Arjen Lucassen

Lost In The New Real

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Arjen Lucassen
Recenzje
2012-05-30
Arjen Lucassen - Lost In The New Real Arjen Lucassen - Lost In The New Real
Nasza ocena:
8 /10

We współczesnej ikonografii wybitnych twórców muzyki progresywnej nie sposób byłoby pominąć znakomitego reprezentanta sceny holenderskiej w osobie Arjena Lucassena.

Muzyk, znany przede wszystkim z zakrojonych na szeroką skalę projektów zespołowych, właśnie stworzył drugi solowy album pt. “Lost In The New Real".

Na bogatym w rozmaite instrumenty, liczącym półtorej godziny dwupłytowym dziele, uwagę przykuwa nazwisko Rutgera Hauera. Wybitny aktor wcielił się w rolę doktora psychiatrii Voighta Kampffa, będącego osobistym terapeutą głównego bohatera albumu jakim jest, skądinąd znany najwierniejszym fanom Arjena Lucessena, niejaki Mr. L przeniesiony z teraźniejszości do bliżej nieokreślonej przyszłości. Do czasów dla niego zupełnie obcych, w których wyeliminowano najgroźniejsze choroby, większość interakcji międzyludzkich została przeniesiona do wirtualnego świata, komputery zaprogramowano na generowanie emocji, a mieszkańcy zostali poddani stałej inwigilacji.

Taki porządek świata wydaje się normalny dla współcześnie żyjących ludzi, ale nie dla Mr. L nierozumiejącego czasów, w których się znalazł. Jego terapią zajął się wspominany dr Voight Kampff. Arjen Lucassen pisząc tę historię inspirował się przemianą jaka nastąpiła na przełomie XX i XXI wieku. Wszak on sam wychowywał się w czasach, w których komputery były luksusem, a o wirtualnych interakcjach nikt nie słyszał. Na początku XXI wieku taki stan rzeczy jest normą, ale spróbujcie sobie wyobrazić waszych, najlepiej chorych na gruźlicę, pradziadków przeniesionych do naszych czasów?


Pewnie byliby tak zagubieni w tym świecie, jak Mr. L w przyszłości, do której trafił! Warto dodać, że właściwa historia najnowszego dzieła Arjena Lucassena rozgrywa się na pierwszym krążku, zaś drugi zawiera utwory pasujące do konceptu albumu, ale niepasujące do ciągłości wydarzeniowej zawartej na dysku nr 1.

Wobec tej wciągającej fabuły powstała grupa utworów, w której pierwszy raz od długiego czasu z wielką intensywnością swoje partie wokalne zarejestrował Lucassen, sporadycznie wsparty przede wszystkim wokalami Wilmera Waarboreka oraz w otoczeniu narracji wspomnianego Rutgera Hauera. Całość brzmi dobrze, posiada naprawdę dopracowane brzmienie i rozmach właściwy produkcjom holenderskiego mistrza rocka progresywnego, a poszczególne kawałki sytuują się w bardzo szerokiej i zróżnicowanej stylistyce. Na “Lost In The New Real" próżno szukać jednolitego, ścisłego klimatu, bowiem Arjen Lucassen zaoferował wędrówkę po licznych wymiarach rocka.

Nie ma w tym przypadku, że obok klasycznych prog rockowych pozycji (“The New Real", “Lost In The New Real", “Battle Of Evermore"), znajdziemy w tym materiale dużo charakterystycznych lucassenowskich kompozycji z elektronicznym i klawiszowym zacięciem (“Yellowstone Memorial Day", “Where Pigs Fly"), nienachlanym patosem (“Parental Procreation Permit") oraz mrocznym klimatem utrzymanym niemalże w cyberpunkowej przestrzeni (“Don’t Switch Me Off", “Our Imperfect Race"), a także silnymi wpływami folku (“Pink Beatles In a Purple Zeppelin", “When I’m Hundred Sixty-Four", “Dr Slumber’s Eternity Home").


Niestety w mojej ocenie te ostatnie, choć charakterystyczne dla holenderskiego twórcy, nieco obniżają wartość albumu. Są zwyczajnie przesłodzone i nazbyt cukierkowate jeśli chodzi o sam klimat historii opowiedzianej na albumie. Przede wszystkim zmęczył mnie dźwięk fletu autorstwa Jeroena Godssensa, który na szczęście pojawił się tylko w wybranych kompozycjach, tych naznaczonych wpływem folku. Dla równowagi Arjen Lucassen zaprezentował wyborną formę jeśli chodzi o covery. Wszak jego interpretacje Floydów, Blue Osyster Cult, Led Zeppelin, The Alan Parsons Project i Franka Zappy odkryły nowe karty w znanych utworach tych twórców.

W sumie “Lost In The New Real" to półtorej godziny wciągającej historii, której poza samym talentem instrumentalnym i wokalnym Arjena Lucassena dodatkowego blasku dodała obecność Rutgera Hauera. Album momentami może jest nazbyt optymistyczny, ale w gruncie rzeczy to bardzo udany solowy powrót holenderskiego mistrza.

Konrad Sebastian Morawski