Błękitny Nosorożec

Barykady

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Błękitny Nosorożec
Recenzje
2011-06-01
Błękitny Nosorożec - Barykady Błękitny Nosorożec - Barykady
Nasza ocena:
8 /10

Błękitny Nosorożec powstał we wczesnych latach '90. Pomimo tak długiego stażu, dyskografia zespołu nie jest specjalnie bogata i zamyka się trzema kasetami oraz jednym mini CD (z trzema utworami). Płyta "Barykady" jest więc w zasadzie pierwszym pełnoprawnym, profesjonalnym wydawnictwem zespołu.

Przez wszystkie te lata skład kapeli ulegał zmianom; aktualnie tworzy go trzech muzyków: Mirosław Wojciuk (gitara, wokal), Klaudiusz Borys (bas, chórki) oraz Romuald Rakowski (perkusja, chórki). Również i muzyka Błękitnego Nosorożca ewoluowała od dość siermiężnego punk rocka z początku lat '90, poprzez łączenie go z elementami reggae, aż po obecne brzmienie, które sam zespół definiuje jako post-punkowe.

Nie jest łatwo jednoznacznie zaszufladkować ich twórczość. W jednym z dużych sklepów internetowych najnowsza płyta zespołu umieszczona została w dziale "polskie reggae". To, że niełatwo jednoznacznie zaszufladkować ich muzykę, to akurat bardzo dobrze dla... słuchacza. Może to bowiem oznaczać, że jest to muzyka urozmaicona, czerpiąca z różnych gatunków, mieszająca style i gatunki.


Pierwszy na płycie "Co się z tobą stało?" to bardzo dynamiczny, punkowy utwór z wykrzyczanym refrenem. Otwiera go lekko przybrudzona gitara; później natomiast riffy brzmią jak kiedyś w zespole... Ugly Kid Joe. Takie mam przynajmniej skojarzenia. Zresztą, skojarzeń z muzyką lat '80 i '90 jest tu całkiem sporo. I nie chodzi o kopiowanie patentów, ale o pojedynczy riff, rytm, współbrzmienie czy zaśpiew wokalisty. Czasem są to skojarzenia dość oczywiste i czytelne, czasem zaś takie z rodzaju tych męczących, czyli "gdzieś to już słyszałem, tylko gdzie?". Kolejny numer ("Serce") podszyty jest soczystym reggae'owym bujaniem, z mądrym zawołaniem w refrenie, które nasi politycy powinni wziąć sobie głęboko do serca, a najlepiej wcielić w życie: "zawsze bądź po stronie krzywdzonych, zawsze bądź po stronie słabszych, zawsze bądź po stronie przegranych niech władza cię nie omami". Obok trzech podstawowych instrumentów, słychać również oszczędne organowe akordy. Co prawda, w booklecie nie ma wzmianki o tym, kto gra na tym instrumencie, ale domyślam się, że mógł to być realizator - Krzysztof Murawski, znany m.in. z tego, że całkiem sprawnie radzi sobie z klawiszami (jest kilka projektów muzycznych, w których można go poznać od tej strony). "Ameryko" to zadziorny punkowy utwór z odważnym, bardzo kontrowersyjnym tekstem. Ewidentnie słychać, że zespół odstawił w kąt polityczną poprawność. "A może lepiej?" to utwór, który chyba dobrze opisuje muzykę trio, oraz to, jak bardzo potrafią namieszać. Zaczyna się dynamicznie, z harmoniami kojarzącymi się z Republiką, by potem przejść w mocny, prawie hard-rockowy numer. No i te świetnie współbrzmiące instrumenty. A w tekście znajdujemy rozbrajające zdanie "a może lepiej strzelić sobie w łeb lub powiesić się w wiśniowym sadzie". "2000 lat" trudno jednoznacznie zakwalifikować, jest tam bowiem  reggae'owe bujanie, mocne rockowe riffy, zmiany tempa. I znów pojawiają się muzyczne skojarzenia w rodzaju tych męczących (patrz wyżej). "Powiedz dlaczego?" rozpoczyna się jak oldscholowy rock’n’roll, by po chwili przejść w punkową jazdę. Obok mocnych, współcześnie brzmiących gitar, słychać też staromodne tony tego instrumentu. Dokładnie w połowie płyty słuchacza spotyka nie lada zaskoczenie. "Dla Taty" to bardzo spokojna i nastrojowa ballada. Żadnego łojenia, bez mocnych gitar i dynamicznego wokalu. To bardzo nietypowy, jak na Błękitnego Nosorożca utwór, który pokazuje zespół w zupełnie innym świetle, dając przy okazji dowód niemałej wrażliwości i otwartości muzyków do sięgania do zupełnie innych klimatów muzycznych. Świetne! A zaraz po nim kolejny pokręcony kawałek,  gdzie zadziorny punk miesza się z mocnym rockowym graniem. W tekście słychać niezwykle trafne określenie, które zapewne potwierdzi każdy słuchacz, nawet średnio zorientowany w aktualnej sytuacji polityczno-społecznej  "partie srają z góry na lud". "Pierwszy raz" to chyba najlepsze reggae, jakie można znaleźć na tej płycie. Niby klasycznie i tradycyjnie, ale  świetnie się tego słucha. Bardzo dobry wokal, mocny i zdecydowany, ale bez przesadzonej dynamiki. I tak w zasadzie do końca płyty: albo punkowa zadziorność albo reggae'owe bujanie z dodatkiem rockowego łojenia. Płytę kończy klasyk Brygady Kryzys "Fallen Fallen Babilon" zagrany nieco mocniej i zadziorniej niż oryginał.


