plays Metallica by Four Cellos", który Apocalyptica odegrała w całości. Tytuł zobowiązuje, więc na scenie pojawił się tylko kwartet wiolonczelistów; na trasę do składu powrócił Antero Manninen. Muzycy zasiedli w idealnej symetrii (choć później zwłaszcza Perttu Kivilaakso dał się porwać rockowemu hasaniu po scenie), za sobą mieli jedynie cztery ekrany, a całości spektaklu dopełniały perfekcyjnie dopracowane światła.

Podczas 20-minutowej przerwy dzielącej obydwa sety odsunięto ekrany oraz odsłonięto przedziwny zestaw perkusyjny Mikko Siréna. Mimo, że repertuar wciąż bazował na twórczości Metalliki, ta część była w założeniu jeszcze bardziej rockowa, co podkreślał też strój muzyków, ich zachowanie, reakcja publiczności, która zachęcona przez kapelę w dużej części opuściła krzesełka i podbiegła pod samą scenę oraz perkusja, której brzmienie - suche, metaliczne, chwilami wręcz drażniące sztucznością - swym wyjątkowo specyficznym charakterem dorównywało wyglądowi. Szczerze mówiąc, wolałbym bardziej miękkie, żywe i akustyczne brzmienie normalnego zestawu, ale taka koncepcja bębnów najwyraźniej odpowiadała Finom.

Podczas tej części koncertu zespół zaprezentował bonusy do jubileuszowego, ubiegłorocznego wznowienia "Plays Metallica by Four Cellos", kawałki z "Inquisition Symphony" i "Cult", a nawet swoją wersję "Orion" i "Escape", czyli utworu, który sama Metallica na żywo wykonała tylko raz. Ponownie spektakl okazał się dopracowany w najmniejszych szczegółach, a płonąca wiolonczela Manninena była tylko jednym z kilku punktów kulminacyjnych koncertu.

Setlista:
Enter Sandman
Master of Puppets
Harvester of Sorrow
The Unforgiven
Sad but True
Creeping Death
Wherever I May Roam
Welcome Home (Sanitarium)

Fade to Black
For Whom the Bell Tolls
Fight Fire With Fire
Until It Sleeps
Orion
Escape
Battery
Seek & Destroy
Nothing Else Matters
One



Zdjęcia: Małgorzata Napiórkowska-Kubicka
Tekst: Szymon Kubicki