Piotr Rogucki

Loki - Wizja Dźwięku

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Piotr Rogucki
Recenzje
2011-04-20
Piotr Rogucki - Loki - Wizja Dźwięku Piotr Rogucki - Loki - Wizja Dźwięku
Nasza ocena:
7 /10

Kochany, genialny, wielki poeta versus burak, persona ociekająca sztucznością, piszący bzdury, których sam nie rozumie. A Ty po której stronie sporu o Piotra Roguckiego jesteś?

Obok twórczości, tekstów i zachowań scenicznych wokalisty Comy nie można przejść obojętnie. Facet wywołuje skrajne emocje u miłośników muzyki rockowej nad Wisłą od kilku ładnych lat, nikogo więc nie zaskoczy fakt, iż jego solowe dzieło "Loki - wizja dźwięku" tylko ten podział powiększy. Rogucki na swoim albumie teoretycznie odszedł od dokonań Comy. Nie uświadczysz tu nawiązań do grunge’u (jak na debiutanckim albumie łódzkiej formacji), nie dostaniesz progresywnych form (które dominowały na "Hipertrofii"). "Loki" to piosenkowy rock z licznymi odniesieniami do gitarowej sceny rodem z Wielkiej Brytanii ("Szatany" to nic innego jak tamtejszy indie) i USA (gitara w "Argonautach" toż to mix Kings Of Leon i The Black Keys!). Znalazło się też odniesienie do polskiego grania - "Sopot" smakuje jak wczesne Myslovitz, a "Wielkie K" mógłby pobłogosławić Tadeusz Nalepa.

Na uwagę zasługują miniaturki oznaczone jako "Plastry miodu", gdzie producent płyty i główny instrumentalista, Marian Wróblewski, podbija atmosferę psychodelicznymi dźwiękami gitary, czy to akustycznej, czy elektrycznej przemielonej przez różnorakie efekty. Ciekawym i udanym pomysłem jest też finałowy numer "I’m Not Afraid of Your Soul", który stanowi połączenie folkowego klimatu budowanego na dźwiękach banjo i muzyki gospel - świetne podsumowanie albumu!


Piotrek rozpoznawalny jest jednak przede wszystkim dzięki tekstom i te na "Lokim" nie odbiegają od kojarzonej z Comą "rogucowszczyzny". Po pierwsze, solowy debiut wokalisty to koncept album o tytułowym Lokim, który (a to Ci niespodzianka!) jest muzykiem-gardłowym. Na szczęście pomysł ten nie zawiera takiej dawki ciężaru i patosu jak treść przewodnia "Hipertrofii". Po drugie, oprócz obłąkanych, ciężko przyswajalnych liryków ("Piegi w locie"), trafimy tu na zabawne perełki w rodzaju "Sopotu", który genialnie oddaje atmosferę słynnego festiwalu, "Witaminek" - czyli rock’n’rollowej wersji stosunków męsko damskich, czy też "Małej" - banalnego, ale przy tym niesamowicie szczerego wyznania miłosnego do pewnej dziewoi. Przy okazji: zastanawiam się, czy naśladownictwo wokalu Józefa Skrzeka w ostatnim z wymienionych utworów jest zamierzone…

Jeśli więc masz w domu ołtarzyk ku czci Piotra Roguckiego, to pora zapalić kolejną świeczkę i zmówić bałwochwalczy paciorek. Jeśli zaś liderowi Comy daleko do bycia Twoim idolem, to daruj sobie "Lokiego - wizję dźwięków".

Jurek Gibadło