Warto kilka słów poświęcić tekstom. Ich autorem jest gitarzysta Mirosław Wojciuk. Słuchając płyty, wielokrotnie łapałem się na tym, że uważnie wsłuchuję się w zdania wyśpiewywane przez wokalistę. Po prostu mają coś w sobie. Niewątpliwą zaletą jest to, że teksty generują niezwykle czytelny przekaz. Co prawda, trąci on czasem młodzieńczym idealizmem (a zespół przecież do młodzieniaszków nie należy), ale brzmi to bardzo autentycznie i prawdziwie. Bo Wojciuk opisuje to, co wokół siebie widzi, a żyjemy przecież w tej samej rzeczywistości, z wieloma treściami najnormalniej w świecie po prostu się identyfikujemy. Zresztą, tych tekstów nie jest aż tak wiele; po pierwsze, utwory są krótkie (nie więcej niż 3-4 minuty), po drugie zaś liryki składają się przeważnie z jednej zwrotki, powtórzonej kilka razy, z refrenem między nimi rzecz jasna.

Bardzo podoba mi się produkcja. Surowa i oszczędna, ze świetnie brzmiącym, soczystym dźwiękiem instrumentów oraz dobrze słyszalnym wokalem. Warto wspomnieć, w jaki sposób nagrana została perkusja. Nie ma tu bowiem takiej sytuacji, że bębny brzmią na całej płycie tak samo. Kiedy trzeba, stopa wali jak młot pneumatyczny, jęczą tomy od mocarnych uderzeń, innym znów razem jest spokojniej i finezyjniej, ze smaczkami typu werbel na lekkim pogłosie (w reggae sprawdza się to wyśmienicie). Niby zastosowano proste środki i pewnie każdy tak potrafi, ale nie każdy to stosuje. Efekt końcowy tych działań jest bardzo dobry.


Nie wiem, czy tak powinno się grać w XXI wieku i czy jest nowocześnie, ale jakoś niespecjalnie mnie to obchodzi. Błękitny Nosorożec zafundował słuchaczom 50 minut bezkompromisowej jazdy z soczystymi gitarami, nawałnicą sekcji rytmicznej, dobrym wokalem, mądrymi tekstami, a wszystko to pięknie skrojone prostą i rzetelną produkcją. Bez napinania się i strojenia w kolorowe, nieswoje piórka. Tak trzymać!

Robert Trusiak