Debiut czy raczej kolejna płyta? Pytanie zasadne, bowiem Figuresmile to nowa nazwa zespołu Three Wishes, który w 2006 roku wydał bardzo dobry album "Towards The Light".
Sami muzycy twierdzą, że "In Between" traktują jako swój drugi matariał. Oprócz nazwy zmienił się również skład. Gitarzystę Zbigniewa Marczaka zastąpił Wojciech Kościelny. Dodatkowo, w nagraniach uczestniczyli muzycy sesyjni: Rafał "NuN’s Chaostry" Gładysz - elektronika i Szymon Pawlas - wiolonczela. Warto również wspomnieć o producencie Tomaszu Zalewskim, którego wkład w to, co słychać na krążku, jest godny podkreślenia i zauważenia.
Oprawa graficzna wydawnictwa jest niezwykle zimna i ascetyczna - tylko szary, biały i czarny kolor. Czy muzyka zawarta na krążku jest równie stonowana i bezbarwna? Na szczęście nie. Stylistycznie to prawdziwy kocioł z różnymi odmianami rocka progresywnego i metalu pięknie ze sobą wymieszanymi. Obok dynamicznych utworów z ciężkimi gitarowymi riffami (najmocniejszy to chyba "Stone Rules") mamy również perełki w postaci spokojnego "Under My Eyelids", czy też jeszcze bardziej łagodnego, a przy tym niezwykle minimalistycznego (tylko gitara akustyczna, wiolonczela i wokal), "Holy Antics". Oba utwory dają bardzo dobre wyobrażenie o wrażliwości i pomysłowości zespołu.
Ale zanim zabrzmią te łagodniejsze nuty, mamy możliwość posłuchania całej gamy czegoś zdecydowanie mocniejszego. Od pierwszego utworu Figuresmile ujmuje słuchacza pięknymi kompozycjami (to z pewnością jedna z ich najmocniejszych stron). Bardzo urozmaicone i przemyślane, świetnie zaaranżowane (gitara akustyczna miesza się z elektryczną a wszystko to oprawione w elektroniczne dźwięki), doskonale zagrane i zaśpiewane (brawo Krzysiek Borek). No i ta łatwość w budowaniu nastroju. Każdy utwór z płyty jest tego doskonałym potwierdzeniem. Mieszają się fragmenty łagodne z tymi ciężkimi, wszystko się pięknie przeplata i wymienia. Nie ma mowy o zanudzaniu słuchacza nadętymi i pompatycznymi dźwiękami, grze na czas czy muzycznych wypełniaczach. Sama esencja.
Mam wrażenie, że nie pada tu żaden niepotrzebny dźwięk. Posłuchajcie tylko "Code of Death". Piękna kompozycja, która aż kipi od nagromadzonych emocji. To z pewnością popis umiejętności gitarzysty Wojtka Kościelnego. Dzięki ciężkim riffom i fantastycznej solówce, zagranej z mocnym wykorzystaniem wah-wah oraz brzmieniu tego instrumentu w wersji akustycznej (Krzysiek Borek), otrzymujemy prawdziwe gitarowe cacuszko. Już przy pierwszym przesłuchaniu instrumentalny "Sun G" wydał mi się najciekawszą kompozycją z płyty. Utwór rozwija się pomału i nieśpiesznie. Na tle naturalnych dźwięków (burza, głosy bawiących się dzieci, dworcowe zapowiedzi) Wojtek Kościelny snuje swoją gitarową opowieść. Całość trwa aż osiem i pól minuty, ale chyba nie znajdzie się nikt, kto po wysłuchaniu tej kompozycji będzie marudził, że trwa ona zbyt długo.
Świetnym pomysłem było zaangażowanie Rafała Gładysza, który elektronicznymi dźwiękami urozmaicił brzmienie "In Between" oraz złamał surowość i dzikość gitarowych riffów. Pięknym na to przykładem są "Marks Of Sin", "All Nights Mother" czy też "Some Part Of You". Od razu trzeba zaznaczyć, że elektronika nie jest specjalnie natrętna, to raczej przyprawa, czy smakowity dodatek do pysznej całości. W nieco podobnych kategoriach należy traktować wiolonczelę.
Jeżeli do tego wszystkiego dołożyć świetną produkcję, jasnym się staje, że dostajemy do ręki płytę na zupełnie światowym poziomie. Propozycja Figuresmile nie jest może czymś wyjątkowo oryginalnym, bowiem słychać wpływy Tool, Dream Theater, Pain of Salvation, Radiohead czy też Porcupine Tree, ale absolutnie nie ma tu mowy o bezmyślnym kopiowaniu. Dla mnie jest pewne, że panowie znaleźli niezwykle atrakcyjny pomysł na swój własny muzyczny wizerunek i mam nadzieję, że na kolejnych materiałach zostanie on twórczo rozwinięty.
"In Between" to bardzo dobry album, z pewnością jeden z najlepszych, jakie w roku 2011 wydał polski wykonawca. Prawie ci sami muzycy pod szyldem Three Wishes nie zaistnieli na trwałe na naszym rynku muzycznym, trzymam kciuki, aby jako Figuresmile im się to udało. "In Between" bardzo dobrze ro(c)kuje na przyszłość.
Robert Trusiak