Jimiway Blues Festival 2012 - 19-20.10.2012 - Ostrów Wielkopolski
Czy istnieje w Polsce bluesowy festiwal pozbawiony wad? Otóż tak, a konia z rzędem temu, kto spotka choć jedną niezadowoloną osobę, opuszczającą Ostrowskie Centrum Kultury po zakończeniu Jimiway Blues Festival.
Wszystko za sprawą dyrektora artystycznego Benedykta Kunickiego, który wraz zespołem organizacyjnym co roku przygotowuje ten niezwykły festiwal. Miniona, XXI edycja tego wydarzenia, ponownie okazała się dla wielu świętem bluesa w najlepszym wydaniu.
Preludium do odbywających się na dużej scenie koncertów, były akustyczne występy na małej scenie, która każdego wieczoru stawała się również miejscem jam-session. Piątkowy, akustyczny koncert zrealizowała Bluesferajna z gościnnym udziałem harmonijkarza Adama Jawienia. W przeciwieństwie do bardzo tradycyjnego Marka Wojtowicza (który, sięgając do korzeni gatunku, uświetnił swoim występem początek drugiego dnia), Bluesferajna mieści się bardziej w piosence bluesowej, w której istotną rolę pełni polski, autorski tekst. Zespół czyni to jednak w sposób na tyle autentyczny, że słucha się go z wielką przyjemnością.
Tradycyjnie dużą scenę zainaugurował słynny riff z utworu "Who Knows" Band Of Gypsys. Tym razem zagrał go znakomity i niezwykle młody zespół z Leszna, Nie Strzelać Do Pianisty. Jego koncert z pewnością należał do największych wydarzeń Jimiway'a, a gitarzystę Adama Karmińskiego wielu słuchaczy postawiło obok najbardziej utytułowanych muzyków polskiej sceny bluesa. Każdy z instrumentalistów tej formacji (bez pominięcia charyzmatycznego i bardzo utalentowanego wokalisty, Huberta Szczęsnego) jest wart wyróżnienia, a jako całość tworzą perfekcyjny kolektyw, który świetnie odnajduje się zarówno w coverach, jak i autorskich kompozycjach. Równie sprawnie na scenie odnalazł się Harmonijkowy Atak. Bez wątpienia ich występ był bardzo atrakcyjny dla wszystkich fanów widowiskowego grania na harmonijce.
Gwiazdą wieczoru piątkowego dnia był Popa Chubby. Choć swoim graniem trafił do zadeklarowanych fanów, to jednak z mojej perspektywy jego koncert wydał się dość męczący. Bardzo dobry gitarzysta i przyzwoity wokalista Chubby z trudem przebijał się ze swoimi umiejętnościami przez ogromną ilość decybeli, którą wywołał wraz z równie głośno brzmiącym zespołem. Gdyby nie to, z pewnością zyskałby tym występem wielu zwolenników, którzy cenią sobie blues-rockowe granie w stylu Jimiego Hendrixa.
Tak jak wcześniej wspomniałem, drugi dzień festiwalu rozpoczął Marek Wojtowicz, przenosząc słuchaczy w rejony tradycyjnego, akustycznego bluesa. Po nim na dużej scenie ulokował się Cotton Wing. Zespół ten zagrał w zupełnie poprawny, choć nie wyróżniający się zanadto sposób. Tego samego nie można powiedzieć o Cree, który przez lata wypracował sobie łatwo rozpoznawalny i niezwykle charakterystyczny styl. Na każdym kroku słychać, że ta rockowa orkiestra pod wodzą Sebastiana Riedla spędziła setki godzin na wspólnym graniu, pieczołowicie dopracowując każdą sekundę swojego repertuaru. Dlatego też publiczność ze szczerym aplauzem przyjęła zachwycające wykonania utworów, wśród których sporą część zajęły te z ostatniej studyjnej płyty.
W tym samym duchu gitarowego przepychu, choć na większą skalę, utrzymany był koncert ostatniego z artystów, występujących na Jimiway. Tommy Castro posiadł niezwykły dar kontrolowania swoich mistrzowskich umiejętności technicznych, by słuchaczowi przedstawić jedynie najtrafniejsze dźwięki idealnie pasujące do konwencji. W ten sposób pozostawiał za każdym razem drobne uczucie niedosytu, tak pożądane acz rzadko występujące podczas koncertów współczesnych, białych gitarzystów blues-rockowych. Trudno zapomnieć też o towarzyszącym mu zespole The Painkillers. Sekcja rytmiczna była chyba najlepszą, spośród wszystkich grających na festiwalu, a klawiszowiec wyprzedzał swoimi zagrywkami o lata świetlne większość rodzimych instrumentalistów. Po koncercie, podobnie jak pierwszego dnia, odbyło się całonocne jam-session, na którym nie zabrakło także gwiazd.
Wydaje się, że przez te wszystkie lata Jimiway Blues Festival zgromadził zestaw najważniejszych dla każdego festiwalu cnót. Zaliczyć tu śmiało można znakomicie nagłośnioną i zaprojektowaną salę koncertową, znajdującą się w bliskiej odległości od dolnej sceny z osobnym nagłośnieniem (dzięki któremu słuchać można również transmisji z głównej sceny). Esencją festiwalu są artyści, a ci zaproszeni na Jimiway zawsze pochodzą z najwyższej półki zarówno polskiej, jak i światowej. Niezwykle ważne jest także to, że za sprawą dużego zróżnicowania stylistycznego występów, niemal każdy słuchacz znajdzie coś dla siebie. Wszystko to buduje obraz Jimiway Blues Festival jako jednego z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w Polsce.
Kuba Chmiel