Internetowi napinacze narzekają, że Your Demise to, po pierwsze, komercja, a nie hardcore; po drugie, że grupa od wydania "The Kids We Used To Be’’ zupełnie się nie rozwija i po trzecie, że premierowy materiał to rozmienianie się na drobne i żerowanie na sukcesie poprzedniego albumu.
Jest w tych argumentach trochę prawdy, ale z drugiej strony, nie wiem czy ktokolwiek traktuje Brytyjczyków jako przedstawicieli "rasowego" hc, skoro sponsoruje ich Monster albo Jagermeister. To przecież sprzeczne z ideałami hc! Poza tym, muzyką samą w sobie dają jasno do zrozumienia, że hardcore to dla nich punkt wyjścia a nie szufladka, której zarówno mentalnie jak i pod względem artystycznym, muszą się kurczowo trzymać. Jedyny problem "The Golden Age’’ to ilość zaproszonych gości, którzy kompletnie zmieniają charakter muzyki Your Demise, i jak mniemam, na żywo Brytyjczycy będą mieli poważne problemy z odtworzeniem ich partii.
O ile jeszcze gardło Eda Wooda z Down To Nothing cz Ajaya - frontmana Brutality Will Prevail wpisuje się w hardcore’ową formułę, śpiew wokalistów Letlive i You Me At Six jest nie do przeskoczenia. Ciekaw jestem jak w takim razie będą wyglądały koncerty, które utwory obronią się w wersjach bez gości, a co najważniejsze, który z członków Your Demise podejmie się zastępowania danego wokalisty. Anyway, pomijając tą jedną kwestię, zaproszeni znajomi dali z siebie dosłownie wszystko, często kompletnie zmieniając wizerunek Your Demise na bardziej przystępny, niemal pop-punkowy.
Oczywiście, grupa z St. Albans wie jak dołożyć do przysłowiowego pieca ("The Golden Age’’, "Born A Snake", "I’m Not The One"), ale na "The Golden Age" nie agresja jest motywem przewodnim. Szczerze mówiąc, nowy album Your Demise to bardzo wakacyjna pozycja w środku zimy.
Grzegorz "Chain" Pindor