Enter Shikari - 28.09.2015 - Warszawa

Relacje
Enter Shikari - 28.09.2015 - Warszawa

Brytyjczycy z Enter Shikari kochają nasz kraj, a my ich. Rzadko kiedy mogę tak powiedzieć o zagranicznym zespole, ale rzeczywiście coś między nami jest. Nie tak, jak w przypadku heavymetalowców z Sabaton, ale kwartet z St. Albans darzy nas wyjątkową sympatią.

Nić porozumienia między fanami a zespołem to ważna rzecz, lecz niestety ostatnie klubowe koncerty Anglików nie potwierdzają żywego zainteresowania grupą. Choć polskich koncertów w ramach kolejnych tras przybywa, nie przekłada się to na tłum. Owszem, różnicuje się środowisko, które przychodzi na ich koncerty, co zresztą łatwo da się zauważyć, zwłaszcza że Shikari jest w miarę uniwersalnym zespołem, łączącym tak odległe gatunki, iż stosunkowo bezproblemowo mogą trafić do każdego odbiorcy. Kto był na koncercie w stolicy ten przekonał się, że mówię prawdę.

Zanim sprawdziliśmy formę pionierów trancore’a i pochodnych, deski Proximy okupowali krajanie z Hacktivist, nadzieja brutalniejszej odsłony djentu, będącej mieszanką muzyki grime i nowej fali prog metalu. Nie miałem do tej pory możliwości zobaczenia podopiecznych Hold Tight PR, ale przyznam, że to, w jaki sposób sobie ten gig wyobrażałem, miało pełne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zresztą, gdyby taki zespół jak Hacktivist brzmiał źle na żywo, z pewnością sodówa nie uderzyłaby im tak bardzo do głowy. Cwaniactwo jednak wybaczam, bo w wersji live, kapela poraża intensywnością i luzem, którego brakuje wielu podobnym ekipom z ich poletka.

Swoją drogą ich set zaskoczył może nie samym wykonem, co czasem trwania i dobrym rozłożeniem akcentów. Chłopaki wiedzą, jak ułożyć setlistę, aby publiczność wykorzystała całą energię wymienianą pomiędzy muzykami a tłumem. Momentów kulminacyjnych w czasie blisko czterdziestominutowego setu było kilka, ale nie sposób nie wspomnieć o jednym, kluczowym dla istnienia Hacktivist. Na zagranicznych festiwalach, w tym choćby w Indiach, gdzie panowie mieli okazję grać, zebrani metalheads czekają na jeden numer, a w dodatku cover. Gdyby nie "Niggas in Paris", brytyjski kwintet z pewnością nie nabrałby wiatru w żagle. W Warszawie aż prosiło się, aby ten kawałek odegrać dwa razy. Kto nie skakał, kto nie darł się razem z dwójką mc’s, ten nie bardzo wie, o co w tej muzyce tak naprawdę chodzi.

Nie inaczej jest w przypadku ich autorskiej twórczości. Kwintet dysponuje kilkoma szlagierami, z naciskiem na single sprzed trzech lat, tj. "Unlike Us" i "Cold Shoulders". Mając w zanadrzu takie petardy i naprawdę selektywny sound można podbijać deski klubów w całej Europie. Nie pierwszy, nie ostatni raz.

