Ino-Rock Festival 2014 - 30.08.2014 - Inowrocław

Relacje
Ino-Rock Festival 2014 - 30.08.2014 - Inowrocław

Ino-Rock Festival 2014 za nami, czas więc podsumować siódmą edycję imprezy nazywanej przez organizatorów "Najsympatyczniejszym letnim festiwalem w Polsce".

W tym roku na scenie Teatru Letniego w Inowrocławiu wystąpiło pięć zespołów. Z polskich wykonawców zagrali Soma White oraz Lizard. Zagranicznymi gośćmi byli Nino Katamadze & Insight, Haken oraz IQ jako headliner. Tym razem, wyjątkowo w składzie tegorocznej edycji nie pojawił się zespół ze Skandynawii.

Festiwal otworzył występ trójmiejskiej formacji Soma White. W repertuarze znalazły się utwory z wydanego w zeszłym roku debiutu wraz z nową kompozycją. Wystąpić jako pierwszy zespół, w dodatku mając do dyspozycji zaledwie pół godziny i zagrać bardzo pozytywnie przyjęty przez publiczność koncert, było nie lada wyczynem. W przypadku Soma White akurat nie było z tym problemu. Muzycy aktualnie pracują nad nową płytą, co jest bardzo dobrą wiadomością. Zatem czekamy na rezultaty i więcej koncertów.

Chwilę później, na scenie pojawił się obchodzący w przyszłym roku 25-lecie Lizard. W zeszłym roku, po siedmioletniej przerwie, zespół powrócił z albumem "Master & M", inspirowanym powieścią "Mistrz i Małgorzata". Z tej płyty usłyszeliśmy "Chapter I" oraz "Chapter V". Pozostałe pięć utworów to m.in. powrót do debiutu i "Psychopulsu". Lizard należy do zespołów, które brzmią na żywo zdecydowanie lepiej, niż na płytach. Zakończenie koncertu było iście brawurowe i zaskakujące. Jako hołd złożony King Crimson, muzycy wykonali utwór "21st Century Schizoid Man", który ożywił dość skupioną dotychczas publiczność.



Jako trzecia wystąpiła pochodząca z Gruzji Nino Katamadze z grupą Insight. Bardzo mi się podoba, że organizatorzy zapraszają takich artystów, którzy pod względem stylistycznym są z zupełnie innej bajki, niż tej powszechnie kojarzonej z progresywnym klimatem imprezy. Mimo że Nino w Polsce znana jest niezbyt dużemu gronu słuchaczy, a część festiwalowiczów miała do czynienia z jej muzyką po raz pierwszy, to udało jej się zabrać ich w zaskakująco klimatyczną podróż do brzmień z pogranicza jazzu i soulu. Ponadto, jak nikt inny tego wieczoru, porwała publiczność do zabawy, grając najbardziej energiczny koncert tegorocznej edycji.



Po krótkiej próbie dźwięku, na scenie zameldowali się Brytyjczycy z Haken. Zespół w zeszłym roku wydał trzeci krążek "The Mountain", który nadal robi spore zamieszanie w progresywnym świecie, potwierdza ogromny potencjał formacji i toruje drogę do - nazwijmy to - mainstreamu muzyki progresywnej. Set był przekrojowy, jednak przeważającą jego część, ku uciesze wielu słuchaczy, stanowiły utwory z najnowszej płyty. W połowie koncertu, szczególnie podczas wykonania singlowego "Cockroach King" z "The Mountain" zrobiło się bardziej żywiołowo. Był to pierwszy występ formacji w Polsce, na który czekałem z niecierpliwością. Liczę na to, że wkrótce wystąpią u nas z pełnym setem.



Zwieńczeniem festiwalu był występ legendarnej formacji IQ. Dla wielbicieli rocka neoprogresywnego zobaczyć ich na żywo było spełnieniem marzeń oraz głównym celem wyprawy na tegoroczny Ino-Rock. Nie dziwię się, bowiem IQ to jeden z ważniejszych zespołów gatunku, będącym obok Marillion prekursorem odrodzonego prog rocka. W tym roku Brytyjczycy wydali "The Road Of Bones", nota bene przyzwoity album, którego zawartość to główna część setlist tegorocznej trasy. Na zakończenie trwającego prawie dwie godziny koncertu doczekaliśmy się bisu w postaci "Subterranea". Występ należy do udanych, wiele osób tłumnie zgromadziło się pod sceną, jednak przyznać trzeba, że momentami publiczność była nieco znużona, zapewne za sprawą późnej pory. Wieloletni fani formacji zostali z pewnością ukontentowani.



Rozbieżność stylistyczna jest jak najbardziej wskazana na tego typu imprezach. Dobór line-upu, setlisty poszczególnych zespołów oraz ich prezencja na scenie, to oczywiście kwestia gustu, bowiem każdy od koncertu oczekuje czegoś innego. Jak wiadomo, trudno wszystkim dogodzić. Pewne jest jednak to, że tegoroczna edycja była równie dobra, co zeszłoroczna. Pod względem organizacyjnym Ino-Rock po raz kolejny wypadł znakomicie. Na zakończenie nie napiszę niczego nowego, bowiem nic od zeszłej edycji się nie zmieniło. Zatem Ino-Rock wśród wielbicieli progresywnych brzmień oraz art rocka jest festiwalem jedynym w swoim rodzaju. To wspaniała impreza z niepowtarzalnym charakterem, piknikową (nie mylić z biesiadną) atmosferą oraz mistrzowskim line - upem, wśród którego próżno było szukać słabego występu. Do zobaczenia za rok!

Tekst: Wojciech Margula
Zdjęcia: Marzena Sówka, Justyna Szadkowska, Michał Majewski