Night Rider Symphony
Gatunek: Rock i punk
Muzyka klasyczna do dziś uznawana jest za ostatnią enklawę dobrego gustu i wychowania muzycznego. Jej fani natomiast przez całe lata wyrywali włosy i zatykali uszy, słysząc coraz bardziej "diabelskie" gatunki, począwszy od jazzu, przez rock, a kończąc na metalu. Trudno więc wyobrazić sobie współcześnie bardziej jaskrawy przykład połączenia muzycznego sacrum z profanum, niż synteza klasyki z rockiem.
Zespół Night Rider Symphony postanowił bez pruderii przerobić klasyczne motywy na rockową nutę.
Night Rider Symphony powstał w sierpniu 2007 r. z inicjatywy muzyków rockowych zespołu Night Rider - Jacka Zielińskiego i Pawła Kiljańskiego oraz p. Dyrektor Wandy Majcher, stojącej na czele Fundacji Kopernikowskiej z Chicago. Obawy, że za całość odpowiadają instrumentaliści w rodzaju Sex Pistols można śmiało rozwiać. W projekcie wzięło udział wielu muzyków klasycznych - absolwentów Wyższej Szkoły Muzycznej w Graz (Austria), Yale University oraz paryskiego Conservatoire.
Nie należy się spodziewać, że płytę Night Rider Symphony wypełniają głównie szybkie, neoklasyczne pasaże gitarowe w stylu Yngwie Malmsteena. Tego typu wstawek jest mało i z reguły nie są wygrywane przez gitarę. Autorzy albumu poszli inną drogą, kierując się w stronę melodyjnego rocka. Klasyczne utwory są często wstępem do ostrych, rockowych partii, a nierzadko stanowią też bazę, na której opiera się utwór. Całość przypomina świetny musical, wybornie zaśpiewany przez mistrzów: Małgorzatę Augustynów-Ujek i Pawła "Kiljana" Kiljańskiego. W ostatnim utworze gościnnie pojawia się Marek Piekarczyk.
Night Rider Symphony to także wysokiej próby instrumentaliści, a określenie ich mianem wirtuozów nie byłoby przesadą. Z powodzeniem odnajdują się w standardach Piotra Czajkowskiego, Jana Sebastiana Bacha i Fryderyka Chopina, by zaraz potem zaskoczyć słuchacza ostrym pasażem rockowym czy solówką.
Wątpię, by płyta Night Rider Symphony przekonała stereotypowych fanów muzyki klasycznej do rockowych "wrzasków". Trudno też powiedzieć, czy dzięki temu albumowi nagle w polskich filharmoniach zaczną pojawiać się długowłosi słuchacze w skórzanych kurtkach. Najważniejsze, że w przypadku Night Rider Symphony mamy do czynienia z muzyką dużego formatu.
Kuba Chmiel