Nouvelle Vague - 09.11.2013 - Warszawa

Relacje
Nouvelle Vague - 09.11.2013 - Warszawa

Nouvelle Vague, francuscy mistrzowie coverów, goszczą w Polsce regularnie. Nic dziwnego, skoro ich koncerty to zawsze konkretna dawka znakomitej zabawy.

Zespół pojawił się w Polsce na trzech koncertach w ramach przedsięwzięcia Deutsche Bank Invites. Mini trasa ta nie była poświęcona promocji żadnego konkretnego wydawnictwa. Można więc było spodziewać się przeglądu największych hitów Nouvelle Vague, i tak właśnie się stało. Choć każdy z owych hitów to cover, będę się trzymał tej terminologii, bowiem każdemu kawałkowi, który Francuzi biorą na warsztat, nadają mnóstwo indywidualnego charakteru. I nie chodzi tu tylko o bardzo umiejętne wykorzystanie stylistyki bossa nova czy easy listening, ale także o doskonały dobór współpracujących z Nouvelle Vague zmysłowych wokalistek.

Tym razem, w składzie formacji za mikrofonem mogliśmy zobaczyć Melanie Pain i Phoebe Killdeer. Zobaczyć i przede wszystkim usłyszeć, bowiem zwłaszcza Melanie dysponuje jednym z najbardziej seksownych wokali w galaktyce. Nic dziwnego, że wraz z ekspresyjną Phoebe, panie nieustannie przyciągały spojrzenia, w szczególności męskiej części widowni. Warto było jednak zwrócić również uwagę na świetną pracę sekcji rytmicznej, w której bas Oliviera Libaux odgrywał niezwykle istotną rolę, nadając pulsu zwłaszcza dynamiczniejszym kompozycjom. A tych nie zabrakło, ponieważ zespół zadbał o większe urozmaicenie piosenek, kilka razy (np. w "Too Drunk to Fuck") dość wyraźnie zmieniając - w porównaniu z wersjami płytowymi - aranże utworów. W każdym momencie koncertu słychać było zresztą, że zarówno trzon Nouvelle Vague, tj. Libaux i obsługujący klawisze Marc Collin, jak i towarzyszący im anonimowi gitarzysta i perkusista oraz Melanie i Phoebe to profesjonaliści w każdym calu.

W wielu momentach dosłownie trudno było ustać w miejscu, bo interpretacje Nouvelle Vague doskonale nadają się do tańca, a kto czekał na hity, ten się doczekał. Można było usłyszeć między innymi depeszowe "Master and Servant" oraz "Just Can't Get Enough", wywołujące ciarki "Guns of Brixton", otwierające występ “Lullaby "z repertuaru The Cure i "A Forest" tego samego zespołu, "Ever Fallen in Love", "Marian" Sisters of Mercy, który niemal dorównał oryginałowi (tak, wiem, to prawie herezja), "Dance with Me", "Dancing with Myself" Billy Idola, mroczne "Bela Lugosi's Dead", "Human Fly", "Blue Monday", "Teenage Kicks", "Blister in The Sun", "The Killing Moon", "Escape Myself", "Friday Night, Saturday Morning", kończący główną część setu, pijacki "Too Drunk to Fuck", jedyny francuskojęzyczny "Putain putain", czy wreszcie zagrany na sam koniec "Love Will Tear us Apart".  Doskonały, bardzo relaksujący koncert. No i ten głos Melanie!

Tekst: Szymon Kubicki
Zdjęcia: Małgorzata Napiórkowska-Kubicka