Fish - 14.10.2013 - Kraków
The Moveable Feast Tour - Fish - jeden z najpiękniejszych koncertów w tym roku. Długo mi zeszło zanim poukładam sobie bałagan jaki pozostawił w mojej głowie. Byłam srylion razy na Marillion i ani razu na Fishu. Jakoś nigdy się nie złożyło, pomimo że Fish jest blisko związany z Polską, nagrywał u nas płyty koncertowe, a światowe premiery niektórych piosenek z "Feast of Consequences" odbyły się na antenie Radiowej Trójki.
Po wszystkich newsach o Jego chorobie, załamaniu kariery scenicznej, rozwodzie i innych przykrych sytuacja życiowych spodziewałam się cienia człowieka, który przyjdzie i zaśpiewa dla garstki ludzi. Tymczasem trafiłam na koncert, który przebił wszystkie na jakich byłam w tym roku.
Biorąc pod uwagę, że jarają mnie półnadzy wikingowie z corpse paintingiem na ryjach, crowd surfing połączony z bieganiem w lewo i inne rozrywki w tym klimacie, pisanie w ten sposób o koncercie Fisha zakrawa na schizofrenię. Klub dopchany w 90%. Świetny skład towarzyszący mistrzowi (Robin Boult - gitary, Foss Paterson - instrumenty klawiszowe, Steve Vantsis - bas i Gavin Griffiths - bębny), rozmach i niesamowita energia.
Okazuje się, że Fish jest w fantastycznej formie. Numery z nowego albumu zagrane na rockowo, bez chórków i innych cudacznych efektów, które słychać na płycie.
Dwu i pół godzinne show zaczęło się od wizualizacji samolotu lecącego nad kanałem La Manche i "Perfume River". W imię zasady "co się nie da jak się da" trafiam do pustej fosy na całe osiem minut. Robię swoje, ale całe dwa metry Fisha nad moją głową lekko mnie paraliżuje. Facet pięknie się starzeje. Świetnie się rusza i ma niesamowity kontakt z publicznością. Potwierdzają się pogłoski czytane na forach, że głos Fisha jest w szczytowej formie.
"Feast of consequences" zagrane z niesamowitym kopem, "Dark Star", "Blind to the beautiful", "Mr 1470" - nie nadążam z fotografowaniem tego co dziej się w klubie i na scenie. Wizualizacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, publiczność szaleje, a Ryba po raz kolejny udowadnia, że jest w szczytowej formie. "High Wood" z wplatanymi fragmentami autentycznych zdjęć z bitwy nad Sommą, robi naprawdę ogromne wrażenie.
Setlista absolutnie przekrojowa - trochę staroci z okresu Marillion, trochę solowych numerów i nowości z "A Feast of Consequences" oraz "wiązanka utworów ludowych" z wplatanym fragmentem "Fugazi". Czekam uparcie na "Kayleigh", ale niestety tym razem utwór nie znalazł się na setliście. Nieistotne. I tak setlista była rewelacyjna. Na przekór wszystkim przeciwnościom losu Fish trzyma poziom i jestem pewna, że nie powiedział ostatniego słowa.
1. Perfume river
2. Feast of consequences
3. Script
4. Dark Star
5. All loved up
6. What colours is God
7. Blind to the beautiful
8. Mr 1470
9. He knows you know
10. Crucifix corner
11. The gathering
12. Thistle alley
13. Assasing/Credo/Tongues/Assassing (reprise)/Fugazi(end section)/White feather
I bis
14. Freaks
15. Lucky
II bis
6. Goldfish and Clowns Marillion pudło na głowę i won do pola, wymiatać w garażu na łopatach. Fish rządzi, wybaczam mu nawet brak "Kayleigh".
tekst i zdjęcia: Romana Makówka