Jeniferever to band z Uppsali, który do tej pory nagrał trzy pełnowymiarowe albumy. Ich granie to miks rocka alternatywnego i post-rocka z domieszką elektroniki. Słowo klucz do tej muzyki to klimat.
Oglądając kapelę na żywo w trakcie czerwcowego koncertu w Warszawie, miałem wrażenie, że już widziałem podobny band, choć grający inną muzykę. Nie da się ukryć, że Jeniferever ma wiele punktów stycznych ze swymi ziomkami z Cult Of Luna. Podobnie jak oni operują prostymi środkami, kreując przy tym niepowtarzalny klimat. Użycie elektroniki również sprowadza się do tworzenia raczej dźwiękowych plam, akcentów niż konkretnych tematów. I, podobnie jak COL, przejawiają skłonność do wpadania w gitarowy noise, bardziej na żywo aniżeli na płytach. To cecha charakterystyczna wielu szwedzkich zespołów z kręgu klimatycznego grania.
"Silesia" to ostatnie, jak dotąd, wydawnictwo Szwedów. Tym razem, postanowili ocieplić brzmienie, przez co dźwięki niemalże otulają słuchacza miękkim soundem, podbitym przez pulsujący bas. Ostateczny szlif płycie nadano w Tonteknik, z udziałem grajka Cult Of Luna, Magnusa Lindberga.
Album ten jest dźwiękową, melancholijną, lecz nie depresyjną podróżą. Bardziej refleksyjną. Osobiście kojarzy mi się z jesienią i to chyba najlepszy czas na słuchanie tego rodzaju dźwięków. Najlepiej późną nocą. Utwory w przeważającej części są bardzo spokojne i rozbudowane. Miejscami pojawiają się bardziej dynamiczne, mocniejsze zrywy. Kawałki są zgrabnie skomponowane i zaaranżowane. Pojedyncze dźwięki układają się w kolejne gitarowe tematy, tworząc wyjątkowy klimat. Świetną pracę wykonuje też bębniarz Fredrik Aspelin. Jego styl gry przypomina nieco Thomasa Hedlunda (Khoma, Cult Of Luna). Gra niestandardowo, jest świetny rytmicznie. Umiejętnie dynamizuje kompozycje, przez co nie ma mowy o nudzie, gdy po raz kolejny słyszymy granie w stylu stopa-stopa-werbel. Muzykę uzupełniają wokale Kristofera Jonsona, o dość specyficznym stylu śpiewania i takiej samej barwie. Pasuje do muzyki jak ulał.
Nie brak kapel, które choć mają pomysł na granie, nie potrafią przekuć go w wykonanie. Niektórzy zanudzają słuchacza na śmierć, inni kilkoma dźwiękami wciągają w swój świat. Jeniferever, podobnie jak kilka innych szwedzkich klimatycznych projektów (np. Khoma, Jeudah, pg. Lost, Cult Of Luna), należy zdecydowanie do drugiej kategorii.
Świetna płyta do wieczornych odsłuchów; może posłużyć również jako soundtrack do samochodowych wojaży. W obu przypadkach sprawdzi się doskonale. Po prostu dobry, klimatyczny rock.
Sebastian Urbańczyk