Strawberry Fields

Live Strawberry Fields

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Strawberry Fields
Recenzje
2012-04-17
Strawberry Fields - Live Strawberry Fields Strawberry Fields - Live Strawberry Fields
Nasza ocena:
9 /10

Wojtek Szadkowski cierpi na muzyczne ADHD. W ciągu ostatnich 5 lat pracował z czterema różnymi projektami, a jednym z nich było Strawberry Fields. W 2009 r. pojawiła się ciepło przyjęta płyta "Rivers Gone Dry", a teraz przyszła kolej na wydawnictwo koncertowe.

Szadkowski, odkąd poznał w 2008 r. Martę Kniewską vel. Robin, nieco odszedł od klasycznego progresywnego grania, a zagłębił się w klimaty nieco bardziej psychodeliczne (stąd adekwatna nazwa zespołu). To dało początek, moim zdaniem, najciekawszemu albumowi Wojtka od kilkunastu lat. Z zebranym składem udało się zorganizować kilka koncertów, w tym w Teatrze Śląskim w Katowicach, dnia 20 kwietnia 2011 r. To właśnie ten gig został zarejestrowany na potrzeby "Live Strawberry Fields". Początkowo miał się on ukazać we wrześniu, ale do naszych rąk trafia dopiero teraz.

Piękny, klimatyczny teatr nadał się idealnie do zaprezentowania tej nieco odrealnionej muzyki, która wyszła spod palców Szadkowskiego. Na scenie, oprócz podstawowego składu Truskawkowych Pól (skądinąd niemal identycznego z Satellite), gościł Michał Kirmuć (na gitarze) - poza sceną redaktor "Teraz Rocka". Nie spodziewałem się, że gra on tak dobrze, pomysłowo i ciekawie! Podobno teraz jest już oficjalnym członkiem bandu…

Strawberry Fields zagrali cały materiał z "Rivers Gone Dry" oraz, co szczególnie ucieszyło fanów Wojtka, odmienione (głównie dzięki magicznemu wokalowi Robin) wersje kawałków Satellite "Don’t Walk Away in Silence" i "Is it Over", a także Collage’owe "Living in the Moonlight". Każdy numer zabrzmiał idealnie, czego dawno nie uświadczyłem na koncertowych DVD. Dźwięk jest tu krystalicznie czysty, wszystkie instrumenty brzmią wspaniale i przekonująco - bas to czyste mięcho, nawet back wokale Sarhana Kubeisiego są doskonale słyszalne!  Niewiele gorzej prezentuje się obraz, który mógłby być odrobinę ostrzejszy, ale to raczej czepialstwo z mojej strony - światła, praca kamer i - jako się rzekło - miejscówka wypracowują tu niezwykły, magiczny klimat.


Interakcja między członkami bandu a publiką ograniczona jest do minimum (ot, chociażby w najbliższym - moim zdaniem - dokonaniom Satellite "Fool", Robin zachęca publikę do klaskania, co ta zresztą ochoczo czyni). Zamiast słów przemawia muzyka - opracowana w najdrobniejszym calu, znakomicie korespondująca z delikatnym dźwiękiem Robin. Do mnie najlepiej trafia - podobnie jak na płycie - kawałek "Maybe", rozwijający się z elektronicznego loopu, z szeptanym (początkowo) wokalem jedynej kobiety na scenie i przestrzennymi, oszczędnymi solówkami Kubeisiego.

Jako dodatki do płyty dostajemy wywiady z Wojtkiem Szadkowskim (m.in. o początkach Strawberry Fields) i Robin, galerię zdjęć oraz tapety. W porządku - ja jestem zadowolony z takich ekstrasów.

Skoro SF wypuszczają DVD, skoro poszerzają skład o drugiego gitarzystę, to - mam nadzieję - znaczy, że dają światu do zrozumienia, iż nie mamy do czynienia z jednorazowym projektem, a regularnym zespołem. Wypatruję więc nowych nagrań, ponieważ muzyka Szadkowskiego markowana szyldem Strawberry Fields jest doprawdy niezwykła, czego "Live (…)" stanowi najlepszy przykład.

Jurek Gibadło