Dobra zabawa, alkohol, przyjaciele, totalny spontan i gdzieś tam przy okazji muzyka - tak w skrócie można opisać pierwsze koncertowe DVD El Dupy. I to jest właśnie kwintesencja grania składu Dra Yrego i Kazika - pierwotna energia, niczym nie skrępowana improwizacja i wspólna zabawa z publicznością.
1 października 2010 r. w klubie Hybrydy w Warszawie zabrakło nawet ochrony pod sceną, z czego radośnie korzystali widzowie co i rusz skacząc na crowd swimming. Co więcej - w pewnym momencie nadaktywny tego wieczoru Kazik również skorzystał z rąk zgromadzonych pod sceną i popływał sobie po klubie! W publikę powędrował też na chwilę Dr Yry, by "obić mordę" kolesiowi, który ochoczo krzyczał "kurwa wasza mać" podczas "220 V".
Jak przyznali sami muzycy, przed nagrywaniem "El Concerto In Duppa" w ogóle się nie przygotowywali - stąd też mamy do czynienia z niezliczoną liczbą wpadek, fałszów oraz z Kazikiem śpiewającym teksty z kartek. Właściwie jedyne, co było ustalone, to kolejność utworów. Co nie znaczy, że zarówno widzowie jak i muzycy mogli mieć pewność, kto dany numer zagra i na czym (nie zmieniała się chyba tylko sekcja dęta). A to Kaziura chwycił za bas, a to Yry pograł na perkusji, a to znów pojawili się goście jak choćby Zacier, który "zaśpiewał" do premierowego (zagranego pierwszy i ostatni raz) "Najbliższego Bankomatu w Giżycku".
Wszystkim udzieliła się ta luźna (ale znakomita!) atmosfera w Hybrydach: Kazik, oprócz wspomnianego crowd swimmingu, tarzał się po scenie, owijał się papierem toaletowym i czarował konferansjerką. Na scenie w "Takim dobrym chłopaku" pojawił się ziomek El Dupy i zarazem bohater tego kawałka Rafał a.k.a. Billy, który na zawołanie Yrego zaczął się obnażać. Na szczęście nie całkowicie :).
Z czysto muzycznych aspektów na wyróżnienie może zasłużyć mocna "Al Jazeera" (rozimprowizowana, a jakże), znana wszystkim "Prohibicja" i oczywiście "Natalia w Bruklinie" - choćby dlatego, że zostały zagrane w miarę czysto i wywołały największy czad na widowni.
Od strony technicznej nagranie prezentuje się nad wyraz dobrze - kamerzyści zdołali znakomicie uchwycić atmosferę występu El Dupy, dodatkowo nie zapominając o profesjonalizmie swojej roboty. Oczywiście najczęściej koncentrują się na liderach grupy, ale nie zapominają pokazać innych muzyków i szalejącej publiki. Obraz jest przy tym ostry, dobrze nasycony kolorami. Podobnie jest z dźwiękiem - instrumenty brzmią selektywnie, wokale wyraźnie; nie ma problemu z wyłapaniem fałszów :).
Pytanie: jak mamy traktować taki występ? Z przymrużeniem oka, zdając sobie sprawę, że mamy do czynienia z mistrzami spontanicznego czadu, nierzadko dotykającymi absurdu czy też lepiej podejść do tego na poważnie i stwierdzić bez ogródek: takie granie mija się z celem i nie ma sensu? Ja raczej przymknę prawe oczko i docenię ten bezpretensjonalny luz, który na polskiej spiętej jak baranie jaja scenie muzycznej, jest czymś wyjątkowym.
Jurek Gibadło