Fani For The Fallen Dreams tęskniący za poprzednim gardłowym tej formacji powinni być wielce uradowani z faktu obecności Legend na scenie. Chad Ruhling, zakładając nową formację, kontynuował to, co rozpoczął z For The Fallen Dreams na doskonale przyjętym ''Changes''.
Debiut Legend - ''Valediction'' cechował ten sam poziom brutalności, przemyślanych riffów i nieposkromionych breakdownów, uzupełnianych wokalami Ruhlinga. Dziś, kilkanaście miesięcy po premierze tegoż dzieła, Legend obiera nowy kierunek, skłaniając się w stronę djentu pomieszanego z hc. Czy to dobrze? Nie do końca.
Dodanie specyficznego djentowego feelingu urozmaiciło twórczość Legend, ale nie chciałbym by ten charakterystyczny sound przesłonił to co w tej muzyce najważniejsze - prawdziwe wkurwienie. A tak, tracąc nieco djentem, zespół chciał osiągnąć modny, progresywny efekt. I jak się okazuje, przez to (dziwnym trafem) doszli do takiego samego punktu co Emmure, muza idealna na koncert, ale nie do słuchania na dłuższą metę (nawet gdy sekcja rytmiczna wali tak mocno po twarzy). Ciągłe breakdowny, riffy na pustej strunie, nachalnie używany boom pad i monotonny wokal Ruhlinga nużą, ale nie nudzą. I to chyba najlepsze podsumowanie tego albumu. Metalowcy będą kręcić nosem, że to zbyt proste, fani djentu, że za mało progresywne (i mają rację), a hardcore'owcy co najwyżej zrobią dziurę w ścianie - bynajmniej nie z radości.
Ja ''The Pale Horse'' słucham dość często, głównie z racji na brutalny charakter i krótki czas trwania, co urozmaica mi podróż do centrum miasta. Sprawdźcie 2-stepowy ''Shadow Stalker'', singlowy, znany już od kilku tygodni ''Proven'' (chyba najmocniej osadzony w stylistyce hc) oraz idealny do headbangingu ''Circle of Friends'', do którego niedawno powstał teledysk. Jeżeli cenisz sobie w muzyce prostotę, masywne brzmienie, i nie przeszkadza Ci brak krzty oryginalności, Legend jest zespołem wprost stworzonym dla Ciebie.
Grzegorz ''Chain'' Pindor