Alter Bridge

III.5

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Alter Bridge
Recenzje
2011-12-19
Alter Bridge - III.5 Alter Bridge - III.5
Nasza ocena:
7 /10

Płyta, która jakiś czas temu wylądowała na moim biurku to nic innego jak edycja specjalna wydanego lekko ponad rok temu albumu "III" poszerzona o 3 dodatkowe utwory i blisko godzinny film "One by One" na krążku DVD dokumentujący aktualną pozycję zespołu Alter Bridge na rynku. Jakie było moje pierwsze skojarzenie po zapoznaniu się z tym wydawnictwem? Smaczne ciastko z nadzieniem i przesłodzoną polewą... Dlaczego? O tym w dalszej części.

"3.5" to zgrabny zabieg marketingowy ze strony wydawcy mający podbić sprzedaż krążka, który pojawił się na sklepowych półkach już jakiś czas temu. Cel jest prosty - nie dość, że nabywca przypomni sobie (pozna?) materiał zespołu sprzed ponad roku to w dodatku poczuję się wyjątkowo jako posiadacz jedynej w swoim rodzaju "edycji specjalnej".

Czegoś tu jednak nie rozumiem... Bonusowe kawałki "Zero", "Home" i "Never Born to Follow" poznaliśmy już w momencie premiery płyty "III" (w wersjach na amerykański i japoński rynek), a dołączone DVD to materiał, który zaciekawi jedynie zatwardziałych fanów Alter Bridge. Reasumując, zabieg może i zgrabny, ale całkowicie zbędny ponieważ i bez wspomnianych dodatków płyta ta zasługuje na uwagę fanów gatunku.

Alter Bridge to formacja założona przez muzyków Creed - Marka Tremontiego i Scotta Philipsa. Do zespołu zaprosili oni również byłego basistę Creed - Briana Marshalla oraz występującego wcześniej w zespole Slasha i formacji The Mayfield Four Mylesa Kennedy'ego. W tym właśnie składzie nagrali wszystkie płyty studyjne ("One Day Remains", "Blackbird" oraz recenzowany "III"), zagrali dziesiątki koncertów na całym świecie (również w Polsce podczas zeszłorocznych Ursynaliów warszawskiej SGGW) i są obecnie jedną z najbardziej szanowanych (i najlepiej opłacanych) kapel rockowych w całych Stanach.

Co w Alter Bridge przeszkadza mi najbardziej (a jednocześnie jest największym atutem tego zespołu ze stricte muzycznej strony)? Odpowiedź jest prosta... Mark Tremonti!

Jego niepowtarzalny styl gry, wypracowana technika i sprawdzone zagrywki sprawiają, że chcąc nie chcą panowie nie unikną porównań do tak innego przecież (o zgrozo) Creed. Zanim jednak fani grupy zdążą się oburzyć moją opinią zaznaczam - znakomity Miles Kennedy i znacznie bardziej rozbudowane i przemyślane aranże utworów sprawiają, że słucha się ich naprawdę dobrze.

Wracając do ciastka z nadzieniem i przesłodzoną polewą... Chociaż cała płyta wydaje się być nieco za długa i momentami nawet nużąca znajdziecie również na niej kilka perełek (wspomniane nadzienie). Naprawdę warto zwrócić uwagę na otwierający utwór "Slip To The Void" będący znakomitą wizytówką całego Alter Bridge, powalający riff Marka Tremontiego w "Still Remains" (2:39), przebojowe "Fallout" z apetyczną solówką czy wyjątkowo rozbudowany i 'wciągający' utwór "Couer d'Alene".

Na uwagę zasługuje również znakomita produkcja płyty, za którą odpowiedzialny był Michael "Elvis" Baskette. Być może nazwisko to nie mówi Wam wiele, ale efekty jego pracy słyszeliście na pewno - wystarczy wspomnieć krążki takich artystów jak Saliva, Iggy Pop, Limp Bizkit (inżynier dźwięku) oraz Puddle of Mudd i blessthefall (główny producent).

Podsumowując... Po kilku przesłuchania odniosłem wrażenie, że krążek ten faktycznie jest do bólu poprawny, uszyty na miarę i powtarzalny. Mimo wszystko słucha się go bardzo przyjemnie. A czy nie właśnie tego oczekują fani (Creed?) od Alter Bridge?

Kamil Śliwiński