Bush - 09.07.2013 - Warszawa

Relacje
Bush - 09.07.2013 - Warszawa

Po dziesięciu latach przerwy, Bush powrócił z krążkiem "The Sea of Memories". Powrót na scenę po długiej przerwie bardzo im służy.

Są w takiej samej formie jak 15 lat temu, a może i lepszej. W ramach tegorocznej trasy, formacja po raz pierwszy pojawiła się w Polsce. Dla wielu obecnych tamtego wieczoru w warszawskiej Progresji będą to niezapomniane chwile.

Koncert Brytyjczyków poprzedził 30 minutowy występ polskiej formacji OCN. Jak na support i ponad godzinę czasu przed wejściem gwiazdy wieczoru, zebrało się całkiem dużo osób. W secie znajdowały się zarówno utwory z najnowszego albumu "Waterfall", jak i z poprzedniego, "Wojna świń". Zaraz po pierwszym wykonaniu, "Muddy Water" powrócili do numeru "Niecierpliwy dostaje mniej" z krążka o tym samym tytule, wydanego 7 lat temu, a zakończyli energicznym "Lost in Something". Zabrakło tylko utworu, dzięki któremu wydali płytę w wytwórni Warner. Mowa tu o największym hicie "Waterfall", który zespół miał w planach zagrać, jednak nie starczyło czasu. Suma sumarum - bardzo dobry występ. Zadowoleni zarówno fani OCN,  jak i sami muzycy.

Minęło pół godziny przerwy, przeznaczonej na przeorganizowanie sceny i ... "Machinehead"! Zaczęli od chyba największego hitu. Można powiedzieć, że już pierwszy utwór wystarczył do rozgrzania całej, wypełnionej niemal po brzegi Progresji. Dalej nieco wolniejsze choć wcale nie mniej przebojowe "Testosterone" oraz pierwszy akcent z ostatniego krążka w postaci "The Sound of Winter". Zaczyna się robić coraz bardziej gorąco, a Bush nie szczędzi hitów. Po regularnym secie przyszedł czas na bisy, przed którymi nie obyło się bez głośnych braw i skandowania nazwy formacji. Niespodzianką bisu okazał się "Alien", którego zdecydowana większość publiczności się nie spodziewała.


Warto wspomnieć o prezencie, jaki Bush otrzymał od fanów: biało - czerwoną flagę, którą frontman na pewien czas zawiesił na statywie mikrofonowym. Większość koncertów w klubach ma tę przewagę nad stadionowymi, czy plenerowymi, że między sceną a publiką nie ma dystansu. Tak też było w przypadku gwiazdy wieczoru. Wychodzący przed pierwszy rząd Gavin podczas "Afterlife" to niemałe zaskoczenie, ale jeszcze większe to Gavin BUSHujący wśród publiczności podczas bardzo zgrabnie wykonanego coveru "Come Together" z repertuaru The Beatles. Nie spodziewałem się takiej "beatlemanii" w sensie dosłownym i metaforycznym. Lider wręcz nie mógł uwolnić się od fanów, gdy przemierzał salę koncertową. Bardziej przebojowego setu nie dało się wybrać. Niemal cały "Sixteen Stone" znalazł się w repertuarze, którego przeważająca ilość to również numery z debiutu. W końcu to najlepiej przyjęty album formacji. Niekoniecznie w Wielkiej Brytanii, ale w USA i Kanadzie podbijał listy przebojów i kilkukrotnie pokrył się platyną.  

Polscy fani mieli podwójne powody do radości. Był to nie tylko pierwszy koncert Bush w naszym kraju, ale także kapela wykonała 16 utworów. W tegorocznej trasie rzadkość, bowiem gra przeważnie 12. Jeżeli ktoś śledzi sety, to wie, że ostatnimi czasy "The Chemicals Between Us" rzadko można usłyszeć na koncertach, a dla nas zagrali ów singiel z "The Science of Things". Byłbym zapomniał: Gavin zapowiedział, że powrócą do Polski.

Setlista OCN:
Muddy Water
Niecierpliwy dostaje mniej
I want it all
First cut
Czas, by krzyczeć
W piekle nie będę sam
Lost in something


Setlista Bush:
Machinehead
Testosterone
The Sound of Winter
Everything Zen
Loneliness is a killer
Greedy Fly
Float
The Heart of the Matter
The Chemicals Between Us
This House is on Fire
The Afterlife
Little Things

Bis:
Alien
Come Together - cover (The Beatles)
Glycerine
Comedown

Wojciech Margula