71 urodziny Jimi Hendrixa - 27.11.2013 - Zielona Góra
W dniach 26-28.11 dwóch wybitnych polskich gitarzystów Wojciech Hoffmann i Leszek Cichoński zagrało koncerty urodzinowe poświęcone Jimiemu Hendrixowi, który kończyłby właśnie 71 lat.
Zielonogórski klub 4 Róże Dla Lucienne stał się 27 listopada magicznym miejscem, bowiem tu właśnie obchodzono 71 rocznicę urodzin mistrza gitary, a wszystko za sprawą niezwykłego koncertu Leszka Cichońskiego wraz z Wojtkiem Hoffmannem, których dzielnie wspierali Tomek Grabowy - bas i Bartek Niebielecki - perkusja. Ten koncert był jednym z trzech jakie odbyły się w Polsce by uczcić urodziny Jimiego Hendrixa. Na uwagę zasługiwał również lubuski wokalista. W Zielonej Górze koncert ubarwił swoim głosem Łukasz Łyczkowski, znany z wielu projektów muzycznych, a szczególnie z płyty jaką stworzył Leszek Cichoński pt. "Sobą Gram".
Chciałbym jednak zatrzymać się na głównych bohaterach tego wieczoru, czyli Leszku i Wojtku. To dwóch wybitnych gitarzystów, którzy pokazali jak wspaniałym instrumentem jest gitara. Ten koncert udowodnił, że firma Ibanez doskonale wie komu można powierzyć reklamę swoich wyrobów. Urodzinowy koncert jak lawina przetoczył się przez klub, a niemal każdy utwór oklaskiwany był na stojąco (pomimo miejsc przy stolikach). W trakcie utworu, który jest niemal gitarową modlitwą, "Little Wing", obaj pokazali swój mistrzowski warsztat. Naprzemienne solówki publiczność doprowadzały niemal do ekstazy. Nie pozostali w tyle także inni członkowie tego teamu skonstruowanego na ten krótki, ale jakże wymagający projekt. Tomek Grabowy udowodnił, że bas nie tylko służy do wspomagania sekcji, ale jest instrumentem z którego można wydobyć zarówno brudne, jak i niezwykle czyste dźwięki. Bartek Niebielecki swoją ośmiominutową solówką też udowodnił, że gra ponadprzeciętnie.
Nie wiem jak wypadły koncerty we Wrocławiu i Poznaniu, ale jeżeli tak jak w Zielonej Górze to klękajcie narody. Oczywiście nie obyło się bez bisów, a cóż za utwór w tym czasie powinien się pojawić? Oczywiście sztandar, czyli "Hey Joe", do wykonania którego Leszek Cichoński użył półpudłowej gitary. Stojąc pod sceną i obserwując stojak z gitarami wydawało mi się, że właśnie ta gitara po prostu czekała na swoją kolej by zabrzmieć w tym niezwykłym utworze. To był wieczór pełen czaru i magii jaką rozsiewały hendrixowskie dźwięki. Cały zespół wraz z wokalistą Łukaszem Łyczkowskim zawładnął zielonogórską publicznością. Kto nie był może tylko żałować. Może kiedyś tak się zdarzy, że Leszek Cichoński zmontuje tę formację jeszcze przy jakiejś okazji.
Lech Bekulard