Jestem jednym z nielicznych, którzy ekscytują się nowymi wydawnictwami z logo Epitaph Records. Zresztą, jak nie lubić labela, który wydaje Converge, Refused, New Found Glory - czy z zupełnie innej beczki - Parkway Drive, Bring Me The Horizon, a od niedawna również moich ulubieńców z The Ghost Inside.
Zmiana perkusisty oraz producenta wpłynęła na kształt "Ex Lives" i tak, na swym szóstym już albumie, grupa z Buffalo, ma bliżej do metalu niż punka czy hardcore’a. Dodatkowo, grający na złamanie karku perkusista, dodaje Everytime I Die kopa, który z pewnością trafi do gustu zwolennikom wyczynów spod znaku The Dillinger Escape Plan. Swoją drogą w nowych utworach Everytime I Die czuć wpływ zespołu Grega Puciato, zwłaszcza w tych brutalnych, bezkompromisowych partiach. Jednakowoż nie to stanowi o sile EID, ale bardzo rozbudowany groove ("I Suck (Blood)"), stoner rockowy (mocny) posmak czy doskonałe melodie uzupełniane czystymi wokalami Keitha Buckle’ya ("Indian Giver").
Mimo wszystkich łatwo przystępnych elementów (banjo w "Partying is Such Sweet Sorrow"!), to wciąż piekielnie techniczny materiał (bas!). Rzecz nie pozostawiająca złudzeń, kto jeszcze potrafi przyłożyć bez wtórnych breakdownów, siedmio i ośmiostrunowych gitar, a co istotne - w naturalnej, ciepłej oprawie brzmieniowej.
Jeden z niewielu zespołów, który robiąc hałas pisze wspaniałe piosenki.
Grzegorz "Chain" Pindor