Empyrium - 22.11.2013 - Berlin
W cieniu wielkich wydarzeń, jak objazd Europy przez Black Sabbath czy ruszający w trasę Satyricon, pojawiło się jedno z rodzaju kameralnych.
Wieść o reaktywacji Empyrium krążyła od jakiegoś już czasu, by wreszcie stać się faktem. Nowego albumu na razie nie ma, jest za to koncertowe DVD "Into The Pantheon". I właśnie w dużej mierze numery, które się na nim znalazły grane były w ten jesienny wieczór w Berlinie.
Empyrium był reprezentantem muzyki inspirowanej naturą, może niezbyt wyszukanej w formie, zwłaszcza w początkowym okresie działalności, ale o niepowtarzalnym klimacie. Jak Agalloch, tylko - czysto muzycznie - gorszym. I to chyba głównie klimat przyciągał ludzi. Przełomem był akustyczny "Where At Nigh The Woodgrouse Plays", który zbliżył się do "Kveldssanger" norweskiego Ulver.
W drodze na miejsce, specyficzne trzeba przyznać, zastanawiałem się jakiej tak naprawdę można się spodziewać frekwencji. Od wydania "Weiland" minęło już jedenaście lat. Ostatnia aktywność zespołu datowana jest na 2010 rok, kiedy utwór "The Days Before The Fall" pojawił się na składaku wydanym przez Prophecy Prod. "Whom the Moon A Nightsong Sings", na którym zaprezentowały się w wersjach akustycznych tuzy klimatycznego grania jak Tenhi, Ulver, Dornenreich czy Les Discrets.
Passionskirche to uroczy, nieduży, wciąż czynny, kościół ewangelicki, w którym również odbywają się koncerty. Na przykład dzień później miała wystąpić Sharon Corr z zapomnianego The Corrs. Impreza wystartowała z opóźnieniem. W chwili, gdy koncert miał się rozpocząć na zewnątrz stała jeszcze długa kolejka fanów. Dało się słyszeć francuski, polski i oczywiście niemiecki. Odstaliśmy, ze znajomą parą, pół godziny i wreszcie udało nam się dostać do środka. Otrzymaliśmy ładny, wydrukowany bilet i zostaliśmy pokierowani na balkon. Wszystkie ławy kościelne były wypełnione, część ludzi zdecydowało się stać.
O 21 na scenie pojawił się Duncan Evans, który zaprezentował swoja ogniskową twórczość w celtyckim klimacie, jednak jego muzyka była tak jednorodna, a w rezultacie nużąca, że z kolegą udaliśmy się na dół celem zakupu suwenirów. A dostępne były niemalże wszystkie albumy Empyrium oraz najnowsze Falkenbach i The Vision Bleak. Nie mogąc się doczekać końca występu Evansa zabijaliśmy czas rozmową, zgodnie też ustaliliśmy, że Empyrium będziemy oglądać na dole, na stojąco, by być bliżej sceny.
O 22 zameldowali się muzycy Empyrium, w powiększonym - w stosunku do tego znanego z płyt - składzie. W rezultacie były trzy gitary akustyczne/elektryczne, gitara basowa, fortepian i klawisze, perkusja, wiolonczela oraz skrzypce. Do tego dwa wokale. Ośmiu muzyków miało czarować dźwiękami idealnymi na jesienny wieczór.
Bez zbędnych ceregieli zaczęli od podniosłego "The Days Before The Fall" ze znakomitą partią smyków. I od pierwszych dźwięków publiczność została kupiona. Świetne brzmienie, klimatyczne wnętrze pasujące do nastroju kreowanego przez Niemców, oprawa świetlna, wszystko grało. Aż do końca. A czas między początkiem a końcem wypełniony był melancholijną, nastrojową i chwilami piękną muzyką. Te nieskomplikowane utwory zawierają fantastyczny klimat. Dokładnie taki, jakiego oczekiwałem po występie Empyrium.
Dostaliśmy pełen przekrój przez dyskografię zespołu. Był numer z debiutu "A Wintersunset", był kawałek z "Songs Of Moors And Misty Fields", które pokazały, że w tym prostym doomowym graniu podlanym klawiszami czy w koncertowej aranżacji smykami było coś intrygującego, coś co sprawiało, że człowiek zatapiał się w tych dźwiękach. Większość kompozycji tego wieczora pochodziła z "Where At Night The Woodgrouse Plays" oraz "Weiland", w których dominowały dźwięki gitar akustycznych i fortepianu oraz wspomnianych instrumentów smyczkowych. I trzeba przyznać, że można było odpłynąć. Był moment, że urocza skrzypaczka tak się zasłuchała, że przegapiła swoje wejście, i rozpoczęła niejako w drugie tempo. Można było usłyszeć też nowe utwory, znany wcześniej singiel ale nie wydany na żadnym długograju "Dark Winter Ways", "Der Weiher" oraz "With The Current Into The Grey". Wszystkie stanowią dobry prognostyk w kontekście nowego albumu. Te numery oraz "Where At Night..." i "Die Schwäne im Schilf" ze świetnym tematem przewodnim na fortepian, stanowiły najjaśniejsze punkty tego i tak bardzo dobrego koncertu. Po trzech kawałkach zagranych na bis cały kościół wypełnił się nieustającymi brawami, jednak nie zobaczyliśmy już więcej muzyków Empyrium. Ten ponadgodzinny set i tak był wart wyprawy.
Muzyka Niemców doskonale sprawdziła się na żywo, co złożyło się na wciągający występ, w którym nie było miejsca na błędy. Jedynie na świetny klimat i znakomite wykonanie. Pozostaje czekać na nowy album.
Sebastian Urbańczyk