W szaleństwie jest metoda? Nie wiem, czy akurat taką dewizę przyjął Mike Portnoy po odejściu z Dream Theater, ale w odstępstwie zaledwie dwóch tygodni premierę miały dwa albumy z jego udziałem. Jednym z nich jest "Omerta" wydana pod szyldem Adrenaline Mob.
Pierwotnie skład Adrenaline Mob tworzyła piątka muzyków: Mike Portnoy (perkusja), Russell Allen (wokal), Mike Orlando (gitara), Rich Ward (gitara) oraz Paul DiLeo (bas). Dwaj ostatni nie uczestniczyli w nagraniach “Omerty", podobnie jak basista John Moyer, który dołączył do zespołu już po wydaniu debiutanckiego albumu. Mniej więcej rok przed jego premierą kapela wypuściła w sieci EP-kę pt. “Adrenaline Mob", która w pięciu utworach miała zasygnalizować o co formacji chodzi. Materiał zebrał raczej przeciętne recenzje, w których przewijały się wzmianki o mało urozmaiconym heavy metalu i hard rocku.
Czy coś się od tego czasu zmieniło? Fakt, zespół do czterech numerów dołożył siedem nowych, a zamiast coveru Black Sabbath (“The Mob Rules") wziął na warsztat kompozycję Duran Duran (“Come Undone"). Pomijając kilka drobiazgów redefinicji nie uległ pomysł Adrenaline Mob na proponowaną muzykę, bowiem “Omerta" to blisko pięćdziesiąt minut klasycznego aż do bólu hard rocka. Na krążku przeważają soczyste i pełne energii kompozycje, które z powodzeniem mogłyby stanowić idealne towarzystwo do szybkiej jazdy samochodem. Pod tym względem Adrenaline Mob rządzi.
Nie chcę się znęcać nad Portnoyem, ale jeżeli mówić o mocnych stronach “Omerty" to w pierwszej kolejności należy wspomnieć o świetnych wokalach Russella Allena. Kalifornijski dinozaur (smok?) rocka kapitalnie pasuje do hard rockowej oprawy. Jego ostre, nieco zadziorne wokale gładko wkomponowują się w szybkie, naładowane agresją kompozycje. Mniej podoba mi się jego maniera wokalna w epickich numerach w stylu “Angel Sky", z których chyba niepotrzebnie próbowano uczynić rockowy hymn. Za to Allen niespodziewanie dobrze brzmi w utworach, stylistycznie zbliżających się do ballady, takich jak “All On The Line".
Nieźle wypada oprawa instrumentalna na linii Portnoy - Orlando, ze szczególnym wskazaniem na walory gitarowe po stronie tego drugiego. Precyzyjne, cięte riffy, dobre solówki i różne oryginalne zagrywki Orlando nadały “Omercie" dużo mocy. Szkoda, że kapela zdecydowała się na umieszczenie na krążku zdecydowanie przekombinowanego “Hit The Wall" oraz niepasujących do ogólnego konceptu “Angel Sky" i “Come Undone". Momentami muzycy Adrenaline Mob przesadzili również ze zbytnim uproszczeniem kompozycji, szczególnie jeśli chodzi o “Indifferent", a także niepotrzebnie zainwestowali w tragiczne wokale wspierające w “Psychosane" i kilku innych kawałkach.
Całość byłaby solidnym i dynamicznym hard rockowy materiałem, okraszonym dobrą balladą, gdyby nie kilka irytujących drobiazgów. "Omerta" wywołuje mieszane uczucia, mogę ją więc polecić jedynie zagorzałym fanom hard rocka, z zastrzeżeniem, iż kilka fragmentów może ich rozczarować, choć - dla równowag - znalazły się tu utwory zupełnie przyzwoite. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
Konrad Sebastian Morawski