Pur.pendicular / HellHaven - 07.02.2014 - Kraków
7 lutego br. w krakowskim Centrum Kultury Rotunda wystąpiła grupa Pur.pendicular, czyli oficjalny i profesjonalny tribute band Deep Purple.
To jednak więcej niż tylko zespół, odtwarzający na żywo utwory kultowej, brytyjskiej formacji. Wokalista Robby Walsh, gitarzysta Frank Pane, perkusista Bernhard Welz, klawiszowiec Corrado Solarinoi i grający na basie Malte Frederik Burkert - wszyscy czerpią z klasycznej szkoły rocka i w niezwykle sprawny sposób mieszają elementy Deep Purple (repertuar) z Led Zeppelin (ekspresja) i Aerosmith (image, żywiołowość).
Patrząc z marketingowego punktu widzenia - lutowa trasa po Polsce nikomu z Pur.pendicular nie powinna się opłacać. W końcu w naszym kraju już w tym tygodniu wystąpi legenda we własnej postaci, czyli Deep Purple - fani mieli, zatem jak się wydaje prosty wybór, na co przeznaczyć pieniądze.
Jednak oddany fan Purpli powinien, choć raz w życiu wybrać się na Pur.pendicular, bo prezentują oni naprawdę niewiarygodnie wysoki poziom. Przyznam szczerze, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę "Child in Time" na żywo. To jeden z utworów, powstałych - zdawałoby się - przed stworzeniem świata, o których po jednym wysłuchaniu nie da się już zapomnieć. To ponadczasowa pieśń, która wzbudzała wielkie emocje i zawsze będzie poruszać wrażliwych słuchaczy. Trzeba mieć niewiarygodnie dużo odwagi i pewności siebie, żeby podjąć się wykonania na żywo tej kompozycji. Pur.pendicular mają tę odwagę i grają "Child in Time" na scenie. Nie miałem szansy usłyszeć oryginalnego wykonania "Child in Time" z Gillanem, Lordem i Blackmorem, i jak wiadomo w takim składzie już nigdy nie będzie to możliwe. Sam Ian Gillan na koncertach Deep Purple nie podejmuje się już tego zadania, pozostają więc tylko mniej lub bardziej udane covery. Wykonanie Pur.pendicular było naprawdę piorunujące, a zespół wkłada wiele wysiłku, żeby zbliżyć się do oryginalnego, pięknego brzmienia. Duży szacunek dla wokalisty, w którego wokalu ścierają się barwy Iana Gillana, Roberta Planta, a momentami nawet Briana Johnsona z AC/DC.
Muzycy Pur.pendicular to profesjonaliści. Przez pierwszy okres działalności towarzyszył im perkusista Deep Purple - Ian Paice. Członkowie zespołu grali w solowych projektach ze wszystkimi oryginalnymi muzykami Deep Purple, ale również m.in z Stevem Vaiem, Joe Lynn Turnerem i muzykami zespołów Pink Floyd, Gotthard, Whitesnake, Toto, Level 42, Pink Floyd i składem Erica Claptona. Chłopaki znają się na tej robocie i pokazują, na co ich stać na koncertach.
W Rotundzie nie zabrakło nastrojowego "When a Blind Man Cries" oraz kultowych numerów, m.in. "Black Night", "Woman from Tokyo", "Highway Star", "Space Truckin’" czy klasyka nad klasykami - Smoke on the Water. Co ważne - poza coverami muzycy zaprezentowali kilka swoich kompozycji z nowego albumu "tHis is the tHing #1", które brzmiały naprawdę dobrze. Zresztą, czy trzeba jeszcze rekomendować Pur.pendicular, skoro Ian Paice wypowiada się o nich w taki sposób: "To niesamowity zespół ze świetnym gitarzystą, bardzo wyjątkowym. Każdy fan Deep Purple musi ich zobaczyć (…)". Panowie mają błogosławieństwo od najlepszych, są utalentowani i grają świetnie, myślę, że będzie o nich jeszcze głośno.
7 lutego w Rotundzie zaprezentowało się jednak więcej muzyków. Przed Pur.pendicular wystąpiła polska grupa HellHaven, która przedstawiła kilka klimatycznych artrockowych i rockowo-progresywnych numerów. Było zatem - dużo dobrej muzyki dla niewielu widzów. Nieobecni mają czego żałować - zdecydowanie.
Jakub Kosek