Skoro już mowa o brzmieniu, dowiedziałem się, że na całej polskiej odnodze trasy, Enter Shikari miało w tym temacie "delikatne" problemy. Nie powiem, żeby występ antysystemowców w Proximie był mistrzostwem realizacji dźwięku, ale niektóre opinie wydają mi się mocno przesadzone. Jeden jak i drugi band korzysta z backing tracków i sampli i może dlatego występ Shikari wydawał się gorszy. W końcu ekipa pod wodzą Rou Reynoldsa ma tych podkładów mnóstwo, stąd niektóre patenty mogły nie gadać jak trzeba. Co ciekawe, znajomi wskazują na fragmenty, w których wbrew pozorom dzieje się mniej ("Torn Apart") jako te, w których zespół brzmiał nieczytelnie. Z mojej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. Otóż chaos, z którego poniekąd ten zespół słynie, tym razem okazał się być jego wrogiem. Przekonaliśmy się o tym między innymi przy krótkich petardach, jak "Rat Race", "Slipshod" i "Paddington Frisk", gdzie tylko wprawne ucho, obeznane z katalogiem zespołu mogło odróżnić, który numer aktualnie leci w głośnikach. Co więcej, uważam że włączenie całej trójki do setlisty jest błędem i niepotrzebnym przypodobaniem się wszystkim, którzy oczekują od zespołu młócki. Mają chłopcy ciekawsze i nie mniej brutalne utwory, a posiłkują się bonusami. Szkoda.

Na szczęście danie główne składało się z wielu kąsków, w znacznej części smakowitych. Mam tutaj na myśli perfekcyjny, znany z festiwali mashup "The Last Garrison" i "Juggernauts", zaskakującą, post-grunge’ową wydłużoną końcówkę "Radiate", czy wreszcie dwa numery, które stały się creme de la creme wieczoru. Zagrane na niby bis "Dear Future Historians", mylnie wzięte przez część publiczności za "Constellations" doprowadziłoby do łez nawet najbardziej opornych słuchaczy. Na scenie pojawiło się prawdziwe pianino, publiczność niemal na całej powierzchni lokalu zmieniła pozycję stojącą na przysiad (lub klęczała!), dając się ponieść jednej z najbardziej przejmujących kompozycji w dorobku grupy. Niejednokrotnie podkreślałem, że Enter Shikari najlepsze rzeczy tworzy wychodząc poza metalowy schemat i ten utwór jest tego najlepszym przykładem.

Numer dwa, zwieńczenie koncertu, mój faworyt sprzed lat, to trącący The Prodigy "Zzzonked". Pierwsze starcie z "Common Dreads" przed laty od razu wyłoniło ten numer jako petardę, którą warto puszczać znajomym, aby pokazać, jak zróżnicowany może być metal, a przede wszystkim, mocno taneczny. Hicior, który sześć lat temu wbił mnie w fotel nadal doskonale sprawdza się na żywo, i mimo iż po balladowym "Dear Future Historians" wprowadził trochę niepotrzebnego zamieszania (znów kocioł pod sceną), uważam, że było to doskonałe podsumowanie całego wieczoru. Nieprzewidywalnego, tanecznego, a przede wszystkim cholernie pozytywnego wydarzenia, w którym każdorazowo warto uczestniczyć.

Z mniej fajnych rzeczy - setlista od wakacji pozostawia sporo do życzenia. Promocja "The Mindsweep" trwa w najlepsze, ale nieładnie tak wybiórczo traktować materiał sprzed "Flash Flood of Colour". Tym bardziej, że nagrany przecież dla żartu "Sorry, You’re Not A Winner" mocno się przejadł, a nie usłyszeliśmy, żeby daleko nie szukać, "Mothership". Aspekty czysto muzyczne, jeśli komuś oczywiście nie odpowiadały, nadrabiali sami muzycy, którzy niczym ekipa The Dillinger Escape Plan nie mają żadnych zahamowań. Nie przypominam sobie, abym na około hardcore’owym koncercie, poza Converge i TDEP, widział, jak basista wskakuje w środek dość dużego circle pit, który dosłownie ociera się o jego gitarę. Za takie rzeczy kochamy ich najbardziej.

Setlista:
The Appeal & the Mindsweep I
Destabilise
Radiate
Sorry, You're Not a Winner
There's a Price on Your Head
The Last Garrison
Juggernauts
Myopia
Torn Apart
Slipshod
Rat Race
The Paddington Frisk
Anaesthetist
Solidarity
Dear Future Historians...
Zzzonked

Grzegorz “Chain" Pindor