Orange Warsaw Festival 2013 - 25-26.05.2013 - Warszawa

Relacje
Orange Warsaw Festival 2013 - 25-26.05.2013 - Warszawa

Orange Warsaw Festival pobił zeszłoroczny rekord frekwencyjny. Po kolejnych przenosinach, tym razem ze stadionu warszawskiej Legii, festiwal "wylądował" na Stadionie Narodowym. A to podobno jeszcze nie koniec ambicji organizatorów...

Czy faktycznie kolejnym krokiem po osiągnięciu szczytu w temacie imprez stadionowych, będzie festiwal na otwartym terenie? Zobaczymy. By była taka potrzeba, organizatorzy muszą za rok sprowadzić prawdziwą bombę. W tym była nią Beyonce. Pierwszego dnia zagrały przed nią formacja OCN, Tinie Tempah i Basement Jaxx. Polska grupa rockowa na rozgrzewkę pasowała tu niczym pięść do przysłowiowego oka, a plotki o tym, że by odpowiednio okiełznać dźwiękowo Narodowy, trzeba być naprawdę dobrym w te klocki - znalazły i tu swoje potwierdzenie. Tinie Tempah pomimo bycia miernym artystą pop rapowym, zaprezentował set, który dobrze rozgrzał publiczność. Pokazał też, że postawienie przez organizatorów w tym roku na ogólnie zabawowy klimat było strzałem w dziesiątkę i prostym pomysłem na to, by ludzie przebywali na miejsce z uśmiechami na twarzach. Wzorowo wypadł występ Basement Jaxx, jeden z najlepszych na festiwalu. Ten brytyjski projekt nie zawodzi już od 20 lat, a od 15-tu święci słuszne sukcesy. Gwiazda wieczoru, spóźniona raptem 15 minut rozemocjonowała tłum tak, że jasne było, iż moje sceptyczne nastawienie do jej twórczości jest w zdecydowanej mniejszości. Składający się z 21 utworów set nie mógł nie zadowolić zgromadzonych kilkudziesięciu tysięcy ludzi w obiekcie - co by nie mówić, amerykańska wokalistka jest profesjonalistką w swoim fachu i póki co, jej show to zdecydowanie nie jest przerost formy nad treścią, jak w przypadku Madonny.

Drugi dzień to ponownie start z nieco dziwnej nuty. Lipali z racji grania w mniej atrakcyjnym dla mainstreamu dniu festiwalu, występowało przed bardzo skromną publicznością, która w dodatku nie była raczej jej targetem. Pomysły dziwny, ale już niewiele później na scenę wkroczyło Cypress Hill. Prosty występ bez zbędnych fajerwerków, trzymał wysoki poziom dzięki samym artystom, którzy po latach wspólnych koncertów, wiedzą jak przemówić do każdego rodzaju publiczności, również białasów z kraju nad Wisłą, czekających na umcy-umcy z Wysp. Zanim jednak to, przyszedł czas na wielki powrót do Polski formacji The Offspring. Jak na dwanaście lat rozłąki nie wykazali oni wielkiej tęsknoty (choć może to kwestia festiwalowego klimatu). Dexter w trzecim trymestrze i koszuli w kratę, Noodles z twarzy coraz bardziej przypominający Keitha Richardsa i cała reszta - trochę jako tło dla tego duetu - zagrali przekrojowy set, podobny do tego w ramach ich trasy koncertowej promującej album "Days Go By". Oznacza to, że pominęli dwa pierwsze albumy, a trzy ostatnie potraktowali telegraficznym skrótem. Artystą zamykającym festiwal został wybrany Fatboy Slim. Okazało się to być świetnym wyborem. Po pierwszym dniu skupiającym się na budowaniu napięcia przed gwiazdą dnia i całego festu, drugi był dużo bardziej wyluzowany i na koniec zaserwował nam czystą zabawę. Nagłośnienie w końcu przestało sprawiać problemy (specyfika gatunku?), a ogromny ekran przy 50-letnim DJ-u stojącym za swoim MacBookiem, wyglądał doprawdy monumentalnie. Myślę, że nawet gdy ktoś nie jest zainteresowany tego typu muzyką, jeśli pojawił się na tym "przeglądzie gatunkowym", na pewno choć trochę przekonał się do big beatu.

Ogólnie Orange Warsaw Festival 2013 oceniam pozytywnie. Organizacyjnie nie było większych wpadek, a timingi działały bez zarzutu. Na pewno nie da się nie zauważyć, że jest to bardzo specyficzna impreza, sprawiająca wrażenie takiej, która zamiast przyciągać tych najwierniejszych fanów muzyki i to z określonych gatunków, chce skupić się na dotarciu do masowego odbiorcy, chętnie takiego, który ma ochotę po prostu brać udział w dużym wydarzeniu muzycznym z "gwiazdami radia", niż zobaczyć konkretnego artystę (wyjątkiem jest Beyonce, która zapewniła organizatorom sukces frekwencyjny). Z niecierpliwością czekam na przyszłoroczne ogłoszenia, zwłaszcza, że coraz większy rozmach każe myśleć, że Lady Gaga wcale nie musi być poza zasięgiem Rochstar Events.

Z racji tego, że czytelnicy Gitarzysty to raczej konserwatyści, z kilku koncertów prezentujemy tylko po kilka zdjęć w ramach dokumentalnych. Pełne sety trafią w miejsce, gdzie unikną hatingu ;-)

OCN:

Tinie Tempah:

Basement Jaxx:

Beyonce:

Lipali:

Cypress Hill:

The Offspring:

Fatboy Slim:

tekst: Marcin Kubicki

zdjęcia: Asia Kubicka