Coma - 09.11.2013 - Kraków
Coma czyli mistrzostwa świata w trafianiu migawką w odrobiny światła... Jedyne co udało mi się zobaczyć w absolutnej ciemności to wąs i i różowe trendy crocksy Roguca. Przynajmniej było wesoło, chociaż dwa numery z fosy w absolutnej ciemności nie nastrajały pozytywnie.
Swoją drogą naszły mnie takie przemyślenia, czy crocsy na koncercie to nie jest trochę niebezpieczne, szczególnie w sytuacji muzycznego uniesienia objawianego rzucaniem się po scenie?
Roguckiego uważa się za czołowego przedstawiciela polskiego neoromantyzmu. Jego teksty są bardzo złożone. Tak bardzo, że nie wiadomo o co w nich chodzi ("Herbata wzniosła krzyk u sąsiada" - cytat pierwszy z brzegu, z pierwszej piosenki). Głównym motywem utworów Comy jest mrok, noc, często też znaki, alkohol (w wielu postaciach) oraz psy. Trudno jednoznacznie powiązać to wszystko w jeden logiczny ciąg, stąd chyba te metafory.
Poza tym, że było ciemno, było jeszcze gorąco, bo klub był szczelnie wypełniony a koncert wyprzedany. Co do pozytywów: "Mimo że zgubiłem się... mimo że zabrnąłem w mrok" w czasie koncertu nastąpiło kilkukrotnie "Pierwsze wyjście z mroku" - czyli parę zdjęć dostaniecie do oglądania. Druga sprawa znacznie poprawiająca mi humor to spotkanie wokalisty Hedonismu.
The Frosts
Bonafide
Coma
zdjęcia i tekst: Romana Makówka
Zwyczajowo setlista dla Was:
1.Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków
2.Ostrość na nieskończoność
3.Woda leży pod powierzchnią
4.Zamęt
5.Pierwsze wyjście z mroku
6.Transfuzja
7.Angela
8.Deszczowa piosenka
9.Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców
10.Zbyszek
11.Parapet
12.Popołudnia bezkarnie cytrynowe
13.Rudy
14.System
15.Nie ma Joozka
16.Zero osiem wojna
17.Schizofrenia
Encore:
18.Sto tysięcy jednakowych miast
19.Los cebula i krokodyle łzy
20.Jutro
Organizatorem koncertu była Galicja Productions a patronem medialnym Magazyn Gitarzysta.