9 Chambers

9 Chambers

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy 9 Chambers
Recenzje
2011-12-27
9 Chambers - 9 Chambers 9 Chambers - 9 Chambers
Nasza ocena:
8 /10

Wokalista i gitarzysta współpracujący z Alice’m Cooperem? Obecny! Prowadzący Moster Magnet? Na pokładzie! Basista Gov’t Mule? Melduje się! Perkusista Black Sabbath? Fuckin’ ready! Ale sobie pakę złożyli, nie?

Greg Hampton, Ed Mundell, Jorgen Carlsson i Vinny Appice, bo o nich mowa, ostatnio nieco się nudzili - szczególnie dwóch pierwszych. Hampton marzył, by wreszcie nagrać coś całkowicie swojego, Mundell rozstał się z Monster Magnet. Dodajmy do tego przerwę wydawniczą Gov’t Mule i rozpad Black Sabbath/Heaven & Hell w wersji z Ronniem Jamesem Dio (z wiadomych przyczyn). To chyba logiczne, że paluszki świerzbiły tę czwórkę panów w średnim wieku. Postanowili więc, w ramach mody na supergrupy, pokazać dzieciarni, jak się robi prawdziwego, grupowego rocka. Z całkiem dobrym skutkiem.

"9 Chambers" to bowiem godzina hard rockowej jazdy w starym stylu, z wirtuozerią wykonawców i chwytliwym riffem na czele. Mam wrażenie, że najlepiej bawi się tu Appice - nie musi już ekstremalnie ciężko i wolno jak walec obijać swojego zestawu garnków, jak mu to było dane przy okazji współpracy z Tonym Iommi i spółką, może sobie pogalopować naprzód z rozwianą grzywą, jak na przykład w świetnym, energicznym "Cut-n-Runn". Może także pomieszać w rytmie - tu za egzemplifikację weźmy "Other Side of Time", gdzie stopka ma tendencję do synkopowania.

Blues rockowe doświadczenia Carlssona przydają się już w otwieraczu "Life Moves On", gdzie koleś pruje do przodu unisono z gitarą rytmiczną, w kapitalnym pochodzie - sekcja potrafi utrzymać taki drive przez wszystkie 14 piosenek, co bardzo, ale to bardzo cieszy moje serducho. Wraz z nim najbardziej radują się liderzy - Hampton i Mundell, którzy raz za razem wyciskają ze swych sześciu strun jakiś dobry riff, tudzież solóweczkę. Choćby w "Know Your Enemy", gdzie mieszają się przestrzenie southern rocka i ciężar stonera (przy okazji wielkie brawa dla Hamptona za świetną partię wokalną). Albo w "Can’t Turn Your Back" - klasycznej, melodyjnej (ale i z wykopem) balladzie.

Ta płyta nie zmieni historii świata, nie uratuje nas przed kryzysem i nie przywróci Orzełka na koszulki reprezentacji Polski w piłce kopanej. Niemniej będzie się jej przyjemnie słuchało śpiąc w kartonie pod mostem, bądź też kolejny raz pomstując na PZPN.

Jurek Gibadło