Mr. Big

Live From The Living Room - One Acoustic Night

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Mr. Big
Recenzje
2012-04-24
Mr. Big - Live From The Living Room - One Acoustic Night Mr. Big - Live From The Living Room - One Acoustic Night
Nasza ocena:
7 /10

Wydany na najnowszej płycie zespołu Mr. Big koncert odbył się w styczniu 2011 w studio telewizji WOWOW w Japonii w ramach promocji albumu "What If".

W związku z powyższym nie powinno dziwić, że większość utworów (siedem jak dobrze policzyłem) pochodzi z tego właśnie krążka. Zgodnie z podtytułem mamy do czynienia z akustycznym występem Amerykanów. No może prawie akustycznym, bo Bill Sheehan gra na tradycyjnym, elektrycznym basie. Jak dobrze się orientuję jest to pierwsza płyta unplugged w dyskografii zespołu.

Wszystkie utwory, które zachwycały w wersjach elektrycznych również bez prądu wypadają dobrze. Co prawda zmieniona aranżacja i instrumentarium powodują, że czasem brzmią jakby zostały boleśnie okaleczone, ale może to tylko kwestia większego osłuchania z oryginałami. Miło, że swoją obecność w Japonii formacja postanowiła jakoś podkreślić. Może nie jest to coś specjalnie okazałego, ale udział bębniarzy grających na tradycyjnych instrumentach to całkiem dobry pomysł.


Skoro na scenie Mr. Big, to nie mogło się oczywiście obyć bez sztandarowego przeboju czyli "To Be With You". W oryginale to również akustyczna kompozycja, dlatego to akurat wykonanie aż tak bardzo nie odbiega od pierwowzoru, ale dodatkowy udział uroczo brzmiącej sekcji instrumentów smyczkowych znacznie podnosi jego atrakcyjność. Ten sam zabieg, z podobnie dobrym skutkiem, zastosowano w kilku innych kawałkach m.in. "Stranger In My Life" czy też "All The Way Up". Muzycy zespołu to świetni instrumentaliści i nawet pozbawieni wsparcia całego elektrycznego arsenału doskonale to udowadniają. Dobrym przykładem są "Around The World" czy też "Still Ain’t Enough For Me" z szalonymi popisami na gitarze akustycznej i basie. W tym ostatnim z wymienionych, Pat Torpey gra nie na klasycznej perkusji ale na cajun co dodaje dodatkowego smaczku do i tak niezwykle udanego wykonania. W zamykającym płytę "Nobody Left To Blame" Paul Gilbert sięgnął w końcu po gitarę elektryczną, a pomimo tego nie stanowi to znaczącego odstępstwa brzmieniowego w stosunku do pozostałych całkowicie akustycznych numerów.

"Live From The Living Room" może stanowić ciekawe uzupełnienie krążka "What If" i dla miłośników Mr. Big z pewnością będzie nie lada gratką. Ja osobiście jakoś nie specjalnie przepadam za akustycznymi wersjami elektrycznych utworów, ale te prawie czterdzieści osiem minut obcowania z albumem wcale nie uznaję za czas stracony.

Robert Trusiak